Był kiedyś taki kabaretowy duet, „Paramęt pikczers”. Para mętów, Jędrek i Maniek, znaczy, znakomity aktor Marian Kociniak i znakomity satyryk-scenarzysta Andrzej Zaorski, gwarzyli sobie o „kulisach srebrnego ekranu”. Ich cykl dawno się skończył, ale życie dopisuje nowe odcinki i aż mnie ręka świerzbi, żeby go reaktywować, za co z góry pana Andrzeja przepraszam:
Fajny film wczoraj widziałem…
Momenty były?
No masz… Najlepiej jak ona na dworzec przyszła. Taka, wiesz, kontaktowa była.
Lubiała wypić?
No, co ty! Ona? Ona musi wszystko widzieć na trzeźwo. Ale pogadać lubiała. Podchodzi do Kanadyjczyków…
To nie w Polsce było?
No, w Polsce, oni też na dworzec przyszli.
I co?
I ona do nich po polsku: „a ja mam zięcia z Kanady…”
Nie mów…!
A oni gały wybałuszyli, bo języków ćwoki nie znają. No to wtedy ten miś…
…Jaki miś?
No, koło niej stał, taki łysy…
Łysy miś?! Nie gadaj…!
Niee, to taki facet łysy jest, co się wszędzie szwenda, tylko tak go nazywają, że niby miś, jak ten Yogi z parku Jellystone, co to, wiesz, z różnych koszyków łakocie podkradał…
I co ten łysy miś?
No, on do nich po kanadyjsku. Ale się ucieszyli…
Z tego jej zięcia?
Nie tylko, okazało się, że ten miś to też pochodzi z Kanady. Jego ojciec, znaczy.
To na tym dworcu sami Kanadyjczycy byli?
Niee, no, mówiłem ci, że to w Polsce było.
I co? I ona do nich przez tego misia, jak im się w Polsce podoba. A oni, że w porzo, że jak w parku, że zielono… Wtedy ona, żeby oni to powiedzieli wszystkim Polakom, którzy nie wierzą, że w Polsce jest w porzo i jak w parku…
Powiedzieli?
Tak, ale tylko temu misiu, bo oni nie znali polskiego. I jeszcze dodali, że Polacy nie wiedzą, co mają…
Nie mów! Ty, ona chyba jednak lubiała wypić…
Sam już nie wiem. Albo ta jej koleżanka…
To ona tam z koleżanką była?
Niee, ta koleżanka była na policji.
A za co ją zamknęli?
To nie ją zamknęli, to ona chciała, że zamknęli takiego jednego, który jeździ po świecie, języki zna i robi im koło pióra.
Komu, bo już nie rozumiem.
No, tej z dworca, temu misiu, jej koleżance, i w ogóle im wszystkim.
To ich więcej było?
Właśnie o to poszło. Bo ten, co zna języki, podarł taki plakat, na którym pobazgrał: afera, taśmowa, hazardowa, stadionowa, stoczniowa, autostradowa, amber gold, gazowa, wyciągowa…
…Nie mów! To chyba mafia jakaś! A czyja?
Niby tej, która na dworzec przyszła.
To ona zwiać chciała, żeby jej nie zamknęli?
Niee! Ta jej koleżanka chce, żeby tamtego zamknęli, który ten plakat z tymi aferami podarł, że to niby śmieci.
A to świnia! To on chciał te wszystkie afery do kosza…
I wyrzucił! Na oczach milionów!
Ty, ale to nudne jakieś. A momenty chociaż były?
Masz… Najlepiej jak ta koleżanka tej z dworca zaćwierkała, że jedna taka, której nie lubią, puszcza się przy drogach…
Że taka poziomka…
Jaka poziomka?
Bo poziomo robi…
…A tamte na dworcu!
Z Kanadyjczykami…!
I z policją…!
…Na płasko!
…I ćwierkają!
- …Ale kino!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/257499-paramet-pikczers-czyli-kanadyjskie-rozmowki-o-mafii-w-parku-jellystone-na-warszawskim-dworcu