Przede wszystkim politycy PO, w tym spec od hajhitlowania Protasiewicz i intelektualista Rutnicki, nie znają konstytucji albo udają, że jej nie znają. Z Bronisławem Komorowskim mieli lekko, łatwo i przyjemnie, bo on swoich konstytucyjnych prerogatyw w kwestiach polityki zagranicznej nie wykonywał. Ale to nie zmienia faktu, że obowiązuje art. 126. 1. konstytucji:
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej.
Skoro jest najwyższym przedstawicielem, to ma z tego powodu różne prawa i jakąś autonomię. Oczywiście prezydent nie może udawać, że nie ma w konstytucji art. 133. 3.:
Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem
oraz art. 146. 9.:
[Rada Ministrów] sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie stosunków z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi,
lecz one go nie ubezwłasnowolniają. „Współdziałanie” oraz „ogólne kierownictwo” nie czynią jednak z prezydenta RP statysty czy kamerdynera rządu.
Andrzej Duda dlatego jest od początku swojej prezydentury tak mocno atakowany, szczególnie w kwestiach polityki zagranicznej, że próbuje egzekwować swoje konstytucyjne uprawnienia. Za to samo był atakowany prezydent Lech Kaczyński. Warto jednak przypomnieć, że w pełni ze swoich uprawnień korzystał także prezydent Aleksander Kwaśniewski i to nie spodobało się Leszkowi Millerowi, gdy był premierem. Tylko z Bronisławem Komorowskim nie było żadnych problemów, ale to tylko pokazuje jak stracone były lata, kiedy był on prezydentem. Bo w żaden sposób do niczego nie był w stanie rządu zmusić, gdy ten postępował głupio w polityce zagranicznej (w krajowej zresztą też) ani nie potrafił niczego skorygować.
Nie dziwię się, że rząd PO wolałby mieć na stanowisku prezydenta jakąś niemotę, tym bardziej, gdy premierem jest Ewa Kopacz, ale „to se ne vrati, pane Havranek”. Tymczasem ma Andrzeja Dudę, który chce w pełni korzystać z konstytucyjnych uprawnień. I zaczyna korzystać. Stąd wściekłe ataki polityków PO, w tym tych pokroju specjalisty od hajhitlowania Protasiewicza czy intelektualisty Rutnickiego. Stąd miotanie się Ewy Kopacz, która jak dziecko cukierków domaga się różnych rzeczy od prezydenta Dudy. Stąd ataki prorządowych mediów, które przyzwyczaiły się do pełnienia straży przy żyrandolu Bronisława Komorowskiego. Można na to odpowiedzieć Asnykiem: „Wy nie cofniecie życia fal!/ Nic skargi nie pomogą -/ Bezsilne gniewy, próżny żal!/ Świat pójdzie swoją drogą”. W wypadku Andrzeja Dudy to nie będzie żyrandolowa prezydentura. Bo po prostu szkoda Polski.
Prawdziwe oblicze Bronisława Komorowskiego w najnowszej książce Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Przeczytaj koniecznie!
Pozycja dostępna wSklepiku.pl.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przede wszystkim politycy PO, w tym spec od hajhitlowania Protasiewicz i intelektualista Rutnicki, nie znają konstytucji albo udają, że jej nie znają. Z Bronisławem Komorowskim mieli lekko, łatwo i przyjemnie, bo on swoich konstytucyjnych prerogatyw w kwestiach polityki zagranicznej nie wykonywał. Ale to nie zmienia faktu, że obowiązuje art. 126. 1. konstytucji:
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej.
Skoro jest najwyższym przedstawicielem, to ma z tego powodu różne prawa i jakąś autonomię. Oczywiście prezydent nie może udawać, że nie ma w konstytucji art. 133. 3.:
Prezydent Rzeczypospolitej w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady Ministrów i właściwym ministrem
oraz art. 146. 9.:
[Rada Ministrów] sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie stosunków z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi,
lecz one go nie ubezwłasnowolniają. „Współdziałanie” oraz „ogólne kierownictwo” nie czynią jednak z prezydenta RP statysty czy kamerdynera rządu.
Andrzej Duda dlatego jest od początku swojej prezydentury tak mocno atakowany, szczególnie w kwestiach polityki zagranicznej, że próbuje egzekwować swoje konstytucyjne uprawnienia. Za to samo był atakowany prezydent Lech Kaczyński. Warto jednak przypomnieć, że w pełni ze swoich uprawnień korzystał także prezydent Aleksander Kwaśniewski i to nie spodobało się Leszkowi Millerowi, gdy był premierem. Tylko z Bronisławem Komorowskim nie było żadnych problemów, ale to tylko pokazuje jak stracone były lata, kiedy był on prezydentem. Bo w żaden sposób do niczego nie był w stanie rządu zmusić, gdy ten postępował głupio w polityce zagranicznej (w krajowej zresztą też) ani nie potrafił niczego skorygować.
Nie dziwię się, że rząd PO wolałby mieć na stanowisku prezydenta jakąś niemotę, tym bardziej, gdy premierem jest Ewa Kopacz, ale „to se ne vrati, pane Havranek”. Tymczasem ma Andrzeja Dudę, który chce w pełni korzystać z konstytucyjnych uprawnień. I zaczyna korzystać. Stąd wściekłe ataki polityków PO, w tym tych pokroju specjalisty od hajhitlowania Protasiewicza czy intelektualisty Rutnickiego. Stąd miotanie się Ewy Kopacz, która jak dziecko cukierków domaga się różnych rzeczy od prezydenta Dudy. Stąd ataki prorządowych mediów, które przyzwyczaiły się do pełnienia straży przy żyrandolu Bronisława Komorowskiego. Można na to odpowiedzieć Asnykiem: „Wy nie cofniecie życia fal!/ Nic skargi nie pomogą -/ Bezsilne gniewy, próżny żal!/ Świat pójdzie swoją drogą”. W wypadku Andrzeja Dudy to nie będzie żyrandolowa prezydentura. Bo po prostu szkoda Polski.
Prawdziwe oblicze Bronisława Komorowskiego w najnowszej książce Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Przeczytaj koniecznie!
Pozycja dostępna wSklepiku.pl.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/263638-rzad-po-chcialby-miec-prezydenta-niemote-ale-to-se-ne-vrati-pane-havranek-jest-andrzej-duda?strona=2