Przykład?
Przykładem jest to, że w tak kontrowersyjnych sprawach jak katastrofa smoleńska jego raport był bardzo przychylny dla ekipy rządzącej. Pomijam nawet fakt, że w tej kwestii był trochę sędzią we własnej sprawie, ale oczekiwałabym, by oderwał się od środowiska dawnych kolegów i spojrzał na tę sprawę głębiej, zwłaszcza, że sam był na miejscu tragedii 10 kwietnia. Wiedział, kto i za co ponosił odpowiedzialność. Abstrahując od tego, co myślimy o przyczynach samej katastrofy, nie doszłoby do niej, gdyby wszyscy funkcjonariusze państwa działali prawidłowo.
Wróćmy jeszcze do taśm. Czy łączyłaby pani sprawę ujawnionych nagrań z rozmowy Bieńkowska-Kwiatkowski z aferą Jana Burego, w którą zamieszany jest szef NIK, o czym poinformowała prokuratura?
Prokuraturę w tej sprawie oceniam dwupłaszczyznowo: oczywiście należy prowadzić to śledztwo i postawić winnych przed sądem, ale można dostrzec w działaniach prokuratury poddawanie się presji politycznej. Przypomnę, że afera z Burym wyszła na jaw, gdy w Sejmie decydowała się kluczowa z punktu widzenia Platformy sprawa - głosowanie nad odwołaniem ministra Sienkiewicza. Z kolei teraz śledczy zastosowali ten sam trick, co w przypadku Smoleńska – prokuratura ujawniła wybiórczo dowody ze sprawy. Bo przecież do podobnego procederu doszło w sprawie niezależnych profesorów badających tragedię – prokuratura dokonała wówczas kontrolowanego przecieku, który wypaczał sens zeznań naukowców.
W tym kontekście należy zapytać również w sprawie Burego: dlaczego prokuratura akurat w tym postępowaniu wybiera sobie dowolne cytaty i przedstawia je dziennikarzom? Przy całym dystansie do działań Jana Burego - bardzo krytycznie patrzę na działalność prokuratury. Tym niemniej sprawa jest tak kluczowa, że jeśli można dołożyć cegiełkę do jej ujawnienia - a myślę, że taśma, którą ujawniliśmy na antenie Telewizji Republika wnosi pewną wiedzę przy ustawianiu stanowisk w NIK - to jako dziennikarze musimy to zrobić.
Obie te sprawy można więc łączyć tylko w tym sensie, że to, co kilka dni temu ujawniła prokuratura, było impulsem dla nas, by drążyć temat i opublikować nagrania z rozmowy Kwiatkowski-Bieńkowska.
To jeszcze chwilę o Elżbiecie Bieńkowskiej. Z taśm wyłania się obraz pani minister, a nawet pani wicepremier, która ma dobrą zabawę z patologii panujących w polskich państwie.
Niestety tak. Mnie przeraża jedna rzecz – fakt, że wypływające informacje tego kalibru nie wywołują silnej reakcji społecznej i w efekcie spływają po zainteresowanych jak woda po kaczce. Kiedyś klimat przyzwolenia na takie postawy wiązałam z polską specyfiką, teraz mam przekonanie, że problem korupcji politycznej sięga daleko wyżej i staje się normą także w działaniach instytucji unijnych.
To smutne, ale panuje przyzwolenie na takie postawy. Gdyby funkcjonowały sprawne mechanizmy, które powodowałyby, że presja opinii publicznej eliminuje zdemoralizowanego polityka z życia społecznego, to dzisiaj Elżbieta Bieńkowska musiałaby się pakować z Brukseli. Pyta pan, czy Bieńkowska poniesie jakąkolwiek odpowiedzialność – widzę to marnie z tego punktu widzenia, że klimat przyzwolenia na tego typu postawy jest powszechny. To, co kiedyś było nie do pomyślenia – na przykład szydzenie z własnego państwa, jego instytucji i nawet patriotyzmu – w tej chwili jest czymś pożądanym. To szalenie smutne.
Czy według pani wiedzy opinia publiczna pozna treść kolejnych taśm? Mówi się nagraniu Tusk-Kulczyk, sama pani wspomniała o taśmie Kulczyk-Kwiatkowski.
Moim zdaniem prędzej czy później poznamy kolejne nagrania. To jedynie kwestia czasu.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Nowość!
Książka, którą trzeba przeczytać:„Matrix III Rzeczypospolitej. Pozory wolności”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przykład?
Przykładem jest to, że w tak kontrowersyjnych sprawach jak katastrofa smoleńska jego raport był bardzo przychylny dla ekipy rządzącej. Pomijam nawet fakt, że w tej kwestii był trochę sędzią we własnej sprawie, ale oczekiwałabym, by oderwał się od środowiska dawnych kolegów i spojrzał na tę sprawę głębiej, zwłaszcza, że sam był na miejscu tragedii 10 kwietnia. Wiedział, kto i za co ponosił odpowiedzialność. Abstrahując od tego, co myślimy o przyczynach samej katastrofy, nie doszłoby do niej, gdyby wszyscy funkcjonariusze państwa działali prawidłowo.
Wróćmy jeszcze do taśm. Czy łączyłaby pani sprawę ujawnionych nagrań z rozmowy Bieńkowska-Kwiatkowski z aferą Jana Burego, w którą zamieszany jest szef NIK, o czym poinformowała prokuratura?
Prokuraturę w tej sprawie oceniam dwupłaszczyznowo: oczywiście należy prowadzić to śledztwo i postawić winnych przed sądem, ale można dostrzec w działaniach prokuratury poddawanie się presji politycznej. Przypomnę, że afera z Burym wyszła na jaw, gdy w Sejmie decydowała się kluczowa z punktu widzenia Platformy sprawa - głosowanie nad odwołaniem ministra Sienkiewicza. Z kolei teraz śledczy zastosowali ten sam trick, co w przypadku Smoleńska – prokuratura ujawniła wybiórczo dowody ze sprawy. Bo przecież do podobnego procederu doszło w sprawie niezależnych profesorów badających tragedię – prokuratura dokonała wówczas kontrolowanego przecieku, który wypaczał sens zeznań naukowców.
W tym kontekście należy zapytać również w sprawie Burego: dlaczego prokuratura akurat w tym postępowaniu wybiera sobie dowolne cytaty i przedstawia je dziennikarzom? Przy całym dystansie do działań Jana Burego - bardzo krytycznie patrzę na działalność prokuratury. Tym niemniej sprawa jest tak kluczowa, że jeśli można dołożyć cegiełkę do jej ujawnienia - a myślę, że taśma, którą ujawniliśmy na antenie Telewizji Republika wnosi pewną wiedzę przy ustawianiu stanowisk w NIK - to jako dziennikarze musimy to zrobić.
Obie te sprawy można więc łączyć tylko w tym sensie, że to, co kilka dni temu ujawniła prokuratura, było impulsem dla nas, by drążyć temat i opublikować nagrania z rozmowy Kwiatkowski-Bieńkowska.
To jeszcze chwilę o Elżbiecie Bieńkowskiej. Z taśm wyłania się obraz pani minister, a nawet pani wicepremier, która ma dobrą zabawę z patologii panujących w polskich państwie.
Niestety tak. Mnie przeraża jedna rzecz – fakt, że wypływające informacje tego kalibru nie wywołują silnej reakcji społecznej i w efekcie spływają po zainteresowanych jak woda po kaczce. Kiedyś klimat przyzwolenia na takie postawy wiązałam z polską specyfiką, teraz mam przekonanie, że problem korupcji politycznej sięga daleko wyżej i staje się normą także w działaniach instytucji unijnych.
To smutne, ale panuje przyzwolenie na takie postawy. Gdyby funkcjonowały sprawne mechanizmy, które powodowałyby, że presja opinii publicznej eliminuje zdemoralizowanego polityka z życia społecznego, to dzisiaj Elżbieta Bieńkowska musiałaby się pakować z Brukseli. Pyta pan, czy Bieńkowska poniesie jakąkolwiek odpowiedzialność – widzę to marnie z tego punktu widzenia, że klimat przyzwolenia na tego typu postawy jest powszechny. To, co kiedyś było nie do pomyślenia – na przykład szydzenie z własnego państwa, jego instytucji i nawet patriotyzmu – w tej chwili jest czymś pożądanym. To szalenie smutne.
Czy według pani wiedzy opinia publiczna pozna treść kolejnych taśm? Mówi się nagraniu Tusk-Kulczyk, sama pani wspomniała o taśmie Kulczyk-Kwiatkowski.
Moim zdaniem prędzej czy później poznamy kolejne nagrania. To jedynie kwestia czasu.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Nowość!
Książka, którą trzeba przeczytać:„Matrix III Rzeczypospolitej. Pozory wolności”.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/264227-anita-gargas-tasma-bienkowska-kwiatkowski-pokazuje-przyzwolenie-na-patologie-w-panstwie-predzej-czy-pozniej-poznamy-kolejne-nagrania-to-tylko-kwestia-czasu-nasz-wywiad?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.