„wSieci”: Kiedyś wszyscy byliśmy milionerami. Krajem milionerów przestaliśmy być 1 stycznia 1995 r., kiedy weszło do obiegu pięć nowych banknotów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wikipedia.org/wSieci
Fot. wikipedia.org/wSieci

Zaledwie 20 lat temu zarabialiśmy miesięcznie więcej niż dziś niektórzy z setki najbogatszych Polaków

— pisze Ewa Wesołowska na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci”.

Autorka artykułu przypominana czasy, Polacy posługiwali się banknotami o zupełnie innych nominałach niż obecnie. Byliśmy wtedy milionerami, choć siła nabywcza pieniądza tego nie wskazywała.

Przeciętny Polak zarabiał wówczas 5 mln zł, za najtańsze auto, czyli Fiata 126, trzeba było zapłacić 80 mln zł (tylko 20 mln zł więcej, niż dzisiaj będzie kosztować remont mostu Łazienkowskiego). Przedsiębiorcy liczyli swoje przychody, a nawet zyski, w miliardach, na budżet państwa składały się biliony złotych. Nawet na codzienne zakupy chodziło się z wypchanymi portfelami. To „bogactwo” było schedą po rządach PRL, które zafundowały nam wysoką inflację. Swoje zrobił też okres transformacji ustrojowej (m.in. zniesienie kartek na żywność, indeksacja płac o wskaźnik inflacji). W efekcie wszystko drożało w astronomicznym tempie. Na przykład w 1988 r. ceny wzrosły o 60 proc. w stosunku do roku poprzedniego, w roku 1989 r. aż o 250 proc., a rekord padł w 1990 r., kiedy to inflacja wyniosła ponad 585 proc.

— przypomina dziennikarka.

Sytuacja zaczęła się poprawiać, kiedy zaczęto realizować plan Balcerowicza - w 1991 r. roczna wartość inflacji wyniosła ok. 70 proc., w kolejnych zmniejszyła się do ponad 30 proc. Rząd mógł wtedy myśleć o denominacji polskiego pieniądza.

Krajem milionerów przestaliśmy być 1 stycznia 1995 r. Wtedy to weszło do obiegu pięć nowych banknotów: 10, 20, 50, 100 i 200 zł

— pisze Ewa Wesołowska i dodaje:

Jak przeliczano stare złote na nowe? Prosto: za jedną nową złotówkę trzeba było dać 10 tys. starych (banknot ze Stanisławem Wyspiańskim). Za to nominał 100 zł (z Waryńskim) wart był po denominacji 1 gr. Miliony zmieniły się więc w setki złotych, miliardy — w setki tysięcy, zamiast w bilionach liczono zaś w setkach milionów. Przeprowadzono wielką kampanię informacyjną, ale chyba najbardziej pomocny w przeliczaniu okazał się wierszyk: „Zasłoń palcem zera cztery, zyskasz złoty nowej ery”. Przez dwa lata wszystkie sklepy, restauracje, bary, punkty usługowe miały obowiązek wywieszania cen zarówno w starych, jak i nowych złotych.

Autorka przypomina również denominację ogłoszoną 28 października 1950 r.

Ceny i płace przeliczano w relacji 100 do 3, czyli za każde 100 zł starych pracownicy dostawali 3 nowe. W tej samej relacji zamieniano wkłady na rachunkach bankowych, ale tylko do 100 tys. zł. Ci, którzy trzymali pieniądze w gotówce w domu (była ich zdecydowana większość), za każdą starą złotówkę dostawali 1 nową. Co więcej, wymianę pieniędzy można było przeprowadzać tylko do 8 listopada, czyli przez osiem dni. Kto nie zdążył, starymi banknotami mógł napalić w piecu. Z wyliczeń ekspertów wynika, że Polacy stracili wówczas ok. 750 mln ówczesnych dolarów, czyli 2/3 swoich oszczędności. Propaganda z tamtego czasu podkreślała jednak, że „na reformie zyskują klasa robotnicza i masy ludowe”. Tracą zaś tylko „kułacy” i „spekulanci”, którzy za trzymaną w skarpecie gotówkę wykupowali żywność i inne towary, po to by później odsprzedawać je „ludowi pracującemu po lichwiarskich stawkach

— dodała autorka.

Cały artykuł o powojennych denominacjach złotówki we „wSieci”, w sprzedaży od 10 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl /e-wydanie.html.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych