Maroko, Brazylia, Etiopia - co Polsce dają kosztowne podróże tych posłanek?

Elżbieta Radziszewska / Fot. YouTube
Elżbieta Radziszewska / Fot. YouTube

Większość Polaków może tylko pomarzyć o tym, żeby zobaczyć egzotyczne miejsca na Ziemi, gdzie za publiczne pieniądze jeżdżą nasi politycy. Jak sprawdził „Fakt” - największymi podróżniczkami na Wiejskiej są wicemarszałek Sejmu Elżbieta Radziszewska z PO oraz posłanka SLD Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska.

Według wyliczeń tabloidu za udział Radziszewskiej w zagranicznych konferencjach i szczytach zapłaciliśmy w sumie 155 tys. zł. Nieco mniej kosztowały wojaże posłanki Sekuły-Szmajdzińskiej - 110 tys. zł.

Same posłanki oczywiście są oczywiście przekonane, a przynajmniej tak twierdzą, że jeżdżą po świecie dla dobra Polski i jest to dla nich ciężka praca.

Te wyjazdy wiele dają Polsce

— podkreśla Sekuła-Szmajdzińska w rozmowie z „Faktem”.

Wydeptujemy ścieżki, zaznaczamy obecność naszego kraju na świecie. Nie leżymy tam przy basenach

— zaznacza posłanka SLD.

Jeśli jednak spojrzeć na cele wybranych podróży obu pań, to można mieć wątpliwości, czy związane z nimi wydatki są rzeczywiście tak niezbędne.

Dla przykładu - w 2015 r. Radziszewska była m.in. w Maroku na zaproszenie przewodniczącego marokańskiej Izby Reprezentantów (koszt: 6 446,39 zł), w Brazylii na Światowym Szczycie Kobiet w Sao Paolo (11 638,57zł), w Etiopii na spotkaniu na temat „Nowe przywództwo wobec globalnych wyzwań” (15 067,25 zł) oraz w Chicago na… ekskluzywnym balu lekarzy (29 948,60 zł).

Z kolei Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska wyjeżdża głównie na konferencje związane z działalnością kobiet. Tak w 2015 r. zwiedziła m.in. Brazylię, Etiopię i Rwandę.

Dobrze byłoby, żeby Polacy mogli poznać konkretne korzyści, jakie odnosi nasz kraj dzięki takim wyjazdom. Bo tylko to mogłoby ich przekonać, że publiczne pieniądze nie są marnotrawione, a przynajmniej wydawane na to, co w tych ciężkich czasach wcale nie jest konieczne.

bzm/fakt.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych