Bez dopisania dodatkowych pytań referendum nie ma sensu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Mniej niż miesiąc dzieli nas od referendum, które zostawił nam w spadku po sobie Bronisław Komorowski. Wszyscy bez wątpienia pamiętamy, że ten plebiscyt wynikł wyłącznie z przyczyn koniunkturalnych, jakimi były strach i panika byłego Prezydenta w związku z jego porażką w I turze wyborów. Uczestnicy referendum będą odpowiadać na pytania, z których pierwsze jest niezgodne z Konstytucją, drugie nie zostało jasno sformułowane, zaś trzecie jest już nieaktualne.

Oznacza to, że polski podatnik zapłaci 100 mln zł za farsę, tylko dlatego że Bronisław Komorowski wiązał z nią nadzieję na poprawę swoich wyników sondażowych. Obnaża to rzeczywisty poziom dojrzałości naszej demokracji oraz poziom kultury politycznej środowiska, z którego wywodzi się były Prezydent.

Podkreślmy, że jeśli Polacy opowiedzą się za zmianą ordynacji wyborczej na jednomandatową, to niezależnie od frekwencji taka decyzja nie będzie wiążąca, ponieważ stoi temu na przeszkodzie konstytucyjny zapis o proporcjonalności wyborów do Sejmu RP. Pytanie o finansowanie partii politycznych sformułowano w taki sposób, że niezależnie od wyniku głosowania nie wynikają z niego żadne konkretne skutki. Natomiast kwestia „rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika” to elementarz państwa prawa, który nie tylko wynika z Konstytucji, ale i został niedawno zawarty bezpośrednio w przepisach ustawy Ordynacja podatkowa.

Należy również zauważyć, że pytania zadane w referendum nie wynikają z żadnych realnych potrzeb społecznych, które były sygnalizowane rządzącym w toku kadencji. Miliony podpisów pod wnioskami referendalnymi biorącymi się z autentycznych trosk Polaków ekipa PO-PSL wyrzucała do śmieci. W zamian dostaliśmy wątpliwe konstytucyjnie referendum dotyczące kwestii, które obchodzą relatywnie niewielką część społeczeństwa.

W związku z tym grozi nam kolejna kompromitacja, jaką będzie prawdopodobnie dramatycznie niska frekwencja. Przypuszczam, że na tak postawione pytania wielu Polaków nie będzie chciało odpowiadać. Na dzień dzisiejszy głosowaniem zainteresowana jest niewielka część społeczeństwa, zaś kampania referendalna praktycznie się nie toczy.

Jedynym sposobem, by nadać temu referendum sens, jest dopisanie do niego pytań, pod którymi społeczni inicjatorzy zebrali wcześniej miliony podpisów. Taką sprawą jest zarówno problem sześciolatków, jak i kwestia zakazu prywatyzacji Lasów Państwowych. Bez wątpienia warto również zadać pytanie o cofnięcie wymierzonej w społeczeństwo „reformy” emerytalnej, przeprowadzonej przez koalicję PO-PSL.

Takie referendum wzbudziłoby powszechne zainteresowanie, bowiem dotyczyłoby kwestii rzeczywiście budzących emocje społeczne. Przypuszczam, że w razie dopisania tych pytań frekwencja przy urnach mogłaby być rekordowa.

Z tego powodu gorąco popieram wniosek prezes Beaty Szydło oraz szefa „Solidarności” Piotra Dudy, którzy ponowili swój apel o dopisanie do referendum pytań odnoszących się do powyższych problemów. Mam nadzieję, że nowy Prezydent przychyli się do ich prośby, odpowiednio zmieniając za zgodą Senatu swoje postanowienie w tym zakresie.

Jeśli nie uda się, choćby z przyczyn technicznych, dopisać wspomnianych pytań, to w moich oczach referendum w takim kształcie nie będzie miało sensu. Pod żadnym pozorem nie wzywam do bojkotu głosowania, jednak sam wówczas z pewnością nie wezmę w nim udziału.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych