Jan Rokita: żeby PiS nie wygrało wyborów, musiałaby wybuchnąć bomba atomowa

Fot. wPolityce.pl/Gił
Fot. wPolityce.pl/Gił

To, że PiS wygra wybory, jest jasne od I tury wyborów prezydenckich. Pytanie tylko, czy będzie rządził sam, czy w jakiejś konfiguracji. Żeby PiS nie wygrało wyborów, musiałaby wybuchnąć bomba atomowa -

Były polityk, obecnie publicysta, przekonuje, że Prawo i Sprawiedliwość stawia obecnie na problematykę socjalną w stopniu wcześniej nie znanym:

Mowa programowa Beaty Szydło z Katowic sprzed kilku tygodni była zdumiewająca, w całości poświęcona problematyce socjalnej. Przeciwnikiem stał się kapitalista, przede wszystkim zagraniczny, a partnerami do robienia polityki rozmaite upośledzone grupy społeczne. Ta wizja świata jawi mi się jako w PiS-ie całkowicie nowa. Do tej pory podstawowa dychotomia, która rządziła ideologią tej partii, dzieliła ludzi na mainstream i niezłomnych. Gdzie teraz są zdeprawowane elity, które zniszczyły państwo polskie, gdzie są sprzedajni sędziowie, korporacje opanowane przez nepotyzm, służby specjalne rządzące gospodarką? Te pytania PiS-owskiej polityki wynikały po części z przesadzonej, ale po części z prawdziwej diagnozy. Tymczasem Beata Szydło nawet do tej diagnozy nie nawiązała! Jej wyrzeczenie się ideologii PiS-owskiej – jeśli by traktować „mowę katowicką” jako rzeczywisty plan polityczny – było totalne. Odpowiadając na pana pytanie wprost – to jest kompletnie inny PiS.

Rokita ocenia, że największym od lat problemem polskiej polityki jest „ta podziemna rzeka, która podmywa polską państwowość, przez co miliony obywateli otwarcie głoszą totalny brak zaufania do instytucji państwowych. Niektórzy uważają wręcz, że jest to państwo okupacyjne”:

Na dodatek, co najgorsze, są to ludzie, którzy głęboko wierzą w tradycję narodową, patriotyczną, powstańczą. Jeżeli faktycznie pierwszy rok czy dwa lata prezydentury Dudy spowodowałyby, że ta rzeka stanie się strumykiem, byłoby to wielkie osiągnięcie. Nie wiem, czy to możliwe, ale są na to pewne szanse.

W opinii Rokity, celu tego nie był w stanie zrealizować Bronisław Komorowski:

Komorowski – przy różnych swoich zaletach – stał się drugą po Donaldzie Tusku symboliczną postacią tego konfliktu. Jako osoba zaangażowana niesłychanie mocno w posmoleńską awanturę emocjonalną, która miała miejsce w Warszawie w 2010 r., jako strona w kwestii, która ma wymiar przede wszystkim tożsamościowo-symboliczny, był od tamtego czasu na straconej pozycji. Niezależnie od tego, ile by wypowiedział sloganów patriotycznych i wezwań do jedności, nie miało to już żadnego znaczenia. Część społeczeństwa traktowała jego deklaracje jako zakłamane. Duda ma szansę, ponieważ dla tej części opinii publicznej jest wiarygodny. Widać entuzjazm ludzi, którzy w ostatnich latach traktowali sami siebie nie jak obywateli, ale jak poddanych tego państwa. Mówię tu jednak cały czas o kwestiach świadomości obywatelskiej, a nie realiach polityki.

Sil

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.