Przez internet, przez telefon, a nawet twarzą w twarz. SLD rusza z akcją "Stop JOW-om"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Stop JOW-om” - to hasło rozpoczętej w sobotę akcji Sojuszu Lewicy Demokratycznej przeciw jednomandatowym okręgom wyborczym. Politycy będą w internecie, przez infolinię, a także osobiście informować wyborców o zagrożeniach, jakie - ich zdaniem - wiążą się z tym systemem wyborów.

Pięcioro polityków Sojuszu: Katarzyna Piekarska, Paulina Piechna-Więckiewicz, Leszek Miller, Krzysztof Gawkowski i Sebastian Wierzbicki przez dwie godziny dyżurowali w sobotę przed komputerami udzielając na Facebooku i Twitterze informacji o zagrożeniach wiążących się z JOW-ami. SLD planuje też powołanie w całym kraju pełnomocników, którzy będą o tym informować w terenowych oddziałach partii.

Partia powołała tydzień temu komitet referendalny „Stop JOW-om”, z wiceprzewodniczącym partii Zbyszkiem Zaborowskim na czele, uruchomiła też w swojej siedzibie przy ul. Złotej w Warszawie Centrum Informacyjne „Stop JOW-om”. Na początku lipca w Sejmie politycy SLD zorganizują wysłuchanie publiczne na temat JOW-ów „Od demokracji do oligarchizacji?”. Sojusz będzie się starał o czas antenowy na spoty w telewizji, a także uruchomi specjalną o zagrożeniach wiążących się z JOW-ami.

Sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski mówił na sobotnim spotkaniu z dziennikarzami, że akcja „Stop JOW-om” to sygnał, że Sojusz jest przeciwko „marginalizacji mniejszości, niszczeniu tych głosów, które nie gwarantują reprezentacji sejmowej”.

Ta akcja powinna pomóc Polakom postanowić, jak powinni postąpić w dniu referendum i jak zagłosować

— dodał.

Przewodniczący SLD Leszek Miller powiedział, że wprowadzenie systemu jednomandatowych okręgów wyborczych może doprowadzić do „dezintegracji państwa polskiego”, ponieważ „podzieli nasz kraj na dwie części” i „duża część Polek i Polaków nie będzie miała swojej reprezentacji w parlamencie”.

Miller podał przykład z ostatnich wyborów samorządowych w Lublinie wskazując, że komitet wyborczy prezydenta Lublina uzyskał 55 proc. głosów, ale dało mu to aż 95 proc. miejsc w radzie miasta, zaś pozostałe 45 proc. wyborców reprezentowanych jest przez jednego radnego.

Ten system wykrzywia zasadę proporcjonalności, a właściwie przy JOW-ach proporcjonalności nie ma

— mówił Miller.

To jest nie tylko kwestia ordynacji wyborczej, to przesądzenie o pewnego rodzaju modelu państwa, które zgadza się na to, że mocny staje się jeszcze mocniejszy, a słaby - jeszcze słabszy. O takim państwie nie można powiedzieć, że jest sprawiedliwe w jakiejkolwiek dziedzinie. My uważamy, że państwo powinno się też troszczyć o tych słabszych. (…) Mamy nadzieję, że w referendum Polacy wypowiedzą się negatywnie, albo też nie będzie to referendum wiążące

— mówił Miller.

Dodał, że aby referendum było ważne, do urn musi iść ponad 50 proc. uprawnionych do głosowania, czyli w tym wypadku około 16 mln. ludzi.

Nie sądzimy, żeby zwolennicy JOW-ów zmobilizowali aż tak wielu obywateli naszej ojczyzny

— ocenił przewodniczący SLD.

Millera nie niepokoi spore poparcie dla Pawła Kukiza, dla którego JOW-y są głównym punktem programu.

Myślę, że trzeba tutaj oddzielić osobistą popularność Pawła Kukiza od idei JOW-ów. To się okaże, mam nadzieję, z całą jasnością podczas referendum. Proszę też pamiętać, że najbliższe wybory parlamentarne, te październikowe, odbędą się według obowiązującej ordynacji wyborczej. Nawet gdyby referendum okazało się wiążące i nawet gdyby parlament chciał zmienić konstytucję wykreślając zasadę proporcjonalności wyborów, to najbliższe wybory odbędą się wg obowiązującej ordynacji

— dodał Miller.

lap/PAP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych