Należy zaasekurować się przed oddaniem tym razem głosu, bo przecież często nie wiadomo z kim mamy do czynienia O ile tych co już byli na stołkach znamy dobrze, przede wszystkim ze złej strony i w gruncie rzeczy wszystkich należało by skreślić - o tyle „nowi” mogą nas wprowadzić na niezłe miny. Sprawdzić do końca się nie da. Ale o tyle o ile jest to możliwe trzeba różnymi drogami dowiedzieć się o nich jak najwięcej.
Miasta zawalone są plakatami, ranione drzewa płaczą i gubią zielone jeszcze liście. Najpiękniejsze domy zasłaniają teraz rozkosznie uśmiechnięte buźki, z których ust wypływają obiecanki-cacanki. Faceci w jednakowych garniturach i prawie wszyscy „na zero” obsmyczeni, albo rzeczywiście łysi. Kiedyś można było trochę spekulować kto zacz dedukując z tego jak się czesze. Teraz te łyse pały niewielką dają szansę, by domyśleć się co tam mają pod glacą. W czasie kampanii telewizje mainstreamowe nikłą dawały szansę by się o tym dowiedzieć. Lansowano przede wszystkim tych, których gadaninę i obietnice nieraz już słyszeliśmy przy poprzednich wyborach i w czasie przespanych kadencji. Kukiz owszem chciał wymienić to towarzystwo, ale emocjonalnie, raptus, nie wytrzymał. Szkoda. Może za 5 lat kukiz numer dwa wyciągnie z tego wnioski. Z pełnym szacunkiem, ale i płonną nadzieją dziękujemy Panie Pawle. Może co się odwlecze to nie uciecze.
Skarży się w prasie („Wysokie Obcasy”), obywatelka, że spotkała ją krzywda wielka. Mąż ją męczył psychicznie, cynicznie. Wprawdzie nie bijał, ale co z tego i tak strasznie przez niego cierpiała. No, a dlaczego za takiego wyszła? Czy naprawdę nie było wcześniej widocznych oznak inklinacji sadystycznych. A może oczarowana po prostu nie sprawdziła, nie pomyślała choć trochę. Ot co! Tak jak trzeba myć ręce „przed”, tak przed zamążpójściem, konkubinatem, czy tak zwanym partnerstwem łatwo dziś podejmowanym – warto sprawdzić. Z tym partnerstwem to rzeczywiście wygodne, nie trzeba czekać na terminy, ustalać daty i zamawiać suknie ślubne. Hop na piwo, a potem hop do łóżka. I już ma się „męża”. Potem niestety gorzkie żale wylewane w ateistycznej Wyborczej.
Przecieram oczy ze zdumienia. W tejże gazecie obywatel Czuchnowski o pałacowej aferze obrazowej pisze: „Afera ma szansę obnażyć, co przez pięć lat działo się za kulisami Pałacu Prezydenckiego. Dotąd wiedzieliśmy, że trwały tam knowania, jak zakłamać prawdę o zamachu smoleńskim, jak jeszcze boleśniej prześladować męczennika wolności słowa Wojciecha Sumlińskiego i jak ukryć Świętego Graala polskiej myśli politycznej, czyli „Aneks do raportu o WSI” Antoniego Macierewicza. Teraz wiemy, że rządy Komorowskiego były też czasem grabieży dzieł sztuki”.
Wielce szanowny Panie Wojciechu Czuchnowski – wiedziałem, wiedziałem, że przyjdzie taki dzień, w którym przejrzy Pan na oczy. Spadną z gałek łuski zbrodni dotychczasowych i w końcu napisze Pan prawdę. Łgał Pan często i bez zmrużenia. To nic, że może ktoś odbierze wyżej przytoczone pańskie wyznania jako ironię. Ja wiem, że to może – trochę zakamuflowana – prawda i szczere słowa. Pan, okazuje się myśli jednak tak samo jak wszyscy uczciwi ludzie. Dziękujemy.
Teraz już nie musi Pan myć rąk przed zasiadaniem do pisania. Pańskie narządy są czyste i niezakażone.
Drogi Panie Wojciechu byle tak dalej.
Ale Wy wyborcy czytajcie jednak uważnie. Oczywiście nie tylko Wyborczą. Alleluja i do przodu. Dokładnie tak samo jak zachęcał z trybuny sejmowej jeden z Waszych idoli. Ten od grubej kreski.
Sprawdzajcie tych, na których będziecie głosować. Na ile jeszcze się da. To pierwsza rada Poradnika Wyborczego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267458-praktyczne-porady-wyborcze-odcinek-i