Kopacz wzywa, a Kaczyński milczy. Jasne, że złowieszczo. A nie lepiej pogadać najpierw z Mirem i Zbychem?

PAP/Leszek Szymański
PAP/Leszek Szymański

Pani Premier wzywa do debaty, a prezes PiS milczy. Tak, jakby w ogóle nie słyszał tej wspaniałej propozycji. Szefowa organizacji PO powinna do takich niegodziwości już przywyknąć.

Wszak Jarosław Kaczyński od lat o niczym innym nie myśli, tylko jakby tu uniknąć z nią bliskiego kontaktu. Wszak już tyle razy był wzywany do aktywnej współpracy polegającej na nieprzeszkadzaniu w realizacji niepowtarzalnego hasła „Polska w budowie”. Pewnie tak bardzo przyzwyczaił się do tej roli, że nadal nie ma zamiaru przeszkadzać.

Z drugiej jednak strony trzeba podziwiać poświęcenie i wręcz heroiczną postawę Pani Premier. Wszystko się wali, nowi ministrowie poznają gabinety i zakamarki władzy, do wyborów ledwie cztery miesiące, a szefowa organizacji chce za wszelką cenę wysupłać ze swego zapracowanego harmonogramu parę godzin na rozmowę z facetem, który według niej i jej nadzwyczajnego poprzednika, potrafi wyłącznie burzyć i podjudzać.

Toż to bohaterstwo najwyższego stopnia, nie wspominając już o utrapieniach, jakie mogą przewodniczącą organizacji spotkać później. Przecież rozumna większość ją otaczająca, na przykład taki N. Stefan, Pitera Julia, Mucha Joanna, Protasiewicz Jacek i inni wybitni kieszonkowi myśliciele, gotowa wkrótce wytknąć Pani Premier – spotykać się takim kimś? Przecież i tak wszyscy wiedzą, co on naprawdę knuje. Choćby i milcząc, albo wysuwając takiego Dudę na prezydenta… Jeszcze do studia z Olejnik, albo Lisem wyśle w ostatniej chwili Sellina lub Brudzińskiego. Oczywiście w przebraniu. A potem kłótnia do samych wyborów. Czy to był prezes PiS, czy przebierańcy? Służby specjalne w rozsypce, szefowie ABW i CBA po słynnej aferze sprawdzają teraz nawet tasiemki od spodenek swych rozmówców, więc w niczym tu nie pomogą. Mają swoje sprawy, a pewnie wkrótce będą mieli ich jeszcze więcej.

W tak dramatycznym i zapewne wymagającym dalszych dla Ojczyzny poświęceń można tylko Pani Premier współczuć, ale i z zatroskaniem podpowiedzieć. Misiek K. może na to nie wpaść, bo będzie akurat po szklaneczce.

Szanowna Pani Premier – najlepiej spotkać się w najbliższym czasie z Mirem, Zbychem i ich chwilowo odsuniętymi kumplami. Przecież widać, że coś kombinują. Każdy z nich widzi się już w przyszłym Sejmie, bo też chcą ratować Polskę. Ja, na Pani miejscu, najpierw ich bym wysłuchał. Oczywiście, nie gdzieś tam, na cmentarzu lub benzynowej stacji. Ani nawet nie u Sowy i Przyjaciół. Tym bardziej, że lokal zamknięty. Pogadałbym z nimi jak szefowa organizacji z wybitnymi jej przedstawicielami, którzy mają niezbędne doświadczenie w prowadzeniu żywota prawego i mogącego zaimponować każdemu. Na Kaczyńskiego przyjdzie pora.

Może nawet sam zaprosi Panią na rozmowę. Gdy tylko się zorientuje, że ma Pani mniej obowiązków. To może być bardzo interesująca wymiana myśli. Nie wiem jednak, czy chciałaby Pani się czymś tak cennym wymienić.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych