Nie żałuje i nie przyznaje się do winy. Korwin-Mikke w prokuraturze za spoliczkowanie Boniego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Janusz Korwin-Mikke usłyszał w czwartek zarzut ws. spoliczkowania Michała Boniego; nie przyznał się do winy - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Przemysław Nowak.

19 maja na wniosek prokuratury europarlament wyraził zgodę na pociągnięcie Korwin-Mikkego do odpowiedzialności karnej, uchylając mu immunitet. Korwin-Mikke mówił wtedy, że sam głosował za uchyleniem immunitetu, ponieważ

chce z zainteresowaniem śledzić, jak prokuratura będzie zajmowała się tą sprawą.

On sam uznaje ją za honorową. Pytany, czy nie żałuje swojego czynu, odparł:

Ależ skąd! Po raz drugi bym mu dołożył.

Wcześniej - w czwartek - prok. Nowak informował, że po uchyleniu immunitetu Korwin-Mikke został wezwany na przesłuchanie w charakterze podejrzanego.

Zostanie mu ogłoszony zarzut w związku z incydentem z udziałem Michała Boniego

— mówił.

Prokurator po południu ogłosił ten zarzut, europoseł nie przyznał się i złożył bardzo krótkie wyjaśnienie, że nie uważa swego czynu za przestępstwo

— powiedział prok. Nowak.

Chodzi o zdarzenie z 11 lipca 2014 r., do którego doszło podczas zorganizowanego przez MSZ spotkania polskich europosłów. Zawiadomienie w tej sprawie złożyło Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Prokuratura uznała, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego i w grudniu ubiegłego roku wystąpiła o uchylenie immunitetu Korwin-Mikkemu.

Według art. 222 par. 1 Kodeksu karnego,

kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech.

Korwin-Mikke mówił po incydencie, że spoliczkował Boniego, bo tak mu obiecał.

Kiedy w czasie debaty w sprawie ustawy lustracyjnej (w 1992 r.) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem, od początku miałem rację

— mówił Korwin-Mikke.

31 października 2007 r. Michał Boni, który otrzymał propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska, poinformował, że podpisał pod wpływem szantażu w 1985 r. deklarację współpracy z SB, choć samej współpracy nigdy nie podjął.

Po incydencie na spotkaniu Boni napisał na Twitterze:

Powiedziałem „dzień dobry” posłowi Korwin-Mikkemu, uderzył mnie w twarz. To nie jest normalne!!.

Zaznaczył też, że za różne rzeczy już przepraszał.

Z pokorą przyjmuję ataki! Ale jest granica!

— podkreślił.

Wcześniej prokurator Nowak w rozmowie z mediami podkreślał, że z materiału dowodowego wynika, iż do inkryminowanego czynu doszło podczas oficjalnego spotkania polskich posłów do PE, a cel spotkania pozostawał w bezpośrednim związku ze sprawowaniem mandatu.

Do naruszenia nietykalności doszło więc podczas pełnienia obowiązków służbowych przez pokrzywdzonego

— dodał.

bzm/PAP

Czytaj także: Korwin-Mikke zaatakował „z liścia” Boniego. To spełnienie „obietnicy sprzed lat”. Sprawa trafi do prokuratury

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych