Podczas spotkania nie zabrakło też wątku „przyswajania” prawa unijnego w polskich warunkach.
Jeśli chodzi o biurokratyczny zalew, to opowiem państwu moją ulubioną historię. Gdy weszliśmy do UE to w zgodzie z przepisami UE nastąpiła pełna kontrola obrotu mlekiem. Był pewien przedsiębiorca, który przewodził co rano świeże mleko do mieszkań. Przyszli urzędnicy unijni i zakazali tej działalności, a firma została zamknięta w zgodzie z przepisami unijnymi. Ale na drugi dzień otworzyła się jako firma przewożąca mleko dla kotów, która nie podlega przepisom o obrocie unijnym. „Ja wożę mleko dla kotów, a że piją je ludzie – nic na to nie poradzę”. To jest ta dobra strona twórczego podejścia do przepisów europejskich
— żartował Szczerski.
I przywoływał również przykład Grecji, której przedsiębiorcy dostali spore pieniądze na chów owiec, których… nie hodowali.
Przyszły inspekcje unijne – miały one latać nad pastwiskami i liczyć te owce. Pobierający opłaty postawili kartonowe owce na pastwiskach – by zgadzała się liczba owiec
— śmiał się minister.
Jak tłumaczył, szczegółowa implementacja tych przepisów zależy od danego kraju, o czym nie zawsze wiedzieli urzędnicy polskiej administracji.
U nas było to tłumaczone i uchwalane ustawą. Bez zastanowienia, jak w naszych interesach zmieścić się w przepisach unijnych, by realizować maksymalnie nasze interesy. To dotyczy na przykład systemu bolońskiego i podzielenia systemu studiów na 3+2, co jest absurdem
— podkreślał Szczerski.
Profesor przywoływał swoje spotkanie za granicą, gdzie wraz z dyrektorami instytucji edukacyjnych i uczelni rozmawiali właśnie o systemie bolońskim. Szczerski miał podnieść postulat, by wprowadzenie tego sposobu organizacji uczelni wyższych nie było obowiązkowe.
Reakcją była cisza, a potem odpowiedź, że proces ten nie jest obowiązkowy. Po prostu było zalecenie na rzecz mobilności studentów, by były studia licencjackie, ale nie jest obowiązkiem, by wszystkie rzeczy podzielić na system 3+2. Takich rzeczy jest mnóstwo – które traktujemy jako obowiązek, który przechodzi z Europy, a jest efektem tego, że my po prostu wprowadzamy potworki do polskiego systemu prawnego. Dewastuje się też system pojęć prawnych w Polsce.
— mówił, przywołując przykład „związku partnerskiego”, który kłóci się z definicją „partnera” rozumianego w prawie cywilnym.
Szczerski wracał też do idei samodzielności Polski.
Polska jako samodzielny głos naprawdę jest atrakcyjna, budzi zainteresowanie i może stać się krajem - latarnią morską - dla wielu krajów, które szły do grupy ważnych krajów poprzez Polskę, nawigowały na Polskę
— mówił.
I dodawał:
Rzeczywiście jest tak, że jeżeli chodzi o wydawanie pieniędzy europejskich, to liczba kontroli wzrasta z ilością przydzielonych pieniędzy. Na inauguracji UJ rektor mówił, że w tamtym roku kalendarzowym na 365 dni – 300 dni było z kontrolami dot. wydawania pieniędzmi europejskich. Tylko w wakacje nikogo nie było
— zaznaczył Szczerski.
Druga rzecz jest taka - problem leży nie tylko w tym, że mamy słabość co do negocjowania swoich interesów. Ale musimy je realnie znać w Polsce - wszystko zaczyna się od pracy i od tego, że wykonuje się profesjonalnie swoje obowiązki. Minister, który jedzie na negocjacje dotyczące klimatu czy innej rzeczy, musi wiedzieć, że zapisane szczegóły dotyczące na przykład 0,48% danego wymagania oznaczają zabicie polskiego przemysłu gumowego i musi walczyć o, dajmy na to, 0,37% – musi mieć wszystko wyliczone i dokładnie wiedzieć, na co może się zgodzić. (…) Dopiero w negocjacjach – one wymuszały generalnego remanentu stanu państwa w różnych działach gospodarki i rzeczywistości. Po raz pierwszy dokonano przeglądu strategicznego – z potrzeby negocjacji. Wyszła prosta sprawa – długości i tłustości śledzia. Wzór europejskiego śledzia był dłuższy i grubszy od śledzia z Bałtyku. (…) Te wszystkie rzeczy dot. krzywizny i robienia z marchewki owoców są efektem tego, że można dostawać określone dotacje
— mówił.
I przywoływał zabawny przykład z negocjacjami w sprawie śledzia, które jednak były przykładem walki o suwerenność narodu w Europie.
Tylko śledź, który spełniał wymagania śledzia konsumpcyjnego był śledziem z dopłatą, czyli opłacało się go łowić. Gdyby Polska nie wynegocjowała wymiarów śledzia konsumpcyjnego, oznaczałoby to upadek rybołówstwa na produkty konsumpcyjne. Te głupie negocjacje o śledzia były negocjacjami o przyszłość kutrów bałtyckich w Polsce. To pokazuje, jak bardzo profesjonalnie trzeba być przygotowanym do negocjacji, by wiedzieć tego typu szczegółowe sprawy. To wymaga zupełnie innej pracy w administracji tutaj wewnątrz
— zakończył.
Po spotkaniu Szczerski odpowiadał na pytania zebranych gości oraz podpisywał egzemplarze swojej książki.
Marcin Fijołek
Książkę można kupić szybko, tanio i wygodnie w naszej portalowej księgarni wSklepiku.pl. Polecamy!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Podczas spotkania nie zabrakło też wątku „przyswajania” prawa unijnego w polskich warunkach.
Jeśli chodzi o biurokratyczny zalew, to opowiem państwu moją ulubioną historię. Gdy weszliśmy do UE to w zgodzie z przepisami UE nastąpiła pełna kontrola obrotu mlekiem. Był pewien przedsiębiorca, który przewodził co rano świeże mleko do mieszkań. Przyszli urzędnicy unijni i zakazali tej działalności, a firma została zamknięta w zgodzie z przepisami unijnymi. Ale na drugi dzień otworzyła się jako firma przewożąca mleko dla kotów, która nie podlega przepisom o obrocie unijnym. „Ja wożę mleko dla kotów, a że piją je ludzie – nic na to nie poradzę”. To jest ta dobra strona twórczego podejścia do przepisów europejskich
— żartował Szczerski.
I przywoływał również przykład Grecji, której przedsiębiorcy dostali spore pieniądze na chów owiec, których… nie hodowali.
Przyszły inspekcje unijne – miały one latać nad pastwiskami i liczyć te owce. Pobierający opłaty postawili kartonowe owce na pastwiskach – by zgadzała się liczba owiec
— śmiał się minister.
Jak tłumaczył, szczegółowa implementacja tych przepisów zależy od danego kraju, o czym nie zawsze wiedzieli urzędnicy polskiej administracji.
U nas było to tłumaczone i uchwalane ustawą. Bez zastanowienia, jak w naszych interesach zmieścić się w przepisach unijnych, by realizować maksymalnie nasze interesy. To dotyczy na przykład systemu bolońskiego i podzielenia systemu studiów na 3+2, co jest absurdem
— podkreślał Szczerski.
Profesor przywoływał swoje spotkanie za granicą, gdzie wraz z dyrektorami instytucji edukacyjnych i uczelni rozmawiali właśnie o systemie bolońskim. Szczerski miał podnieść postulat, by wprowadzenie tego sposobu organizacji uczelni wyższych nie było obowiązkowe.
Reakcją była cisza, a potem odpowiedź, że proces ten nie jest obowiązkowy. Po prostu było zalecenie na rzecz mobilności studentów, by były studia licencjackie, ale nie jest obowiązkiem, by wszystkie rzeczy podzielić na system 3+2. Takich rzeczy jest mnóstwo – które traktujemy jako obowiązek, który przechodzi z Europy, a jest efektem tego, że my po prostu wprowadzamy potworki do polskiego systemu prawnego. Dewastuje się też system pojęć prawnych w Polsce.
— mówił, przywołując przykład „związku partnerskiego”, który kłóci się z definicją „partnera” rozumianego w prawie cywilnym.
Szczerski wracał też do idei samodzielności Polski.
Polska jako samodzielny głos naprawdę jest atrakcyjna, budzi zainteresowanie i może stać się krajem - latarnią morską - dla wielu krajów, które szły do grupy ważnych krajów poprzez Polskę, nawigowały na Polskę
— mówił.
I dodawał:
Rzeczywiście jest tak, że jeżeli chodzi o wydawanie pieniędzy europejskich, to liczba kontroli wzrasta z ilością przydzielonych pieniędzy. Na inauguracji UJ rektor mówił, że w tamtym roku kalendarzowym na 365 dni – 300 dni było z kontrolami dot. wydawania pieniędzmi europejskich. Tylko w wakacje nikogo nie było
— zaznaczył Szczerski.
Druga rzecz jest taka - problem leży nie tylko w tym, że mamy słabość co do negocjowania swoich interesów. Ale musimy je realnie znać w Polsce - wszystko zaczyna się od pracy i od tego, że wykonuje się profesjonalnie swoje obowiązki. Minister, który jedzie na negocjacje dotyczące klimatu czy innej rzeczy, musi wiedzieć, że zapisane szczegóły dotyczące na przykład 0,48% danego wymagania oznaczają zabicie polskiego przemysłu gumowego i musi walczyć o, dajmy na to, 0,37% – musi mieć wszystko wyliczone i dokładnie wiedzieć, na co może się zgodzić. (…) Dopiero w negocjacjach – one wymuszały generalnego remanentu stanu państwa w różnych działach gospodarki i rzeczywistości. Po raz pierwszy dokonano przeglądu strategicznego – z potrzeby negocjacji. Wyszła prosta sprawa – długości i tłustości śledzia. Wzór europejskiego śledzia był dłuższy i grubszy od śledzia z Bałtyku. (…) Te wszystkie rzeczy dot. krzywizny i robienia z marchewki owoców są efektem tego, że można dostawać określone dotacje
— mówił.
I przywoływał zabawny przykład z negocjacjami w sprawie śledzia, które jednak były przykładem walki o suwerenność narodu w Europie.
Tylko śledź, który spełniał wymagania śledzia konsumpcyjnego był śledziem z dopłatą, czyli opłacało się go łowić. Gdyby Polska nie wynegocjowała wymiarów śledzia konsumpcyjnego, oznaczałoby to upadek rybołówstwa na produkty konsumpcyjne. Te głupie negocjacje o śledzia były negocjacjami o przyszłość kutrów bałtyckich w Polsce. To pokazuje, jak bardzo profesjonalnie trzeba być przygotowanym do negocjacji, by wiedzieć tego typu szczegółowe sprawy. To wymaga zupełnie innej pracy w administracji tutaj wewnątrz
— zakończył.
Po spotkaniu Szczerski odpowiadał na pytania zebranych gości oraz podpisywał egzemplarze swojej książki.
Marcin Fijołek
Książkę można kupić szybko, tanio i wygodnie w naszej portalowej księgarni wSklepiku.pl. Polecamy!
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267512-prof-szczerski-wybory-nie-sa-o-tym-czy-polska-pojdzie-w-lewo-czy-w-prawo-ale-o-wyborze-tego-czy-klucze-do-zmiany-rzeczywistosci-beda-lezaly-w-polsce-nasza-relacja-z-promocji-ksiazki?strona=3