Rozkradanie polskiego państwa idzie równą parą na całego. Wszędzie tam, gdzie są do rozgrabienia publiczne pieniądze, trwa ożywiony ruch. Mówię wyłącznie o oficjalnym rozkradaniu. Formalnie udokumentowanym, bez żadnych przekrętów. Gdzieżbym śmiał.
Na wszystko jest uzasadnienie. Merytoryczne. Żadnych uznaniowych pieniędzy. Jeżeli uznaniowe, to wyłącznie w uznaniu za zasługi. Oraz za trud, pot, poświęcenie, perfekcyjne wykonanie zadań, postawionych, służbę na rzecz dobra społecznego, wspólnego. - Od kiedy? - Co od kiedy? - No, to rozkradanie. - Nie ma przerwy od ośmiu lat.
Są jednak szczególne sytuacje. Obecny okres zasługuje na specjalne określenie. Nazwałbym go zgodnie z radością jaką sprawia dziesiątkom tysięcy ludzi w Polsce - Karnawał Rozdawnictwa. Rozpoczął się od początku czerwca. Zaraz po majowej przegranej Komorowskiego w wyborach prezydenckich i zaglądającej w oczy porażce Platformy Obywatelskiej w jesiennych wyborach parlamentarnych. Im będzie bliżej terminu wyborów, tym hojniejszą ręką rządzący wszystkich szczebli będą pruli państwową kasę. Jest to fala rozpaczy, obawy lęku a niekiedy i przerażenia, wynikające z wizji lub czystej kalkulacji utraty władzy, przeistoczona w falę materialnego wsparcia, bo przecież nie stałego zabezpieczenia na dłuższy czas. Takich szczęśliwców, których obecna władza rozparceluje po państwowych firmach spółkach, fundacjach finansowanych z publicznych pieniędzy oraz prywatnych firmach zobowiązanych do wdzięczności, będzie co najwyżej kilka tysięcy. A reszta? Nie wiadomo. - Najsprawiedliwiej więc będzie – przyjęto zasadę na najwyższym stopniu - jeśli wszystkim zagrożonym zostaną przyznane wysokie premii, obfite nagrody. Mając na uwadze tak cenną wytyczną, tylko trzy najważniejsze w Polsce ośrodki władzy – Kancelaria Premiera, Kancelaria Prezydenta i Sejm wciągu ostatnich dwóch miesięcy rozdały dla swoich ludzi ponad trzy miliony złotych. Najwięcej na nagrody przeznaczyła Kancelaria Premiera – 2 miliony 175 tys. zł. Ewa Kopacz nigdy nie żałowała pieniędzy dla siebie i podległych pracowników jak mówiła, jako marszałek Sejmu o członkach jego Prezydium. Za rok 2012 sobie przyznała premię 45 tys. zł, zaś pięciu wicemarszałkom po 40 tys. Łącznie dało to blisko ćwierć miliona. To stare dzieje, wspominam tylko dla przypomnienia.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rozkradanie polskiego państwa idzie równą parą na całego. Wszędzie tam, gdzie są do rozgrabienia publiczne pieniądze, trwa ożywiony ruch. Mówię wyłącznie o oficjalnym rozkradaniu. Formalnie udokumentowanym, bez żadnych przekrętów. Gdzieżbym śmiał.
Na wszystko jest uzasadnienie. Merytoryczne. Żadnych uznaniowych pieniędzy. Jeżeli uznaniowe, to wyłącznie w uznaniu za zasługi. Oraz za trud, pot, poświęcenie, perfekcyjne wykonanie zadań, postawionych, służbę na rzecz dobra społecznego, wspólnego. - Od kiedy? - Co od kiedy? - No, to rozkradanie. - Nie ma przerwy od ośmiu lat.
Są jednak szczególne sytuacje. Obecny okres zasługuje na specjalne określenie. Nazwałbym go zgodnie z radością jaką sprawia dziesiątkom tysięcy ludzi w Polsce - Karnawał Rozdawnictwa. Rozpoczął się od początku czerwca. Zaraz po majowej przegranej Komorowskiego w wyborach prezydenckich i zaglądającej w oczy porażce Platformy Obywatelskiej w jesiennych wyborach parlamentarnych. Im będzie bliżej terminu wyborów, tym hojniejszą ręką rządzący wszystkich szczebli będą pruli państwową kasę. Jest to fala rozpaczy, obawy lęku a niekiedy i przerażenia, wynikające z wizji lub czystej kalkulacji utraty władzy, przeistoczona w falę materialnego wsparcia, bo przecież nie stałego zabezpieczenia na dłuższy czas. Takich szczęśliwców, których obecna władza rozparceluje po państwowych firmach spółkach, fundacjach finansowanych z publicznych pieniędzy oraz prywatnych firmach zobowiązanych do wdzięczności, będzie co najwyżej kilka tysięcy. A reszta? Nie wiadomo. - Najsprawiedliwiej więc będzie – przyjęto zasadę na najwyższym stopniu - jeśli wszystkim zagrożonym zostaną przyznane wysokie premii, obfite nagrody. Mając na uwadze tak cenną wytyczną, tylko trzy najważniejsze w Polsce ośrodki władzy – Kancelaria Premiera, Kancelaria Prezydenta i Sejm wciągu ostatnich dwóch miesięcy rozdały dla swoich ludzi ponad trzy miliony złotych. Najwięcej na nagrody przeznaczyła Kancelaria Premiera – 2 miliony 175 tys. zł. Ewa Kopacz nigdy nie żałowała pieniędzy dla siebie i podległych pracowników jak mówiła, jako marszałek Sejmu o członkach jego Prezydium. Za rok 2012 sobie przyznała premię 45 tys. zł, zaś pięciu wicemarszałkom po 40 tys. Łącznie dało to blisko ćwierć miliona. To stare dzieje, wspominam tylko dla przypomnienia.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/260580-karnawal-rozdawnictwa-publicznych-pieniedzy-trwa-kancelaria-sejmu-wydala-ostatnio-125-tys-zl-prezydent-800-tys-zl