Jeden dzień prezydenta Andrzeja Dudy i cały miesiąc jeżdżenia Pendolino przez premier Kopacz poszedł w nicość. Obnażona została różnica pomiędzy majestatem, a jarmarcznością.
Dzień zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy to jeden z najpiękniejszych dni w naszej historii. Gdybyśmy zapragnęli zrobić teoretyczny portret wymarzonego prezydenta, to wyszedł by nam wypisz wymaluj właśnie Andrzej Duda. Człowiek z klasą, charyzmą, obdarzony darem jasnej mowy. Jego trzy przemówienia wygłoszone 6 sierpnia powinny być używane jako wzorce w szkołach gdzie uczą trudnej sztuki oracji. Szczególnie kontrast pomiędzy nim, a poprzednikiem może powodować u odbiorców objawy szoku. Tyle lat przekonywano nas, że nienormalność jest normalnością, więc pojawienie się nagle normalności w pięknym wydaniu, wywołuje przeróżne reakcje.
W trudnej sytuacji została postawiona kasta trzymająca władze, przyzwyczajona od lat do państwowych synekur i sprzyjające jej media. Oj, w trudnej. Przecież nie mogą nie dostrzegać kogo zesłała nam Opatrzność. Alarm! Zróbmy coś! Tylko co? Większość chwytów jest już wyświechtanych i mało przekonujących, brną więc wytyczonymi niegdyś koleinami.
Próbują reaktywować przemysł pogardy jakim osaczyli Lecha Kaczyńskiego i ówczesny PiS.
Te próby wyglądają jednak jak pływanie rozpaczliwcem w zardzewiałej wannie.
Zaproszenie przez stacje informacyjne do komentowania w dniu tak podniosłym Palikota świadczy o zupełnej desperacji, ale też i sporej podłości.
Palikot był przecież główny rozgrywającym w poniżaniu Lecha Kaczyńskiego. To on z miną greckiego filozofa wygłaszał mantry w stylu – mamy chama za prezydenta.
Tylko wtedy był to przedstawiciel wspaniałej Platformy. Bogacz, przedsiębiorca, producent jakże szanowanych u nas napojów alkoholowych. Człowiek z wyższych sfer. Dzisiaj kiedy wyciąga się przed kamerę niechlujnego, zarośniętego luja i ten pluje na prawego człowieka, to ustawką cuchnie na kilometry. A odraza do tych, którzy coś takiego aranżują narasta.
Schematy nie działają zupełnie. Za Andrzejem Dudą stoi prezes. Słabe. Andrzej Duda będzie prezydentem pisowców. Słabe. Będzie jeździł po Polsce i wspierał kampanie PiS. Słabe. Duda jest „kościołkowy”. Słabe.
Reszta też w podobnym stylu.
Tu trzeba pochwalić rzecznika rządu Cezarego Tomczyka, który zrozumiał, że palnął głupstwo i wycofał swój tweet wstawiony tuż po orędziu.
A brzmiał on tak: „Myślałem, że kampania wyborcza się zakończyła, a orędzie będzie państwowe, będzie duże… jest małe…szkoda”
To było w kanonie bzdurnych i od zawczasu przygotowanych oskarżeń, że pierwsze przemówienie po zaprzysiężeniu zawiera elementy kampanii wyborczej PiS.
Krystyna Janda trąbiąca ostrzegać w internecie, że nadchodzi znowu ten straszny PiS i prawicowe oszołomstwo, wzbudza politowanie poziomem oglądu rzeczywistości.
Gdy dodamy do tego słowa Adama Michnika skierowane do prezydenta Dudy: „Życzę, by umiał Pan szanować mądrzejszych od siebie”, mamy dopełnienie bezradności, a wręcz umysłowego upadku osób stojących na czele salonowego ataku.
Żyjemy w innych czasach, niż dziesięć lat temu. Rynek mediów nie jest już domeną jednej opcji. Internet nie jest opanowany przez antypisowskich trolli. A wprost przeciwnie obnaża miernotę PO.
Andrzej Duda to kochany przez naród prezydent wszystkich porządnych Polaków. Jego niezłomna i uczciwa postawa sprawia, że wszelkie próby niecnych przytyków są skazane na niepowodzenie.
Sięgnięcie po przemysł pogardy skończy się dla amatorów tego typu wstrętnych sztuczek klęską, a i ośmieszeniem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/261731-siegniecie-po-przemysl-pogardy-skonczy-sie-dla-amatorow-tego-typu-wstretnych-sztuczek-kleska-i-osmieszeniem