Święcicki wraca na świecznik. Sekretarz KC uratuje tonącą Platformę?

fot.wPolityce.pl
fot.wPolityce.pl

To już jasne: Marcin Święcicki został najważniejszą „ekonomiczną” twarzą Platformy Obywatelskiej. Najpierw rzucono go na newralgiczny odcinek SKOK-ów, teraz zajął się recenzowaniem pomysłów gospodarczych Beaty Szydło i jej drużyny.

W ten sposób po latach posuchy Święcicki znów znalazł się tam, gdzie lubi: w centrum zainteresowania i blisko spokojnej przyszłości, bo jego nowa rola wskazuje, że szykowany jest na jedno z „biorących” miejsc na listach parlamentarnych PO. Pytanie tylko, czy były sekretarz KC PZPR i jeden z ojców słynnego „układu warszawskiego” jest w tej roli choć trochę wiarygodny… Tandem Święcicki - Joanna Mucha wystąpił z „miażdżącą krytyką” założeń przedstawionych na weekendowym kongresie programowym PiS. Ich zdaniem koszty realizacji planów Beaty Szydło i jej zespołu są „dramatycznie niedoszacowane” zaś przychody „pisane palcem po wodzie”.

Podczas konferencji prasowej Święcicki błyszczał wyliczeniami – jego zdaniem zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych obciąży budżet kwotą 22 mld złotych. Pochylił się też nad losem samorządów, które jego zdaniem ucierpią na „stratach budżetowych”.

Można postawić pytanie, jak samorządy mają mieć to zrekompensowane?

-– zastanawiał się z zatroskaną miną Święcicki.

Takich wystąpień Marcin Święcicki będzie miał w bliskiej przyszłości z pewnością znacznie więcej. Zwłaszcza, że, jak sam zapowiada, finiszuje dowodzona przez niego podkomisja do spraw SKOK - na przełomie lipca i sierpnia ma być gotowe jej sprawozdanie. To właśnie powołana w ogniu kampanii prezydenckiej podkomisja była pierwszym poważnym sygnałem, że Święcicki wraca na świecznik. Misja była bardzo poważna: trzeba było wykazać nieprawidłowości w spółdzielczych kasach i powiązać je z PiS, a już najlepiej z Andrzejem Dudą. Operacja zakończyła się fiaskiem, a według wielu ekspertów była wręcz przeciwskuteczna: opinia publiczna dokładnie zapoznała się bowiem z przestępczym procederem prowadzonym przez oficerów WSI w SKOK Wołomin. Pojawiły się pytania o związki tego środowiska z Platformą Obywatelską i prezydentem Bronisławem Komorowskim. Innych afer zasadniczo odkryć się nie udało.

Mimo klapy akcji ze SKOK-ami Święcicki wciąż krąży po telewizjach i firmuje kolejne pijarowe układanki Platformy. Teraz układanka ta ma wykazać, że PiS chce zrobić z Polski „drugą Grecję”, potworka rządzonego przez populistów i socjalistów (a według Romana Giertycha nawet komunistów, bo PiS przecież jest partią komunistyczną „w sensie społecznym”).

Warto jednak przypomnieć, że kiedyś socjalizm Marcinowi Święcickiemu wcale nie przeszkadzał. Aktywnie działał w Związku Młodzieży Socjalistycznej, zaś w 1974 roku został przyjęty do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, której pozostał wierny do samego końca. Czy karierę w partii ułatwiła mu postać teścia, majora Eugeniusza Szyra – jednego z autorów kursu na centralne planowanie, który od czasu głębokiego stalinizmu aż po rok 1981 zajmował ważne stanowiska w komunistycznym państwie – nie nam sądzić. Faktem jest, że Marcin Święcicki regularnie awansował, by w lipcu 1989 roku zostać członkiem KC PZPR a potem nawet przez chwilę sekretarzem komitetu.

Święcicki wyczuł doskonale, z którego kierunku wieje „wiatr odnowy” i zaczął się kreować na liberała. Efekt: bliska współpraca z innym dawnym PZPR-owcem Leszkiem Balcerowiczem i teka ministra współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Za czasów tego gabinetu miały szczyt lub rozkręcały się wielkie afery, które położyły się cieniem na przyszłych losach III RP – alkoholowa, rublowa czy „matka wszystkich afer”, a więc sprawa FOZZ. Po tym pionierskim okresie Święcicki podążył dość utartym torem: posłowanie z ramienia Unii Demokratycznej, później partyjna robota w Unii Wolności i efemerycznych demokratach.pl, kilka zwycięstw i sporo porażek wyborczych (dwa razy nie dostał się do Sejmu a raz do Parlamentu Europejskiego), krótki epizod w rządzie Jerzego Buzka. Jeszcze do niedawna Święcicki kojarzył się wielu z „układem warszawskim”, a więc towarzysko-polityczno-biznesową grupą, która opanowała stolicę, dzieląc stanowiska, wpływy i pieniądze. Miała ona funkcjonować również w czasie, gdy Święcicki był prezydentem Warszawy.

W 2011 roku Marcin Święcicki wskoczył na pokład Platformy Obywatelskiej i równocześnie do poselskich ław. Przez kilka lat przebywał w nich dość dyskretnie, ale wiosną tego roku jego kariera znów nabrała rozpędu. Pytanie, na jak długo.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych