Bierze się to stąd, że Berlin sporo zainwestował w budowę swojej strefy oddziaływania w Europie Środkowej. Warunkiem powodzenia tej koncepcji był brak zagrożenia wojskowego ze strony Rosji, bo inaczej inwestycje niemieckie wzięłyby w łeb, gdyż wszyscy zaczęliby szukać porozumienia nie z Berlinem, tylko z Waszyngtonem. To właśnie głównie z tego powodu Niemcy stały się tak asertywne wobec Rosji. Zresztą Moskwa miała z tym duży problem. […] Dlatego zaraz potem nastąpiła agresja wojskowa na Ukrainę, gdyż Putin wiedział, że Niemcy nie są w stanie podjąć z nim gry w wymiarze wojskowym. Polska dalej nie była partnerem na tyle ważnym, by się z nim konsultować. Przede wszystkim dlatego, że nie miała własnego stanowiska w żadnej sprawie, co do którego trzeba by było się odnieść
—tłumaczy ekspert ds. międzynarodowych. Jego zdaniem powinna zacząć obowiązywać reguła zakładająca, że źródłem siły Polski w polityce międzynarodowej „jest nasz region”.
Powinniśmy zacząć w naszej polityce uwzględniać interesy mniejszych państw, wystrzegając się przy tym mentorskiego tonu na zasadzie: my mówimy, reszta słucha, bo to jest niewykonalne. Ale przecież większość naszych interesów jest wspólna, skala zagrożenia ze strony Rosji jest podobna. Warto by też pokusić się o to, by przekonać kraje skandynawskie do dołączenia do tej grupy
—twierdzi. Oraz podkreśla, że to tylko pierwszy krok.
Powinniśmy także postarać się o to, by decyzje dotyczące Unii Europejskiej zaczęły podejmować instytucje wpisane do traktatów. By znikły te wszystkie grupy frankfurckie, formaty normandzkie, osobne szczyty eurogrupy. [….] Wystarczająco silne stolice zachowały własną walutę, by to zablokować. Ale ważne jest, by zbudować z nich blok. Stanowisko Warszawy w tej sprawie byłoby na tyle istotne, by oddziaływać na inne stolice regionu
—zaznacza. Według niego Andrzej Duda powinien pojechać z pierwszą wizytą zagraniczną do Tallina, choćby ze względy na ofertę, którą przedstawił nam prezydent Estonii.
Tym bardziej, że zaraz po wyborze Andrzeja Dudy prezydent Ilves ponowił swą ofertę i nie ma powodu, by ją odrzucać. Tym bardziej, że Estonia ma kilka ważnych atutów: jest dobrze zorganizowana, położona w strategicznym miejscu i silnie zagrożona przez Rosję
—uzasadnia politolog. Oraz przekonuje, że „Andrzej Duda nie ma nic do zyskania poprzez prowokowanie konfliktu z Niemcami”.
Owszem, nie wszystkie interesy Warszawy i Berlina są zbieżne, przede wszystkim nasze drogi się rozjeżdżają w sprawie polityki klimatycznej, ale też należy unikać niepotrzebnych zadrażnień. Warto też pamiętać, że lepszego rządu w Niemczech niż obecny mieć nie będziemy - tak się bowiem ułożyła tamtejsza scena polityczna. To sprawia, że w Niemczech mamy de facto bezalternatywną demokrację - wszystkie sensowne partie są obecnie w koalicji rządowej. Naturalny brak zadowolenia z ekipy rządowej nie ma dziś gdzie znaleźć ujścia
—mówi. Jego zdaniem, to, że Angela Merkel zostanie na czwartą kadencję jest prawdopodobne.
I całe szczęście. Inne ugrupowania są bowiem antysystemowe, a przez to nieprzewidywalne. Narzekając na politykę niemiecką, trzeba brać na to poprawkę
—dodaje.
Ryb, Polska The Times
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Bierze się to stąd, że Berlin sporo zainwestował w budowę swojej strefy oddziaływania w Europie Środkowej. Warunkiem powodzenia tej koncepcji był brak zagrożenia wojskowego ze strony Rosji, bo inaczej inwestycje niemieckie wzięłyby w łeb, gdyż wszyscy zaczęliby szukać porozumienia nie z Berlinem, tylko z Waszyngtonem. To właśnie głównie z tego powodu Niemcy stały się tak asertywne wobec Rosji. Zresztą Moskwa miała z tym duży problem. […] Dlatego zaraz potem nastąpiła agresja wojskowa na Ukrainę, gdyż Putin wiedział, że Niemcy nie są w stanie podjąć z nim gry w wymiarze wojskowym. Polska dalej nie była partnerem na tyle ważnym, by się z nim konsultować. Przede wszystkim dlatego, że nie miała własnego stanowiska w żadnej sprawie, co do którego trzeba by było się odnieść
—tłumaczy ekspert ds. międzynarodowych. Jego zdaniem powinna zacząć obowiązywać reguła zakładająca, że źródłem siły Polski w polityce międzynarodowej „jest nasz region”.
Powinniśmy zacząć w naszej polityce uwzględniać interesy mniejszych państw, wystrzegając się przy tym mentorskiego tonu na zasadzie: my mówimy, reszta słucha, bo to jest niewykonalne. Ale przecież większość naszych interesów jest wspólna, skala zagrożenia ze strony Rosji jest podobna. Warto by też pokusić się o to, by przekonać kraje skandynawskie do dołączenia do tej grupy
—twierdzi. Oraz podkreśla, że to tylko pierwszy krok.
Powinniśmy także postarać się o to, by decyzje dotyczące Unii Europejskiej zaczęły podejmować instytucje wpisane do traktatów. By znikły te wszystkie grupy frankfurckie, formaty normandzkie, osobne szczyty eurogrupy. [….] Wystarczająco silne stolice zachowały własną walutę, by to zablokować. Ale ważne jest, by zbudować z nich blok. Stanowisko Warszawy w tej sprawie byłoby na tyle istotne, by oddziaływać na inne stolice regionu
—zaznacza. Według niego Andrzej Duda powinien pojechać z pierwszą wizytą zagraniczną do Tallina, choćby ze względy na ofertę, którą przedstawił nam prezydent Estonii.
Tym bardziej, że zaraz po wyborze Andrzeja Dudy prezydent Ilves ponowił swą ofertę i nie ma powodu, by ją odrzucać. Tym bardziej, że Estonia ma kilka ważnych atutów: jest dobrze zorganizowana, położona w strategicznym miejscu i silnie zagrożona przez Rosję
—uzasadnia politolog. Oraz przekonuje, że „Andrzej Duda nie ma nic do zyskania poprzez prowokowanie konfliktu z Niemcami”.
Owszem, nie wszystkie interesy Warszawy i Berlina są zbieżne, przede wszystkim nasze drogi się rozjeżdżają w sprawie polityki klimatycznej, ale też należy unikać niepotrzebnych zadrażnień. Warto też pamiętać, że lepszego rządu w Niemczech niż obecny mieć nie będziemy - tak się bowiem ułożyła tamtejsza scena polityczna. To sprawia, że w Niemczech mamy de facto bezalternatywną demokrację - wszystkie sensowne partie są obecnie w koalicji rządowej. Naturalny brak zadowolenia z ekipy rządowej nie ma dziś gdzie znaleźć ujścia
—mówi. Jego zdaniem, to, że Angela Merkel zostanie na czwartą kadencję jest prawdopodobne.
I całe szczęście. Inne ugrupowania są bowiem antysystemowe, a przez to nieprzewidywalne. Narzekając na politykę niemiecką, trzeba brać na to poprawkę
—dodaje.
Ryb, Polska The Times
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/260999-zurawski-vel-grajewski-andrzej-duda-nie-ma-nic-do-zyskania-prowokujac-konflikt-z-berlinem-dzis-w-niemczech-jest-najlepszy-mozliwy-dla-nas-rzad?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.