Na co komu Platforma? Partia rządząca reprezentuje już tylko interesy ludzi władzy

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Trudno wyobrazić sobie szarego Kowalskiego, który decyduje się wrzucić do urny kartkę wyborczą z „x” przy nazwisku kandydata PO, pod wpływem uroku i charyzmy Ewy Kopacz. A jednak ponad 20 proc. wyborców znów odda głos na partię obciachu.

Ludzie większego biznesu, którzy stanowią naturalny elektorat PO, to zaledwie kilka procent. Ale skąd, u licha, bierze się ten dwucyfrowy wynik? O ile można było jeszcze zrozumieć motywacje niedowartościowanych kretynów, którzy zasłuchani w werbalne wygibasy Tuska i wpatrzeni w wymuskany wizerunek „liberalnej” PO chcieli choć na chwilę poczuć się bardziej europejscy, światowi, cool, jazzy i w ogóle, tak teraz trudno wyjaśnić teraźniejsze pobudki… Aspiracje niedoszłych „Europejczyków” pękły bowiem jak bańka mydlana, gdy lukrowe życie rodem TVN-owskich seriali zastąpiła szara rzeczywistość. Zamiast sushi w modnych knajpkach i przesiadywanie w szklanych biurowcach, prozę życia stanowi zajmowanie miejsca w kolejkach pośredniaków i wyliczanie głodowej pensji od pierwszego do pierwszego. Jak w piosence: „A miało być tak pięknie”.

Pięknie nie było, pozostały „ch…j, d…a i kamieni kupa” i rozhisteryzowane ciotki klotki dzierżące trzęsącymi rękami stery władzy. Partia, które siłą zawsze był dobry PR, nagle straciła swój najpotężniejszy oręż, który stał się teraz jej piętą achillesową. Dziś trudno uznać, by Ewa Kopacz była symbolem dynamizmu, świeżości, dobrego smaku czy nowoczesności. Szefowa rządu bardziej przypomina nieporadną urzędniczkę, której problem sprawiają spotkania towarzyskie. Bo jak tu czegoś nie zbić, nie upuścić, nie zachlapać.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych