Skąd ja to znam? Z haseł z czasów komunizmu w Polsce. Komitet Centralny partii zna problemy proletariatu i jest po to, by je rozwiązywać. „Problemy proletariatu” dziś w ustach spadkobierców ideowych komunizmu zostają zastąpione „problemami Polek i Polaków”.
Państwo musi opowiadać się po stronie „szarych ludzi” , „bohaterów socjalistycznej pracy”, być im przyjazne i pomocne. Dziś – winno spełniać takie powinności, z tą różnicą, że dla „obywateli”. I opowiadać się zawsze po ich stronie.
W wolnej Polsce, po raz pierwszy usłyszałem te hasła w 1997 roku, kiedy Leszek Miller obejmował stanowisko szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Powtórzył je cztery lata później, już jako premier. A dziś usłyszałem je w niezmienionej wersji, wygłaszane jako super nowość przez Grzegorza Napieralskiego i Andrzeja Rozenka.
Inaczej mówiąc, wtyczka tkwi ciągle w tym samym gniazdku i przewodzi prąd nieustannie z tego samego źródła. Zmieniają się tylko inżynierowie dusz, obsługujący końcówkę przewodu. W prawdzie chwilami dostrzegają, że od czasów ich politycznych dziadków świat wokół trochę się zmienił i próbują za nim nadążyć, ale energia płynąca kablem, sprawia, że ich wysiłki zamieniają się w karykaturę.
Bo czymże innym, jak nie karykaturą jest nazwa partii, którą utworzyli Napieralski z Rozenkiem - „Biało-czerwona”. Pomijam, że jest to zaśpiew kibiców piłkarskich. W ich wykonaniu brzmi jednak przekonywująca i prawdziwie, jakkolwiek akcent położony jest na życzeniu sukcesu narodowej reprezentacji. Ma stanowić ważny element dopingu. Czymś absolutnie innym są te same słowa, oznaczające ugrupowanie polityczne.
Z wielu powodów partia Napieralskiego i Rozenka winna nazywać się zgodnie z ich korzeniami – „Czerwona”. Nie tylko ze względu na wspomniane gniazdko. Głównie dlatego, że jej twórcy mają osobiste bezpośrednie związki z „czerwoną lewicą” i takąż mentalność. Rozenek poprzez wieloletnie przywiązanie intelektualne i polityczne do jednej z najczarniejszych postaci „czerwonej lewicy”- Jerzego Urbana. Równie silne korzenie z tą formacją polityczno-światopoglądową łączą Napieralskiego. Najpierw przez dom rodzinny i ojca, zawodowego instruktora partyjnego w czasach PRL, a później przez całą dotychczasową drogę polityczną w postkomunistycznej partii.
Pewnie nie powinienem rozpisywać się o inicjatywie obydwu zmarginalizowanych dziś polityków, w której powodzenie nie wierzę. I zrobiłbym to, gdyby nie uderzyła mnie ich pomysłowość w wymyśleniu nazwy ugrupowania, fałszującego to, co się za nią kryje. Nazwa ma obrazować potężny ładunek patriotyzmu, opartego o fundament tradycyjnych, narodowych wartości, przyświecający ugrupowaniu. W istocie maskuje całkowicie odwrotną konstrukcję polityczną Napieralskiego i Rozenka. Oszukańcze szyldy, zawsze były ulubionym chwytem komunistów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/257693-maskowanie-zelazna-zasada-partii-o-bolszewickiej-proweniencji