O dalszych losach niedoszłego konsula nie dowiedzieliśmy się niczego od Swetoniusza czy Lucjusza Kasjusza Diona, na szczęście o dalszych losach (porządowych) Giertycha Romana wiemy dużo, bo ten geniusz zaszczyca nas swoją aktywnością i wspaniałymi złotymi myślami z bakelitu. Wiemy zatem, że całe zło to bin Kaczor, że rządy PiS to nieszczęście na miarę zderzenia dwóch galaktyk albo wybuchu bardzo masywnej gwiazdy. Wiemy, że ciemne siły pisowskie realizują w Polsce zamach stanu, którego ofiarami padli już wspaniali politycy PO, z przyjacielem Giertycha Romana, nieco tylko mniej od niego genialnym Sikorskim Radkiem z Chobielina. Wiemy, że jeśli tacy jak Giertych Roman nie postawią tamy pisowskiej czerni, w Polsce będzie zamordyzm na niebywałą skalę, a ludzie prawi, jeśli nie zawisną, będą się chować w jaskiniach albo gdzieś w „Puszczy Bałowieszczańskiej” - jak to mówił Edward Dziewoński w skeczu „Sęk” w Kabarecie Dudek. Giertych Roman i Sikorski Radek jako senatorowie będą ewentualnie ostoją wolności i tymi skałami, na których odrodzi się w Polsce demokracja.
Geniusz Marcinkiewicz Kazimierz był, wedle własnej opinii oraz ocen towarzyszy w geniuszu, najlepszym premierem III RP. Prowadził Polskę jak po sznurku do dobrobytu i rozbuchanej demokracji, ale to nie mogło się spodobać bin Kaczorowi, który tę wspaniałą karierę przerwał. I to przerwał w tak wredny sposób, że nie wykopał geniusza Kazimierza na bruk, lecz dał mu fuchę p.o. prezydenta Warszawy, a potem świetnie płatną robotę w banku PKO BP oraz w Radzie Dyrektorów EBOiR w Londynie. Tego upokorzenia Kazimierzowi geniuszowi było już za wiele. Ten skromny kiedyś nauczyciel z Gorzowa przejrzał wredotę bin Kaczora, który szmalem chciał go najwyraźniej zdemoralizować. Mimo to Marcinkiewicz Kazimierz trwał na posterunku. I wtedy bin Kaczor posunął się do największej prowokacji - podstawił Kazimierzowi agentkę udającą poetkę i bizneswoman, czyli niejaką Isabel z Brwinowa.
Prostoduszny Kazimierz geniusz wpadł jak śliwa w to, co to państwo wiedzą, rozwiódł się, zostawił czwórkę dzieci i ożenił z agentką bin Kaczora. A ona go po prostu codziennie ośmieszała, realizując wytyczne bin Kaczora. I Kazimierz geniusz przez ten paskudny podstęp tracił wizerunkowo i biznesowo. I zamiast być co najmniej prezydentem RP, pałętał się po coraz marniejszych biznesach. I tylko TVN 24, Monika Olejnik oraz Justyna Pochanke doceniły jego geniusz, który przecież tak od razu nie wyparował. Teraz jest zrozumiałe dla każdego, dlaczego Marcinkiewicz Kazimierz musi demaskować bin Kaczora i pisowskie zło, i razem z Kamińskim Michałem oraz Giertychem Romanem bronić imponderabiliów, fundamentów i innych takich.
Geniuszom polskiej polityki obrona imponderabiliów i takich tam przychodzi łatwo, mimo narastającej pisowskiej opresji. Po prostu jako geniusze wszystko wiedzą, wszystko przewidzieli i nic nie jest w stanie ich zaskoczyć, a ich wywody mają status sądów syntetycznych a priori, zdefiniowanych przez Immanuela Kanta. Jak widać, jest ogromnym marnotrawstwem oraz niebywałą stratą dla Polski i Polaków, że tacy mocarze (bez dopalaczy) jak Kamiński Michał, Giertych Roman i Marcinkiewicz Kazimierz błąkają się gdzieś po obrzeżach i manowcach oraz mitycznych stajniach. Im się należy więcej nawet niż miał Incitatus. Dopiero z nimi „Polska będzie rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” czy jakoś tak.
Polecamy wSklepiku.pl:„Resortowe dzieci. Służby” w super cenie z 40% rabatem!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
O dalszych losach niedoszłego konsula nie dowiedzieliśmy się niczego od Swetoniusza czy Lucjusza Kasjusza Diona, na szczęście o dalszych losach (porządowych) Giertycha Romana wiemy dużo, bo ten geniusz zaszczyca nas swoją aktywnością i wspaniałymi złotymi myślami z bakelitu. Wiemy zatem, że całe zło to bin Kaczor, że rządy PiS to nieszczęście na miarę zderzenia dwóch galaktyk albo wybuchu bardzo masywnej gwiazdy. Wiemy, że ciemne siły pisowskie realizują w Polsce zamach stanu, którego ofiarami padli już wspaniali politycy PO, z przyjacielem Giertycha Romana, nieco tylko mniej od niego genialnym Sikorskim Radkiem z Chobielina. Wiemy, że jeśli tacy jak Giertych Roman nie postawią tamy pisowskiej czerni, w Polsce będzie zamordyzm na niebywałą skalę, a ludzie prawi, jeśli nie zawisną, będą się chować w jaskiniach albo gdzieś w „Puszczy Bałowieszczańskiej” - jak to mówił Edward Dziewoński w skeczu „Sęk” w Kabarecie Dudek. Giertych Roman i Sikorski Radek jako senatorowie będą ewentualnie ostoją wolności i tymi skałami, na których odrodzi się w Polsce demokracja.
Geniusz Marcinkiewicz Kazimierz był, wedle własnej opinii oraz ocen towarzyszy w geniuszu, najlepszym premierem III RP. Prowadził Polskę jak po sznurku do dobrobytu i rozbuchanej demokracji, ale to nie mogło się spodobać bin Kaczorowi, który tę wspaniałą karierę przerwał. I to przerwał w tak wredny sposób, że nie wykopał geniusza Kazimierza na bruk, lecz dał mu fuchę p.o. prezydenta Warszawy, a potem świetnie płatną robotę w banku PKO BP oraz w Radzie Dyrektorów EBOiR w Londynie. Tego upokorzenia Kazimierzowi geniuszowi było już za wiele. Ten skromny kiedyś nauczyciel z Gorzowa przejrzał wredotę bin Kaczora, który szmalem chciał go najwyraźniej zdemoralizować. Mimo to Marcinkiewicz Kazimierz trwał na posterunku. I wtedy bin Kaczor posunął się do największej prowokacji - podstawił Kazimierzowi agentkę udającą poetkę i bizneswoman, czyli niejaką Isabel z Brwinowa.
Prostoduszny Kazimierz geniusz wpadł jak śliwa w to, co to państwo wiedzą, rozwiódł się, zostawił czwórkę dzieci i ożenił z agentką bin Kaczora. A ona go po prostu codziennie ośmieszała, realizując wytyczne bin Kaczora. I Kazimierz geniusz przez ten paskudny podstęp tracił wizerunkowo i biznesowo. I zamiast być co najmniej prezydentem RP, pałętał się po coraz marniejszych biznesach. I tylko TVN 24, Monika Olejnik oraz Justyna Pochanke doceniły jego geniusz, który przecież tak od razu nie wyparował. Teraz jest zrozumiałe dla każdego, dlaczego Marcinkiewicz Kazimierz musi demaskować bin Kaczora i pisowskie zło, i razem z Kamińskim Michałem oraz Giertychem Romanem bronić imponderabiliów, fundamentów i innych takich.
Geniuszom polskiej polityki obrona imponderabiliów i takich tam przychodzi łatwo, mimo narastającej pisowskiej opresji. Po prostu jako geniusze wszystko wiedzą, wszystko przewidzieli i nic nie jest w stanie ich zaskoczyć, a ich wywody mają status sądów syntetycznych a priori, zdefiniowanych przez Immanuela Kanta. Jak widać, jest ogromnym marnotrawstwem oraz niebywałą stratą dla Polski i Polaków, że tacy mocarze (bez dopalaczy) jak Kamiński Michał, Giertych Roman i Marcinkiewicz Kazimierz błąkają się gdzieś po obrzeżach i manowcach oraz mitycznych stajniach. Im się należy więcej nawet niż miał Incitatus. Dopiero z nimi „Polska będzie rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” czy jakoś tak.
Polecamy wSklepiku.pl:„Resortowe dzieci. Służby” w super cenie z 40% rabatem!
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/259361-tylko-trzej-geniusze-moga-uratowac-polske-kaminski-michal-giertych-roman-i-marcinkiewicz-kazimierz?strona=2