1. Wtorkowa klęska rządu Ewy Kopacz na posiedzeniu Rady ministrów spraw wewnętrznych krajów UE w Brukseli jest oczywiście prezentowana przez polityków Platformy jako gigantyczny sukces.
Tak właśnie mówił w środę rzecznik rządu Cezary Tomczyk i jednocześnie atakował kraje Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Słowację i Węgry), które przeciwstawiały się dyktatowi Berlina stwierdzając, „że nie można stawiać interesów tej grupy powyżej naszego interesu narodowego”.
Jeszcze dalej posunął się senator Platformy Janusz Sepioł, który na jednym z portali społecznościowych zamieścił następujący tekst:
„Tyle przez lata romantycznych złudzeń w sprawie Grupy Wyszehradzkiej. A jednak teraz wyraźnie widać, że Polsce nie po drodze z byłymi sojusznikami Hitlera…Inne losy, inna wrażliwość, inne interesy”.
Wpis wprawdzie został przez jego autora dość szybko usunięty ale widać, że atakowanie krajów Grupy Wyszehradzkiej musiało być w przekazie dnia przygotowywanego dla polityków Platformy, ponieważ we wszystkich ich publicznych wypowiedziach krytyka mniej lub bardziej brutalna, była jednak obecna.
2. To, że Polska przyjmie propozycję podziału tzw. kwot imigrantów przypadające na poszczególne kraje członkowskie, było jasne tuż po ich ogłoszeniu przez Komisję Europejską.
Przypomnijmy także, że szef KE Jean Claude Juncker przedstawił 9 września na posiedzeniu Parlamentu w Strasburgu koncepcję ustanowienia stałych kwot imigrantów dla każdego kraju członkowskiego ze 120 tysięcy przebywających obecnie w ośrodkach we Włoszech, Grecji i na Węgrzech (na Polskę przypada z tej grupy około 12 tysięcy imigrantów) i to nie jako pomysł do dyskusji ale raczej szybkiego przyjęcia.
Koncepcja ta była niezwykle groźna nie dlatego, że ilość imigrantów przewidziana dla Polski wzrosła aż 6-krotnie (do tego momentu twierdziliśmy, że przyjmiemy dobrowolnie 2 tysiące imigrantów) ale dlatego, że ma być to stały system „kwotowania” kolejnych fal imigrantów przybyłych do UE (już w tej chwili szacuje się, że od stycznia tego roku do UE przybyło ponad 500 tysięcy imigrantów).
Teraz na posiedzeniu Rady ministrów spraw wewnętrznych w Brukseli kwota przypadająca Polsce, to około 5 tysięcy imigrantów ale tylko dlatego, że ze wspomnianych 120 tysięcy podzielono na razie 66 tysięcy imigrantów pozostających w obozach w Grecji i we Włoszech.
3. Do ostatniej jednak chwili Polska wydawała się grać razem ze wszystkimi członkami Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Słowacja, Węgry), wszak to premier Ewa Kopacz była na jej posiedzeniu w Pradze na początku września tego roku i negocjowała wspólne stanowisko.
Kraje te wspólnie miały się sprzeciwiać narzuconym przez KE tzw. kwotom imigrantów, domagać wzmocnienia ochrony zewnętrznych granic UE, oraz prowadzenia zdecydowanej polityki azylowej, akceptującej przyjmowanie tylko uchodźców, a nie imigrantów ekonomicznych.
Niestety we wtorek Polska minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska, po odebraniu instrukcji telefonicznych od premier Kopacz (w tym celu obrady Rady zostały przerwane), wyłamała się z tych uzgodnień i poparła Berlin.
Wszystko więc wskazuje na to, że w tym momencie Grupa Wyszehradzka się rozpadła, a komentarze w tej sprawie czołowych polityków Platformy mają na celu, budowanie przeświadczenia w opinii publicznej, że byłą ona swoistym „ciężarem” w polskiej polityce zagranicznej.
Dobitnym przykładem takiej retoryki jest wpis senatora Platformy Janusza Sepioła, ale utrzymując się w jego stylistyce można go zapytać, skoro nie po drodze nam z byłymi sojusznikami Hitlera, do dlaczego jest nam zawsze po drodze z jego ojczyzną?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/266331-nie-po-drodze-nam-z-sojusznikami-hitlera-ale-z-jego-ojczyzna-jak-najbardziej