Jadąc z centrum Warszawy w stronę Piaseczna, bardzo długą ulicą Puławską, mijamy wiele nowych, eleganckich budynków. Niektóre z nich to prywatne kliniki lekarskie. Większość wyrosła w ostatnich latach, za czasów minister zdrowia Ewy Kopacz. Przynajmniej kilka z nich zajmuje się leczeniem bezpłodności, bo tak oficjalnie nazywa się ta część medycznego biznesu, która to tzw. „leczenie” sprowadza do stosowania metody in vitro. Nie byłoby tych klinik, gdyby nie polityka finansowania z budżetu państwa produkcji dzieci poczętych poza organizmem matki.
To, że za pomocą in vitro nie da się wyleczyć niepłodności, wiedzą wszyscy, ale większość lekarzy, właścicieli klinik, ministerstwo zdrowia, parlamentarzyści, którzy właśnie uchwalili ustawę o in vitro, powtarzają uparcie: in vitro jest sposobem leczenia bezpłodności. Więcej, premier Ewa Kopacz, tuż po sejmowym głosowaniu wygłosiła radosny komentarz, jaki jest to „wielki sukces polskiej wolności”. Nic bardziej obłudnego i zakłamanego. Wolność człowieka została pogwałcona. Polska, mimo unijnego nacisku, nie musiała przyjmować ustawy o in vitro, która traktuje człowieka w jego najwcześniejszej fazie rozwoju jako jakiś bliżej nieokreślony zestaw komórek, które można zamrozić, włożyć do termosu i odstawić na półkę w szpitalnej piwnicy. Polska wkroczyła w ciemną stronę świata, podążając za tzw. państwami nowoczesnymi, jak np. Anglia. Od 1990 roku, jak podaje brytyjski departament zdrowia, za pomocą in vitro wyprodukowano ponad 3 mln 800 tysięcy ludzkich istnień, zwanych oficjalnie embrionami. Ale do 2006 roku światło Boże ujrzało jedynie 122 tysiące dzieci. Reszta, 3 mln 678 tysięcy, umarła w mrokach ciemności, w milczeniu świata pozbawionego prawdy i dobra. Oto dowód na koszmar metody in vitro, zapłodnienia „na szkle”.
Uchwalona przez polski parlament ustawa o in vitro będzie miała ten sam szatański efekt. Umożliwi handel zarodkami, czyli ludźmi, jak kiedyś w epoce niewolnictwa. Pozwoli kobietom rodzić nie swoje genetycznie dzieci na zamówienie. Także parom homoseksualnym. Uderza w rodzinę i instytucję małżeństwa. Odrzuca niezbywalne prawo dziecka do posiadania własnych rodziców. Ustawa demoluje porządek moralny zbudowany na prawie naturalnym, od wieków sankcjonowany przez chrześcijaństwo.
In vitro, a wcześniej tzw. ustawa przemocowa, która za pomocą „płci kulturowej” podważa płeć biologiczną, a zagrożenia dla rodziny dostrzega m.in. w tradycji i religii, wywraca dotychczasowy porządek prawny w państwie i tworzy olbrzymie zagrożenia, trudne dziś do ocenienia. To jest koniec naszej cywilizacji, po której przyjdzie inna, może jeszcze bardziej prymitywna, ale być może nieodrzucająca moralnego ładu, która jednak narodzenie dzieci pozostawi Bogu i naturze.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jadąc z centrum Warszawy w stronę Piaseczna, bardzo długą ulicą Puławską, mijamy wiele nowych, eleganckich budynków. Niektóre z nich to prywatne kliniki lekarskie. Większość wyrosła w ostatnich latach, za czasów minister zdrowia Ewy Kopacz. Przynajmniej kilka z nich zajmuje się leczeniem bezpłodności, bo tak oficjalnie nazywa się ta część medycznego biznesu, która to tzw. „leczenie” sprowadza do stosowania metody in vitro. Nie byłoby tych klinik, gdyby nie polityka finansowania z budżetu państwa produkcji dzieci poczętych poza organizmem matki.
To, że za pomocą in vitro nie da się wyleczyć niepłodności, wiedzą wszyscy, ale większość lekarzy, właścicieli klinik, ministerstwo zdrowia, parlamentarzyści, którzy właśnie uchwalili ustawę o in vitro, powtarzają uparcie: in vitro jest sposobem leczenia bezpłodności. Więcej, premier Ewa Kopacz, tuż po sejmowym głosowaniu wygłosiła radosny komentarz, jaki jest to „wielki sukces polskiej wolności”. Nic bardziej obłudnego i zakłamanego. Wolność człowieka została pogwałcona. Polska, mimo unijnego nacisku, nie musiała przyjmować ustawy o in vitro, która traktuje człowieka w jego najwcześniejszej fazie rozwoju jako jakiś bliżej nieokreślony zestaw komórek, które można zamrozić, włożyć do termosu i odstawić na półkę w szpitalnej piwnicy. Polska wkroczyła w ciemną stronę świata, podążając za tzw. państwami nowoczesnymi, jak np. Anglia. Od 1990 roku, jak podaje brytyjski departament zdrowia, za pomocą in vitro wyprodukowano ponad 3 mln 800 tysięcy ludzkich istnień, zwanych oficjalnie embrionami. Ale do 2006 roku światło Boże ujrzało jedynie 122 tysiące dzieci. Reszta, 3 mln 678 tysięcy, umarła w mrokach ciemności, w milczeniu świata pozbawionego prawdy i dobra. Oto dowód na koszmar metody in vitro, zapłodnienia „na szkle”.
Uchwalona przez polski parlament ustawa o in vitro będzie miała ten sam szatański efekt. Umożliwi handel zarodkami, czyli ludźmi, jak kiedyś w epoce niewolnictwa. Pozwoli kobietom rodzić nie swoje genetycznie dzieci na zamówienie. Także parom homoseksualnym. Uderza w rodzinę i instytucję małżeństwa. Odrzuca niezbywalne prawo dziecka do posiadania własnych rodziców. Ustawa demoluje porządek moralny zbudowany na prawie naturalnym, od wieków sankcjonowany przez chrześcijaństwo.
In vitro, a wcześniej tzw. ustawa przemocowa, która za pomocą „płci kulturowej” podważa płeć biologiczną, a zagrożenia dla rodziny dostrzega m.in. w tradycji i religii, wywraca dotychczasowy porządek prawny w państwie i tworzy olbrzymie zagrożenia, trudne dziś do ocenienia. To jest koniec naszej cywilizacji, po której przyjdzie inna, może jeszcze bardziej prymitywna, ale być może nieodrzucająca moralnego ładu, która jednak narodzenie dzieci pozostawi Bogu i naturze.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/257344-najgorsze-z-nieludzkich-praw-ustawa-o-in-vitro-demoluje-porzadek-moralny-od-wiekow-sankcjonowany-przez-chrzescijanstwo?strona=1