No, pięknie. Naprawdę pięknie. A może nawet ślicznie. Ewa Kopacz wcisnęła na siebie chodaki Tuska i odważnie ogłosiła, że jeśli tylko ruszy nawałnica kierowców nad morze, bramki na autostradzie znikną.
Tak wspaniałomyślnie postąpił właśnie rok temu niejaki Tusk, ale on już dobrze znał termin swej pospiesznej ucieczki pod skrzydła pani Angeli. Przedtem jednak obiecał, jak to on, beż żadnego kontaktu z rzeczywistością, całkowite przeoranie systemu opłat autostradowych. Sugerował elektroniczny system lub winiety. I, jak to zawsze u niego, łgał w żywe oczy. Nigdy przedtem, ani nigdy potem, nikt nie pochylił się nad problemem, tylko wszystko było komedią, lipą i udawaniem przed wyborcą.
Po roku jest więc wszystko w tym samym miejscu, co wcześniej. Nikt nie ma pojęcia, jak ma wyglądać w przyszłości sposób na poruszanie się po nowych drogach. Osoby za to odpowiedzialne co i raz opowiadają inne bajki, całkowicie zapominając o poprzednich, jakby władza w Polsce zmieniała się co kilka miesięcy. Tymczasem od ośmiu lat trzyma ją ta sama grupa. Parę miesięcy temu ogłosiła brak zmian nowa szefowa Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad. Ledwo jednak skończyła swą opowieść, natychmiast wyleciała ze stanowiska. Zatem można było się spodziewać jakiejś istotnej zmiany, ale Pani Premier powtórzyła to samo, co przepędzona dyrektor. Zwolniona nie miała tylko odwagi zawiadomić o zniesieniu opłat w czasie lata. Ten przywilej został – jak widać –zarezerwowany dla Pani Premier.
Polskie autostrady są straszliwie drogie. Nie tylko relatywnie, także w porównaniu z innymi cennikami w Europie. Najdroższe koszty budowy, najdroższe koszty przejazdu, najwięcej upadłych firm podczas budowy, najwięcej afer. Na pewno było się czym dzielić! Wśród swoich, oczywiście. W ubiegłym roku, tylko w sierpniu, 20 milionów złotych pozostało w kieszeniach kierowców. Ale tylko tych, którzy chcieli jechać w stronę Gdańska i tylko w soboty i niedziele. Stojący w korkach w innych regionach nie mogą nadal liczyć na łaskawość. Załatwienie tej sprawy tak, aby było sprawiedliwie w całym państwie i nie tylko w weekendy, przekracza możliwości Pani Premier i zgromadzonego wokół niej tłumu ministrów, asystentów, doradców i innych Sokratesów z nadania Pani Premier.
Aż prosi się o zlikwidowanie innych korków na zatłoczonych społecznych trasach. Nie powinno być żadnych barier przed przychodniami, szpitalami, urzędami spraw lokalowych, a także sądami. Do kosza wszystkie ograniczenia finansowe! Nie ma cennika na zabiegi, lekarskie badania i leki! Kto dostanie się do szpitala, czy przychodni ma być przyjęty. Pani Premier, odwagi! Przecież idą wybory i tylko w ten sposób może je Pani wygrać! Osiem lat bawiliście się, popijaliście i obżeraliście się na koszt Polaków, to chociaż przez te ostatnie miesiące dajcie odetchnąć innym. A potem idźcie do wszystkich diabłów. Czyli do swoich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/257218-kolejki-na-autostradzie-zlikwidowane-teraz-czas-na-przychodnie-szpitale-mieszkania-sady-rzad-musi-podniesc-barierki-ktore-sam-postawil