Jarosław Kaczyński: Ludzie Platformy nigdy nie powinni rządzić Polską. "Wystarczy posłuchać taśm i przekonać się, kto jest przy władzy"

PAP/Andrzej Grygiel
PAP/Andrzej Grygiel

Mamy w Polsce władzę, która nie dba o państwo

mówił Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości.

Prezes PiS poza ogłoszeniem zmian personalnych w partii - chodzi o stanowiska rzecznika partii i sztabu - odpowiadał na pytania dziennikarzy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kaczyński ogłasza przegrupowania w PiS. Elżbieta Witek nowym rzecznikiem partii, Mastalerek rzecznikiem sztabu

Pytany o reakcję na sugestie Platformy, że pomysły gospodarcze PiS są niemożliwe do przeprowadzenia i nie ma na nie pieniędzy, Kaczyński odpowiadał, przekonując, że to specyficzna mentalność, a nie konkretne rachunki stoją za takim przekazem.

Ta władza reprezentuje przede wszystkim tych, którzy są silni: korporacje, banki, najbogatszych ludzi i zawsze, kiedy chce się przesunąć dużą sumę w kierunku ludzi uboższych, to są krzyki, że to niemożliwe. Jeśli chodzi o sposób - my od dawna mówimy, że obecne ustawy podatkowe, w tym ustawa o VAT to instrumenty niezdolne do normalnego funkcjonowania. Złożyliśmy projekt nowej ustawy o VAT, która została odrzucona. Głównym instrumentem jest ta ustawa. (…) Pani poseł Kopacz powiedziała wczoraj do przedsiębiorców, że będziecie mieli 4 dodatkowe kontrole, czyli de facto, że nie należy płacić VAT… Mamy w Polsce władzę, która nie dba o państwo, która nie zdaje sobie sprawy, że państwo powinno być wykorzystywane. To nie nasza strona, ale na przykład Hausner mówi, że to rezerwa, do której trzeba się odwołać. Ta władza rozbija państwo. (…) W 2006-2007 roku była wielka kampania, z której wynikało jedno: nie walka z korupcją jest dobra, ale jest przestępstwem. Jeśli ktoś był zbyt efektywny w zwalczaniu negatywnych zjawisk, to jest zły. A ci, którzy nie płacą i dopuszczają się korupcji zasługują na współczucie - takich kampanii było wiele, a ten nastrój obniżył efektywność podatkową

— mówił Kaczyński.

Jak podkreślał szef PiS, „chcemy normalnego państwa, normalnego rynku i normalnej konkurencji”.

Chcemy powrócić do normalności i wiemy, że Polska nie wyjdzie z pułapki średniego rozwoju, jeśli nie będziemy potrafili zwiększyć zasobów tej uboższej części społeczeństwa

— tłumaczył.

Co ciekawe, prezes PiS odnosił się również do analiz i artykułów z „Gazety Wyborczej”, które wskazują na kolonialny stan polskiej gospodarki.

Polskie firmy nie mogą być folwarkiem pańszczyźnianym, gdzie poprzez eksploatację pracowników utrzymuje się poziom życia właścicieli. To, co dzisiaj słyszymy - te porównania z Grecją mają się jak pięść do nosa. To jeden wielki krzyk uprzywilejowanych, którzy bronią swoich pozycji. A my tych przywilejów nie chcemy - jesteśmy za przedsiębiorcami, chcemy stworzyć nową falę polskiego kapitalizmu, ludzi wykształconych

— mówił Kaczyński, podkreślając, że prawdziwie wolny rynek jest bardzo dobrym rozwiązaniem.

Wielkim oszustwem” nazwał z kolei próbę porównania pomysłów PiS z tym, co dzieje się dziś w Grecji.

To liczenie na to, że ludzie się w tych sprawach nie orientują i można im różne rzeczy wmawiać. Jeśli sytuacja w Polsce ma coś wspólnego z Grecją, to znaczy, że coś się dzieje w Polsce, o czym nie wie społeczeństwo. Tak naprawdę pani Kopacz dobrze wie, jak jest naprawdę i chociaż dziś polska gospodarka jest w stanie pułapki średniego rozwoju, to w żadnym wypadku nie grozi nam Grecja, bo mieliśmy tam zjawiska zupełnie inne - w których centrum stało przyjęcie euro

— mówił Kaczyński.

Szef PiS krytycznie odniósł się też do programu dla Śląska, jaki przedstawiła kilka tygodni temu Ewa Kopacz.

Przed wyborami nagle się próbuje oświadczyć, że będziemy coś robić dla poszczególnych regionów. To żadna polityka - to polityka transakcyjna, czyli w gruncie rzeczy brak polityki. My to odrzucamy - polityka dobra, pro publico bono, nie jest niczym złym. (…) To powinna być polityka służąca dobrej zmianie i przełamaniu pułapki średniego rozwoju, bo to pozwoli na rozwiązanie wielu problemów

— mówił.

Polskie państwo jest dziś lekkie, powinno być znacznie cięższe - wówczas możemy być przestać eksploatowanym krajem

— dodawał Kaczyński.

Pytany o kwestię kolejnych opublikowanych nagrań z afery taśmowej, b. premier podkreślił, że to potwierdzenie charakteru tej władzy.

Jeżeli chodzi o same taśmy, to ja tego jeszcze nie czytałem - ale to są rzeczy, które trzeba sprawdzić, bez dwóch zdań, gdyby działało normalne państwo. Co będzie, czy będzie choćby postępowanie wyjaśniające ws. MON? Nie wiem, bo nie mamy normalnego państwa, ale państwo Platformy Obywatelskiej

— podkreślał.

Odpowiadał też na sugestie Romana Giertycha i Michała Kamińskiego, że za aferą taśmową tak naprawdę stoi Prawo i Sprawiedliwość.

Kiedy okazało się, że na liście Macierewicza nie ma nikogo z Porozumienia Centrum, to też były sugestie, że mamy nadzwyczajną wiedzę… Mijały lata i jakoś ludzi z PC na tych listach nie było. To są obrzydliwe pomówienia zmierzające do tego, by zmienić kierunek zainteresowania społeczeństwa i by konsolidować elektorat PO. To zły PiS doprowadza do tego, że pokazywana jest istota obecnej władzy, o której my wiemy od początku. (…) Wystarczy być człowiekiem żyjącym w polskiej kulturze, by patrząc na Platformę orientować się, co to za twór - to ludzie, którzy Polską nigdy nie powinni rządzić, bo do tego nie dorośli - pod różnym względem, również moralnym

— ocenił.

Dopytywany o problemy Grecji, Kaczyński odparł, że Ateny powinny wrócić do drachmy, a dzisiejsze starania Brukseli są głównie motywowane dobrem niemieckich i francuskich banków.

Nie będę marszałkiem Sejmu, jakoś dam sobie dam radę

— stwierdził Kaczyński, w odpowiedzi na pytanie o swoją rolę w ewentualnych rządach Prawa i Sprawiedliwości.

Wśród pytań pojawiła się też kwestia wrześniowego referendum. Szef PiS podkreślił, że stanowisko partii będzie zależało od tego, czy zostaną dopisane dodatkowe pytania, o co postuluje PiS.

Jeśli nie będą, to nie będziemy wzywali do bojkotu, ale nasze zainteresowanie tymi pytaniami jest stosunkowo niewielkie. Pierwsze jest wątpliwe z punktu widzenia konstytucji, drugie jest tak sformułowane, że jeśli biorący udział w referendum odpowiedzą „za”, to można… podnieść finansowanie. To pytanie jest bez sensu, bo to pytanie brzmi: „Czy jesteś za dotychczasową formą finansowania partii”. A trzecie pytanie odnosi się do kwestii oczywistej. Ale zawsze byliśmy za demokracją bezpośrednią, bo w Polsce mamy do czynienia z brakiem kontroli władzy. Niestety, media nie spełniają tego zadania - gdy my jesteśmy przy władzy, to spełniają aż nadto

— żartował.

I dodawał:

Opozycja jest bardzo źle, wściekle traktowana, i to z udziałem mediów - ten normalny dla demokracji mechanizm kontroli nad demokracją nie działa. Jakie są skutki? Wystarczy posłuchać taśm i przekonać się, kto nami rządzi

— zakończył.

Na koniec krótko odniósł się do pomysłów rezygnacji z finansowania partii politycznych z budżetu państwa.

Czy Andrzej Duda byłby prezydentem, gdybyśmy nie mieli pieniędzy? Taka partia jak nasza, która sprzeciwia się systemowym siłom, nie dostałaby pieniędzy - mielibyśmy w Polsce pełne rządy oligarchii. Sądzimy, że wielu Polaków z czasem to zrozumie. (…) Lepiej zwalczać korupcję niż sprawić, by z korupcji żyły partie polityczne

— podkreślił.

svl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.