Pędząca Platforma. Kamiński na Cimoszewiczu i Giertychem pogania

Fot. PAP/Marcin Obara
Fot. PAP/Marcin Obara

Scenariusz jak w klasycznym horrorze – w trakcie trzęsienia ziemi na zielonej wyspie wybucha pożar w burdelu, potem napięcie stopniowo rośnie. W miarę wzrostu częstotliwości rzewnych uśmiechów na twarzy premier Ewa Kopacz, zaostrza się walka klasowa o miejsca na listach.

Im głośniej o demokracji wewnątrzpartyjnej mówi Joanna Mucha, tym mocniej naciskają na premier prorządowe media, żeby położyła kres demokratycznemu rozpasaniu regionalnych baronów.

Bo to jest przezabawna historia z tą wewnątrzpartyjną demokracją w Platformie Obywatelskiej. Patrząc bowiem historycznie, to właśnie owi baronowie w rodzaju Andrzeja Biernata, którzy układają listy pod siebie i swoje partyjne watahy, są najbliżej korzeni i tradycji tej partii. Śp. Maciej Płażyński odszedł z PO rozgoryczony przeniewierstwem Donalda Tuska, a po latach dobitnie podsumował całe szachrajstwo Platformy:

Platforma Obywatelska była obywatelska na początku, a dzisiaj to jest nic nie znaczący przymiotnik. Pamiętam dobrze, jak Donald Tusk, opuszczając Unię Wolności, mówił: zakładamy Platformę po to, żeby nikt z Warszawy nie ustalał nam list wyborczych. I co dzisiaj robi? Siedzi w Warszawie i ustala te listy.

Zatem paradoksalnie to przewodnicząca Kopacz, kompletując w pocie czoła listy w Warszawie, bardziej stanowi zaprzeczenie tradycji Platformy niż Biernat. Fakt, że nie jest to wielka różnica, ona ma kłopot z demokracją, on z prawem. W sumie chaos, kociokwik i rozprzężenie. Kidawa na Kraków, Kopacz na stolicę, Sikorski na Washington Post, a Rostowski na zieloną trawkę. A może Kopacz na Szydłowiec, Schetyna na Wrocław, a Protasiewicz na Frankfurt? Nie, to już lepiej Śledzińska na Łódź, Grabarczyk na lokomotywę, a Biernat na basen…

Dzisiaj Platforma pędzi niczym taczka z obrazu Dudy–Gracza, którą powożą właśnie Kamiński i Giertych. Giertych namawia, żeby pojechać na prawo, Misiek kręci w lewo, w środku Kopacz zastygła w grymasie uśmiechu. Wokół taczki kłębi się ciżba. Jedni wskakują, jak Cimoszewicz, syn starego Cimoszewicza; inni wypadają, jak stary Komorowski, który jednakowoż zdążył przed wypadnięciem wydać całą kasę kancelarii. Nałęcz z Wujcem martwią się, że nie spotkają się ze swoimi następcami, żeby przekazać im wiedzę i doświadczenie. Ale kto się połakomi na doświadczenie przegranych nieudaczników? Kto zechce wysłuchać, co ma do powiedzenia doradca, który dopiero co ogłaszał, że pojednanie z Putinem warte jest każdej ofiary?

Ba, jest gorzej niż na obrazie Dudy-Gracza, bo Gazeta Wyborcza wieszczy smętnie, że Platforma za trzy lata zostanie przejęta przez Kamińskiego i Giertycha. To będzie dopiero numer, jaki nie przyśnił się nawet najstarszym obywatelom z partii obywatelskiej.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych