Słynny list do byłego prezydenta Bronisław Komorowskiego, który został do niego wysłany już po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy, na adres Kancelarii Prezydenta RP może okazać się nieudolną próbą prowokacji. Niewykluczone, że zrozpaczoną matką 17-letniego autora jest kobieta, która ma na swoim koncie kilka artykułów opublikowanych ma łamach gazety Adama Michnika.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Miła dla oka adnotacja na liście do Komorowskiego: „Adresat nie pracuje w Kancelarii Prezydenta”
To właśnie Katarzyna Kukieła opowiadała „Gazecie Wyborczej”, jak to bezduszna kancelaria Andrzeja Dudy odesłała list jej syna, w którym można znaleźć napisy „100 % mężczyzny” i „Szacun Bronek!” (dosyć skromna forma, jak na list, nieprawdaż?).
Jak podaje portal zelaznalogika.net, z poszukiwań w przepastnych archiwach „Gazety Wyborczej” wynika, że w 2002 roku dla krakowskiego oddziału gazety Adama Michnika co najmniej 3 artykuły napisała…. Katarzyna Kukieła.
Zbieżność nazwisk? Matka autora listu do Bronisława Komorowskiego również jest z Krakowa. To zbyt mało pokrywających się faktów? Dodajmy, że pani Kukiełka ma trzech synów, których wiek zgadza się z autorem listu.
Przyjmując, że autorem listu nie jest dziennikarka „Gazety Wyborczej”, i tak nie można pozbyć się złudzenia, że korespondencja adresowana do Bronisława Komorowskiego to zaplanowana próba zdyskredytowania (przynajmniej w zamyśle inicjatorów) Andrzeja Dudy.
Jak trafnie zauważa portal zelaznalogika.net, gdyby kancelaria przejęła list do Bronisława Komorowskiego traktując go jako korespondencję dla obecnie urzędującej głowy państwa, „Gazeta Wyborcza” zapewne alarmowałaby, że Andrzej Duda czyta cudzie list. Ponadto, Andrzej Duda dokonał zmiany najwyższych urzędników w Kancelarii Prezydenta RP, a nie osoby odpowiedzialne za segregację korespondencji! Dlatego osoba, która odesłała list do nadawcy musiała pracować jeszcze w kancelarii Bronisława Komorowskiego.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Słynny list do byłego prezydenta Bronisław Komorowskiego, który został do niego wysłany już po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy, na adres Kancelarii Prezydenta RP może okazać się nieudolną próbą prowokacji. Niewykluczone, że zrozpaczoną matką 17-letniego autora jest kobieta, która ma na swoim koncie kilka artykułów opublikowanych ma łamach gazety Adama Michnika.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Miła dla oka adnotacja na liście do Komorowskiego: „Adresat nie pracuje w Kancelarii Prezydenta”
To właśnie Katarzyna Kukieła opowiadała „Gazecie Wyborczej”, jak to bezduszna kancelaria Andrzeja Dudy odesłała list jej syna, w którym można znaleźć napisy „100 % mężczyzny” i „Szacun Bronek!” (dosyć skromna forma, jak na list, nieprawdaż?).
Jak podaje portal zelaznalogika.net, z poszukiwań w przepastnych archiwach „Gazety Wyborczej” wynika, że w 2002 roku dla krakowskiego oddziału gazety Adama Michnika co najmniej 3 artykuły napisała…. Katarzyna Kukieła.
Zbieżność nazwisk? Matka autora listu do Bronisława Komorowskiego również jest z Krakowa. To zbyt mało pokrywających się faktów? Dodajmy, że pani Kukiełka ma trzech synów, których wiek zgadza się z autorem listu.
Przyjmując, że autorem listu nie jest dziennikarka „Gazety Wyborczej”, i tak nie można pozbyć się złudzenia, że korespondencja adresowana do Bronisława Komorowskiego to zaplanowana próba zdyskredytowania (przynajmniej w zamyśle inicjatorów) Andrzeja Dudy.
Jak trafnie zauważa portal zelaznalogika.net, gdyby kancelaria przejęła list do Bronisława Komorowskiego traktując go jako korespondencję dla obecnie urzędującej głowy państwa, „Gazeta Wyborcza” zapewne alarmowałaby, że Andrzej Duda czyta cudzie list. Ponadto, Andrzej Duda dokonał zmiany najwyższych urzędników w Kancelarii Prezydenta RP, a nie osoby odpowiedzialne za segregację korespondencji! Dlatego osoba, która odesłała list do nadawcy musiała pracować jeszcze w kancelarii Bronisława Komorowskiego.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/262915-list-do-bronka-zwrocony-przez-kancelarie-prezydenta-rp-sprokurowany-przez-dziennikarke-gazety-wyborczej-zaskakujaca-zbieznosc-nazwisk-i-faktow