Gdy naiwność elit zagraża narodom, czyli kilka słów o imigracjach. Czy naprawdę chcemy dać się zarżnąć?

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Problemem migracji dotyczy również bezpieczeństwa ekonomicznego. Ten problem spadnie na Polskę z pewnością, bowiem jest skutkiem przepisów dotyczących praw człowieka. W powszechnej deklaracji praw człowieka zapisane jest, że każdy człowiek ma prawo do azylu w konkretnym państwie. Oznacza to, że azylanci wybierają sobie kraj, w którym chcą otrzymać azyl, a państwo musi takich ludzi przyjąć. Nie jest niczym zaskakującym, że krajami docelowymi migracyjnej fali są kraje bogatej Północy. I to te kraje będą miały obowiązek przyjąć azylantów. Wydaje się, że z tego rozwiązania będą korzystać przede wszystkim uchodźcy, którzy uciekają przed śmiercią. Imigranci ekonomiczni, czyli ludzie pochodzących państw nieobjętych wojną, nie będą mieli takich gwarancji, jakie mają uchodźcy. Wobec nich państwa docelowe nie będą miały żadnych zobowiązań, inaczej niż z azylantami. To oznacza, że kwotowanie może w praktyce dotyczyć jedynie imigrantów ekonomicznych, a nie azylantów. Zgodnie z prawem człowieka azylanci nie mogą być przesyłani z kraju do kraju. Można tak robić z imigrantami. Tu nie ma takich obostrzeń.

Niemcy i inne bogate kraje Północy będą od siebie zapewne odsyłać do innych krajów (tych, które się zgodzą) głównie imigrantów ekonomicznych, czyli ludzi szukających lepszego życia, a często podróżujących za rozwiązaniami socjalnymi typowymi dla bogatych krajów UE. Imigranci ekonomiczni są bardziej roszczeniową grupą niż uchodźcy. Oni szukają lepszego życia, więc będą podróżować do krajów bogatych, nie zadowolą się takimi, które ich przyjmą jeśli gdzie indziej otrzymają więcej. Mamy już tego dowody, gdy imigranci i uchodźcy wyjeżdżają z bezpiecznych krajów europejskich do tych bogatszych. Tu będzie zapewne działał „wolny rynek” i konkurencja, więc odesłanie z bogatych krajów nadwyżki migrantów do krajów biedniejszych będzie zapewne rozwiązaniem czasowym. Oni będą wracać tam, gdzie otrzymają więcej.

Różnice w potencjałach ekonomiczno-socjalnych krajów unijnych oznaczały będą, że wraz ze zgodą na udział w kwotowym rozdzielaniu imigrantów rozpoczną się, być może za jakiś czas, naciski krajów bogatych, by kraje biedne „trzymały” u siebie imigrantów, którzy chcieli jechać gdzie indziej. To „trzymanie” może oznaczać albo fizyczną blokadę dla tych ludzi, w formie np. obozów zamkniętych. Kraje mogą być przymuszane, by imigrantów trzymać u siebie na siłę, jeśli mechanizm rozdzielania imigrantów okaże się być jedynie rozwiązaniem na papierze. Innym sposobem utrzymania rozdzielania imigrantów w mocy mogą być rozwiązania ekonomiczne. Jeśli bowiem imigranci będą mogli liczyć na takie same dotacje i warunki życia w Polsce, jak w Niemczech, nie będą musieli uciekać z Polski do Niemiec. Bogate kraje Północy mogą więc rozpocząć inną presję, ekonomiczną, by imigrantów zatrzymać w krajach biednych. Mogą wymusić na rządach, np. polskim, by warunki dla imigrantów były takie jak w krajach bogatych, czyli na poziomie wyższym niż ten, na którym żyją Polacy.

Każde z tych dwóch rozwiązań powodować będzie napięcia społeczne, problemy ekonomiczne oraz napięcia w Polsce. Polsce, która od lat ma problem z wspólnotowością, jednością i spójnością społeczeństwa. Zgoda na przyjęcie imigrantów może być zarzewiem poważnego i długiego konfliktu społecznego, który stanie się problemem dla państwa, rządu i Polaków na długie lata.

Na problem imigracji warto patrzeć przez pryzmat bezpieczeństwa również ze względu na sytuację geopolityczną. Widać, że migracje sprzyjają Rosji. To Moskwa znów staje się, mówi się o tym coraz głośniej, sojusznikiem państw Zachodu. To z Moskwą kraje UE chcą rozwiązywać problem Państwa Islamskiego. To w Syrii z kolei rosyjskie wpływy i wojska zaczynają pełnić coraz większą rolę. Widać, że Kreml przystąpił do aktywnej działalności związanej, czy powiązanej z migracjami do Europy. Dziś migracje i chaos jest na korzyść Rosji. To odwraca uwagę od wojny na Ukrainie. Dziś już mało kto interesuje się działaniami na Wschodzie, a Unia Europejska zdaje się nie zdolną do zajęcia się czymkolwiek poza imigrantami. Z tym tematem zresztą i tak sobie nie radzi. Ta sytuacja, wraz z rozbudzeniem nadziei na wspólne z Rosją działania przeciwko Państwu Islamskiemu może powodować, że Rosja będzie miała wolną rękę i przystąpi do kolejnych fali agresji w Europie. Jest to tym bardziej zasadne domniemanie, że sprawa migracji zabiła zupełnie rozpoczynającą się debatę o bazach NATO w Europie Środkowej. Ostatnie doniesienie prasowe wskazywały, że nawet w Niemczech zmienia się nastawienie dla rozmieszczenia baz NATO-wskich w Europie Środkowej. Dziś już nikt o tym nie mówi, a solidarność europejska staje się coraz większą fikcją (od dawna niż zresztą była). Ten brak solidarności może się przenieść również na współpracę NATO-wską. Widać ewidentnie, że kryzys migracyjny sprzyja Rosji i zapewne będzie przez nią mocno wykorzystywany. Zadanie Rosji nie jest trudne, bowiem w tej sprawie widać również dość jasno kompromitację Zachodu, i USA, i krajów Europy. Problem migracji to również skutek działań Zachodu w Iraku, Afganistanie, Afryce, braku stanowczości wobec Państwa Islamskiego itd. Migracyjny kryzys sprawia, że świat Zachodu kolejny raz ukazuje swoją niezdolność do osiągania celów i działania efektywnego. Trzeba i to mieć na uwadze.

Decyzja dotycząca migrantów i ich ewentualnego przyjęcia w Polsce to decyzja polityczna. Jednak warto, by rząd przy jej podejmowaniu brał pod uwagę przede wszystkim względy bezpieczeństwa. A te sugerują, by z przyjmowaniem imigrantów się nie spieszyć. Polityczna poprawność nie powinna przysłaniać państwu zdolności do zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa.


Nowość!

Kulisy działania Państwa Islamskiego:„Kalifat terroru”. Książkę można kupić TUTAJ!

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych