Przekraczanie granic zdroworozsądkowych w kształtowaniu politycznej rzeczywistości nie może odbywać się kosztem najsłabszych i na wyłączny rachunek państwa

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. A.Krauze
Rys. A.Krauze

Za rządów PO i PSL fachowość urzędnicza, to nie lada wyzwanie. Aparat władzy stawia wymagania i sowicie płaci za dyspozycyjność. Pierwszą kategorią pożądanych umiejętności (kierowniczych) jest więc przynależność polityczna. Bez niej, choćbyś mówił wszystkimi językami ludzi i aniołów - a przynależności politycznej byś nie miał - stałbyś się jak zaśniedziała, miedziana blacha zdjęta z dachu. Preferencje polityczne, związane z daną opcją - w tym przypadku na widoku mamy PO i PSL - procentują w każdym wymiarze, nawet jeśli chwilowo nie piastuje się zaszczytnego stanowiska w ministerstwie. Wszyscy, którzy nie są z bliskiego otoczenia znajomych - i nie przykładają szklanego ucha (słoika, szklanki) do ściany - nie mogą liczyć na truskawkowy tort (ulubione ciasto premier Kopacz?). Bez lojalności koleżeńskiej nie przetrwa żadna przyjaźń, a polityczna przyjaźń w szczególności. Zatem - drugą kategorią z cenniejszych zdolności, jakie powinien posiadać polityk PO lub PSL, to lojalność polityczna - mająca swoją muzyczną formę, jako cymbał brzmiący.

W tym wariancie politycznej przynależności oraz politycznej lojalności przez ostanie kilka lat rozważano wszelkie afery (hazardową, marszałkową, stadionową, autostradową, agencyjno-rolną, służby zdrowia, zegarkową, pendolinową, kampanijno-węglową, taśmową), w których prym wiedli przedstawiciele „uśmiechniętej Polski” oraz „gminnego elewatora”. Dar prorokowania (?) - jaki posiedli zainteresowani - wyjaśniał wszystkie skrywane tajemnice. Także z posiadanej wiedzy i wiary (?) - tym pomniejszym wydarzeniom ukręcono przysłowiowy łeb, zanim poczęło się to, co miało począć na wierzchołku góry, której „przenieść się nie udało” - czyli in vitro - zbrodnia nad zbrodniami, jak był określił ten rodzaj laboratoryjnego barbarzyństwa abp Dzięga. Który „nie był niczym” podczas wygłoszonej homilii u stóp Pani Jasnogórskiej, w minioną niedzielę, przy okazji XXIV pielgrzymki wiernych i słuchaczy Radia Maryja.

Tych słów prawdy z ust arcybiskupa kamieńsko-szczecińskiego słuchali wszyscy - także ci, którzy rozdali prawie całą unijną jałmużnę (?) i w ten sposób majętność swoją pomnożyli, a ciała swoje wystawili na pokuszenie - w istocie, nic nie zyskali per saldo. Przywykli do uchwalania szkodliwych ustaw, konwencji, rozporządzeń, ale nic godnego i wartościowego w zamian społeczeństwu nie zaoferowali. Dlaczego tak się dzieje, że niektórym ludziom nic porządnego w życiu nigdy nie wychodzi. Mówi się, że jak Bóg chce człowieka ukarać, to mu rozum odbiera. Za co spotyka nas ta kara? Że posłowie i senatorowi (PO-PSL) głosują, jakby „byli niczym” właśnie. Przekraczanie granic zdroworozsądkowych w kształtowaniu politycznej rzeczywistości nie może odbywać się kosztem najsłabszych i na wyłączny rachunek państwa. Mając za wzór i dobry przykład to co zwie się tradycją, kulturą, dobrym obyczajem, nauką Kościoła katolickiego nie opowiadają się za dobrem wspólnym - za Polską wszystkich Polaków, budowaną na prawach konsensusu społecznego, by mogła rozwijać się i róść w siłę.

Jeśli ten warunek nie stanowi dla rządzących Rzeczypospolitą Polską przesłanki do racjonalnego myślenia o swojej ojczyźnie i Rodakach, to w takim razie należy zdefiniować prawdziwe przyczyny działania destrukcyjnego - szkodzącego jedności Narodu polskiego, jego ciągłości i tożsamości na arenie międzynarodowej. Obrona ojczyzny przed wszelkimi przejawami zagrożenia wewnętrznego i zewnętrznego ciąży na każdym, kto posiada polskie obywatelstwo - czuje więź z własnym krajem i rodziną. Ta więź nie ma kontekstu politycznej przynależności, ani lojalności politycznej, którymi to partyjnymi zależnościami można kupczyć na wiele sposobów. Miłość do Polski zobowiązuje - z tego zobowiązania rodzi się radość bycia Polakiem, nie w sensie giełdowych spekulacji czy politycznych kalkulacji. Bo te kalkulacje i spekulacje pauperyzują społeczeństwo, w ostatecznym rozrachunku prowadzą na samo dno upadku moralnego. Tego rozczarowania nie byłoby w takiej skali, gdyby nie działały siły przeciwne - te same, które od zarania zachęcają człowieka do wypowiedzenia posłuszeństwa Słowu Bożemu.

Dla niewierzących w Boga miarą odpowiedzialności za swoje czyny są prawa świeckie, których przestrzeganie stanowi podstawę praworządności. Stanowienie racjonalnego prawa wynika z podstawowej zasady logicznego myślenia. Kontekst moralny i etyczny w procesie ustawodawczym nawiązuje do zdobyczy cywilizacyjnych. Zaprzeczeniem tego stanu jest więc każda forma rządzenia, której domeną stały się praktyki naruszające ten porządek prawny, czyli nie uznające powszechnie obowiązujących norm i zasad w tym względzie. To widoczne cechy postępującej ukrytej anarchii (?), gdzie przywołaną praworządność zastępują regulacje sekciarskie, wymierzone przeciwko ogółowi społeczeństwa. Tego obecnie doświadczamy na żywym organizmie Polski za sprawą skompromitowanej kliki PO-PSL, która niczego nie wyjaśnia do końca, niczego nie zaprzecza - tylko resztkami zacietrzewienia trwa przy „korycie” na koszt państwa.

Antoni Ciszewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych