Kolenda-Zaleska za pracą do śmierci? „Wielu wysłanych na wcześniejszą emeryturę nagle się poczuło, jakby uszło z nich powietrze”

Publicystka TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska robi potrójne salto w krytyce skrócenia wieku emerytalnego. Zamiast powiedzieć, że nie do przełknięcia jest dla niej projekt prezydenta Andrzeja Dudy, wykonuje skomplikowane figury…

Kolenda-Zaleska postanowiła pobawić się w filozofa i teologa, by wykazać, że szybsze (a właściwie nie szybsze, lecz takie jak przed „reformą” Donalda Tuska) przejście na emeryturę, do niczego dobrego nie prowadzi.

W dyskusji o obniżeniu wieku emerytalnego politycy chcą nam wmówić, że praca to dopust boży, że człowiek żyje tylko dla przyjemności, a praca, którą na co dzień wykonuje, nie ma sensu. Deprecjonowanie pojęcia pracy to największa szkoda, którą mogą wyrządzić politycy

— poucza publicystka w gazecie Michnika.

W wypowiedziach polityków praca jawi się zaś jako największe zło, a dorosłe życie człowieka jako czekanie na to, by w końcu radośnie przejść na emeryturę. I to jak najwcześniejszą

— dodaje.

Kolenda-Zaleska w swych wywodach powołuje się na Jana Pawła II, co – jak sama przyznaje – „ jest wyrazem intelektualnej bezradności”. Najwyraźniej w tym stanie publicystka, dochodzi do wniosku, że „politycy, zamiast budować szacunek dla pracy, robią wszystko, by ją zohydzić.”

To do niczego dobrego nie prowadzi. Trzeba też pamiętać, że wielu wysłanych na wcześniejszą emeryturę nagle się poczuło, jakby uszło z nich powietrze, nie potrafiło się odnaleźć w nowej - podobno lepszej, bo pozbawionej codziennego kieratu - rzeczywistości

— przestrzega Kolenda-Zaleska.

Publicystce jakoś nie przychodzi do głowy, że jest czas w życiu na ciężką pracę, ale powinien być również na zajęcie się wnukami i spokojną, godną, starość. Czyżby Kolenda-Zaleska była za pracą do samej śmierci? W takim razie może w ogóle zlikwidować emerytury?

JUB/”GW”