Prezydencki doradca ds. polityki historycznej, prof. Tomasz Nałęcz z właściwą sobie poetyką odpowiadał na pytania w radiu TOK FM. Jak widzi swoją przyszłość po zakończeniu kadencji Bronisława Komorowskiego?
Bardzo promiennie. Wracam do zawodu nauczyciela, kocham ten zawód. Nie myślę o starcie w wyborach. A prezydent? Hm… Cóż… Jest namawiany… Ale tak, jak go znam, to nie sądzę, żeby to się dopełniło. Myślę, że ci, którzy w jakichś domowych zakładach obstawiają, że tak się nie stanie, mają o wiele większa szansę na wygraną
— zdradził Nałęcz. Jaka zatem będzie przyszłość Bronisława Komorowskiego?
Tak, jak to byłego prezydenta, autorytetu w polityce. Na pewno będzie też aktywny na polu historii. Jak widać po byłych prezydentach, to bardzo ważna, choć nieformalna instytucja. A czasy idą trudne, więc głos Bronisława Komorowskiego będzie jeszcze wiele znaczył
— zawyrokował.
Rozmowa dotyczyła jeszcze innych spraw bieżących. Np. ustawy dotyczącej in vitro. Czy prezydent podpisze ustawę?
Prezydent wielokrotnie przedstawiał się jako zwolennik tego rozwiązania, także prawnego. Nikt z nas nie ma prawa odbierać szczęścia rodzicielstwa setkom tysięcy Polaków
— powiedział doradca Komorowskiego. Pożalił się także na bierność senatorów PO ws. prezydenckiej poprawki, że „źle się stało, że senatorowie się do tego nie odnieśli, to tej uwagi, która była przecież autorstwa fachowców”.
Nałęcz nie ma jednak wątpliwości, że ustawa jest dobra, nawet w takiej formie, jak uchwalono.
Beczka miodu jest tak wielka, że łyżka dziegciu nie przesądza o smaku
— mówił historyk. Tłumaczył także, dlaczego prezydent wyraził swoje wątpliwości wobec konstytucyjności ustawy, co nie spodobało się senatorom PO.
No czego oni oczekują? Że prezydent zachowa się jak zakochany nastolatek i nie zgłosi żadnych wątpliwości?
— pytał Nałęcz.
Rozmowa dotyczyła także zbliżającego się referendum. Nałęcz śmiejąc się głośno przyznał, że weźmie udział w głosowaniu”. Nie ma wątpliwości, że pytanie o in vitro, nawet po głosowaniu w Senacie wciąż ma sens.
A to bym właśnie dedykował politykom Platformy, tę kwestię jako dowód skuteczności tego referendum. Bo tu referendum okazało się skuteczniejsze i szybsze od głosowania. Przecież to był skandal, ustawa prezydencka leżała sobie w Sejmie jak niepotrzebny, porzucony but przy drodze i pies z kulawą nogą się nią nie zajmował. A nagle sprawa została załatwiona. To coś, co było niemożliwe przez tyle miesięcy, nagle okazało się możliwe. Więc dzisiaj słyszę polityków Platformy, że to było niepotrzebne… Było potrzebne, nawet już zaowocowało
— mówił doradca. Tłumaczył także, nieco pokrętnie, że podczas uroczystości w Berlinie prezydent Komorowski nie sławił Clausa von Stauffenberga.
Nie sławił Stauffenberga, uhonorował te wielką zasługę, jaką było podjęcie zamachu na Hitlera i zapłacenie za to życiem. Ale też w Berlinie prezydent mówił, że wielu poglądów tego człowieka nie możemy podzielić. Musimy o nich krytycznie. To nie jest tak, że człowiek składa się tylko z samego dobra. Gdyby tak popatrzeć, to należałoby potępić Churchilla i Roosvelta za sojusz ze Stalinem, bo wiadomo, co Stalin robił
— powiedział prof. Nałęcz. Postanowił jednak jeszcze dodatkowo podkreślić ofiarę nazisty.
Trudno natomiast odmówić temu człowiekowi, że złożył ofiarę życia w walce z Hitlerem, tylko tyle
— dodał. Tylko tyle i aż tyle…
źródło: tokfm.pl/WUj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/259086-prof-nalecz-prezydent-nie-bedzie-startowal-w-wyborach-ale-czasy-ida-trudne-wiec-glos-bronislawa-komorowskiego-bedzie-jeszcze-wiele-znaczyl