Prof. Bugaj o niezaproszeniu Kopacz przez "Solidarność": „Proszę sobie wyobrazić reakcję zebranych, gdyby premier się pojawiła. Jej pomysły nie stwarzają dobrej rekomendacji”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Premier w żaden sposób nie była związana z ruchem „Solidarności”. W roku 1980 i chyba kilka lat potem była działaczką Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, a więc partii satelickiej wobec komunistów. To nie stwarza rekomendacji

— ocenia prof. Ryszard Bugaj i przypomina, że takiej rekomendacji nie stwarzają także „nieprzemyślane pomysły” szefowej rządu.

Choćby takie, że ona w referendum chce pytać o przywileje związków zawodowych – nie mówiąc, o jakie przywileje chodzi – to Ewa Kopacz jest postrzegana jako niechętna tradycji „Solidarności” i związkowi, który uważa się za kontynuatora tego ruchu

— podkreśla prof. Bugaj i zauważa, że wobec takich działań premier jej pojawienie się na obchodach mogło być jeszcze większą porażką.

Proszę sobie wyobrazić, że premier Kopacz się pojawia. Reakcja zebranych pewnie byłaby bardzo negatywna: gwizdy, tupanie i tak dalej. To byłby większy problem! Ubolewam, że jest tak, jak jest, ale nie rozdzierałbym szat. Alternatywa mogłaby być gorsza. Nie bez znaczenia jest stwarzanie wrażenia, że niektórzy ludzie są odrzucani przez sam związek. Nawet Borusewicz – ktoś o ogromnych zasługach historycznych, kto potem, podczas protestów przed parlamentem zdecydował, że protestujący nie mogą wejść do gmachu

— stwierdza Ryszard Bugaj.

Z kolei donosząc się do wypowiedzi liderów Platformy i PiS podczas rocznicowych uroczystości i różnej oceny historii, profesor zaznacz, że ważna jest efektywna współpraca w sprawach bieżących:

Doświadczenia innych krajów i Polski pokazują, że pewne wydarzenia historyczne mają trwałe następstwa dzielące, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Ważniejsze, żeby w praktycznych, bieżących sprawach pojawiały się normalne relacje.

Nie podziela on także opinii premier Ewy Kopacz, że dzisiejsza „Solidarność” dąży do monopolu jednej partii.

Dzisiaj partie polityczne rywalizują w mechanizmach dosyć demokratycznych o to, kto uzyska prawo rządów. Nie można mówić, że „S” opowiedziała się za monopolem. Piotr Duda opowiedział się za partią, która – zobaczymy jak będzie to realizować – akcentuje, że szereg postulatów związku wpisze do programu rządowego. I ja się nie bardzo dziwię. Zresztą lider „S” zastrzegł, że jeżeli postulaty nie będą realizowane, to poparcie dla PiS zostanie wycofane

— dodał prof. Bugaj.

CZYTAJ WIĘCEJ: Szefowa skrajnie antypracowniczej partii domaga się szacunku od związków zawodowych

mmil/fakt.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych