Czy zgadza się Pan z tezą, że pańska decyzja jest drogą w jednym kierunku? Niektórzy twierdzą, że z polityki nie ma już powrotu na Uniwersytet i do świata nauki.
Absolutnie nie biorę tego pod uwagę! Tworzy się dziwną sytuację, w której politologów pozbawia się biernego prawa wyborczego, odmawiając im startu w wyborach. Przecież startując nie tracę swoich kompetencji naukowych ani tym bardziej wiedzy. Wręcz przeciwnie – zyskuję kolejne doświadczenie, którym mogę się potem podzielić ze studentami.
Tak czy inaczej staje się Pan „pisowskim politologiem”. Dla niektórych środowisk w naszym kraju to wypchnięcie Pana poza margines akceptacji.
Aktywność polityczna w moim przekonaniu nie stoi w sprzeczności z aktywnością naukową. Oczywiście wiele zależy od formy tej aktywności. W niektórych kręgach pokutuje wrażenie, że aktywność politologa to tylko komentowanie bieżących wydarzeń w mediach, występowanie w roli eksperta. Ale ja zajmuję się, jako badacz, najnowszą historią polityczną czy stosunkami politycznymi w II RP. Nie widzę tutaj konfliktu. Po ewentualnie nieudanej próbie, którą zdecydowanie wykluczam, zamierzam nadal kontynuować naukową pracę nad historią opozycji demokratycznej w Polsce. Mogę się natomiast zgodzić, że trudniej będzie mi powrócić do roli komentatora. Liczę się z tym ryzykiem.
Nie bierze Pan pod uwagę porażki, ale przed Panem ciężka praca. 21 miejsce na liście to prawdziwe wyzwanie. To jest ostatnia pozycja?
Nie. To sam środek warszawskiej listy PiS. Wyszedłem jednak z założenia, że start z innego miejsca, z pierwszej dziesiątki, mógłby zostać potraktowany jako pójście na łatwiznę. Miejsce 21, a zatem takie, z którego dostanie się do Sejmu zależy tylko i wyłącznie od mojej pracy i od skuteczności mojego przekazu, to jest miejsce, z którego po uzyskaniu mandatu będę miał poczucie indywidualnego sukcesu.
A jak Pana otoczenie odebrało informację o pańskim starcie?
Zaskoczyła mnie ogromna liczba bardzo pozytywnych komentarzy, sygnałów, gratulacji i przede wszystkim deklaracji oddania na mnie głosu! To wszystko jest bardzo krzepiące i buduje we mnie poczucie, że dam sobie radę.
Gdyby udało się uzyskać mandat, to w jakich komisjach sejmowych chciałby Pan pracować? Czym zajmowałby się Pan w parlamencie?
Swoją wyborczą agendę będę budował dookoła dwóch zagadnień. Chciałbym podjąć kwestię ustroju Warszawy oraz sprawy reprywatyzacyjne w naszym mieście. Przez dwa lata byłem redaktorem naczelnym portalu „Polityka Warszawska”. Jestem warszawiakiem z urodzenia i z powołania. To właśnie sprawami mojego miasta chciałbym zająć się z pozycji parlamentarzysty. Drugą osią parlamentarnej aktywności, w której zdecydowanie czułbym się dobrze, jest szkolnictwo wyższe. Kilkanaście lat temu wybrałem karierę uniwersytecką i miałem możliwość obserwacji systemu edukacji wyższej. Ten system na moich oczach wielokrotnie zawodził.
Mówiąc w skrócie…
Warszawa i szkolnictwo wyższe potrzebują sanacji.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy zgadza się Pan z tezą, że pańska decyzja jest drogą w jednym kierunku? Niektórzy twierdzą, że z polityki nie ma już powrotu na Uniwersytet i do świata nauki.
Absolutnie nie biorę tego pod uwagę! Tworzy się dziwną sytuację, w której politologów pozbawia się biernego prawa wyborczego, odmawiając im startu w wyborach. Przecież startując nie tracę swoich kompetencji naukowych ani tym bardziej wiedzy. Wręcz przeciwnie – zyskuję kolejne doświadczenie, którym mogę się potem podzielić ze studentami.
Tak czy inaczej staje się Pan „pisowskim politologiem”. Dla niektórych środowisk w naszym kraju to wypchnięcie Pana poza margines akceptacji.
Aktywność polityczna w moim przekonaniu nie stoi w sprzeczności z aktywnością naukową. Oczywiście wiele zależy od formy tej aktywności. W niektórych kręgach pokutuje wrażenie, że aktywność politologa to tylko komentowanie bieżących wydarzeń w mediach, występowanie w roli eksperta. Ale ja zajmuję się, jako badacz, najnowszą historią polityczną czy stosunkami politycznymi w II RP. Nie widzę tutaj konfliktu. Po ewentualnie nieudanej próbie, którą zdecydowanie wykluczam, zamierzam nadal kontynuować naukową pracę nad historią opozycji demokratycznej w Polsce. Mogę się natomiast zgodzić, że trudniej będzie mi powrócić do roli komentatora. Liczę się z tym ryzykiem.
Nie bierze Pan pod uwagę porażki, ale przed Panem ciężka praca. 21 miejsce na liście to prawdziwe wyzwanie. To jest ostatnia pozycja?
Nie. To sam środek warszawskiej listy PiS. Wyszedłem jednak z założenia, że start z innego miejsca, z pierwszej dziesiątki, mógłby zostać potraktowany jako pójście na łatwiznę. Miejsce 21, a zatem takie, z którego dostanie się do Sejmu zależy tylko i wyłącznie od mojej pracy i od skuteczności mojego przekazu, to jest miejsce, z którego po uzyskaniu mandatu będę miał poczucie indywidualnego sukcesu.
A jak Pana otoczenie odebrało informację o pańskim starcie?
Zaskoczyła mnie ogromna liczba bardzo pozytywnych komentarzy, sygnałów, gratulacji i przede wszystkim deklaracji oddania na mnie głosu! To wszystko jest bardzo krzepiące i buduje we mnie poczucie, że dam sobie radę.
Gdyby udało się uzyskać mandat, to w jakich komisjach sejmowych chciałby Pan pracować? Czym zajmowałby się Pan w parlamencie?
Swoją wyborczą agendę będę budował dookoła dwóch zagadnień. Chciałbym podjąć kwestię ustroju Warszawy oraz sprawy reprywatyzacyjne w naszym mieście. Przez dwa lata byłem redaktorem naczelnym portalu „Polityka Warszawska”. Jestem warszawiakiem z urodzenia i z powołania. To właśnie sprawami mojego miasta chciałbym zająć się z pozycji parlamentarzysty. Drugą osią parlamentarnej aktywności, w której zdecydowanie czułbym się dobrze, jest szkolnictwo wyższe. Kilkanaście lat temu wybrałem karierę uniwersytecką i miałem możliwość obserwacji systemu edukacji wyższej. Ten system na moich oczach wielokrotnie zawodził.
Mówiąc w skrócie…
Warszawa i szkolnictwo wyższe potrzebują sanacji.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/264494-dr-blazej-pobozy-o-tym-dlaczego-kandyduje-z-list-pis-i-czy-start-w-wyborach-to-bilet-w-jedna-strone-mozemy-pokonac-po-nawet-w-warszawie-nasz-wywiad?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.