Wielki kłopot z człowieczeństwem prezydenta Bronisława Komorowskiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube
fot. YouTube

Wielki kłopot z człowieczeństwem prezydenta Bronisława Komorowskiego Miało być pięknie, miało być hucznie i radośnie, lecz naród nie dorósł do demokracji ani nawet do pięt kandydatowi na Człowieka Roku Gazety Wyborczej. Naród bowiem zlekceważył autorytet moralny redakcji i nie wybrał Bronisława Komorowskiego na drugą kadencję. Łaska narodu na pstrym koniu jeździ, jak mówi ludowe porzekadło.

Pierwotnie feta z okazji przyznania tytułu Człowieka Roku Bronisławowi Komorowskiemu miała odbyć się pomiędzy pierwszą i drugą turą wyborów prezydenckich, co było zresztą sprytnym posunięciem redakcji, akurat na miarę osobowości kandydata. Gdyby Komorowski wygrał prezydenturę w pierwszej odsłonie, mielibyśmy rodzaj tryumfu, jak nie przymierzając w starożytnym Rzymie. Gdyby zaś wygrał pierwszą turę, lecz poniżej 50 procent, wtedy laudacja z okazji przyznania tytułu Człowieka Roku byłaby doskonałą okazją do wsparcia jego kandydatury, zapewne przerodziłaby się w coś na kształt konwencji wyborczej.

Jednak wredota narodu przeszła oczekiwania największych pesymistów w obozie kandydata. Przecież redaktor Adam Michnik nawet ułożył już zgrabną metaforę o zakonnicy na pasach, jako ilustrację niemożliwości przegrania tych wyborów przez faworyta swojej gazety. Tymczasem kandydat Komorowski sprężył się niemożliwie i przegrał już w zasadzie wygrane wybory. Notabene, za taki nadludzki wyczyn należy mu się tytuł nawet Nadczłowieka Roku, ale to już musi rozstrzygnąć kapituła nagrody.

W każdym razie redakcja ma problem i chociaż nadal uważa, iż porażka  w wyborach nie stoi na przeszkodzie tytułowi Człowieka Roku dla PBK, to ma być on przyznany niejako „in pectore”, czyli w cichości redakcji, w atmosferze kameralnej, bez kamer i fanfar. Termin nieznany, ma być uzgodniony z Kancelarią Prezydenta RP.

To kluczenie redakcji, odwlekanie terminów jest oczywiście zrozumiałe w kontekście fatalnej postawy Komorowskiego w tych wyborach. Trudno natomiast oprzeć się wrażeniu, że GW liczy, iż sprawa przeciągnie się w odległą przyszłość. Najlepiej w nieskończenie odległą. A przynajmniej na tyle odległą, że już nikogo nie będzie obchodzić, co dzieje się z byłym prezydentem Komorowskim, aby kontekst koszmarnej wtopy wyborczej przestał być tak boleśnie świeży.

Nie byłoby bowiem całego kłopotu, gdyby kandydat do tytułu wykazał odrobinę zrozumienia  i zrezygnował z rzekomego zaszczytu, który w tych okolicznościach jest po prostu groteskowy. Można przypuszczać, że stanie się pretekstem do kolejnych kpin z przegranego prezydenta. No, bo jak rozumieć rezygnację z publicznego nadania tytułu Człowieka Roku, jeśli nie jako przyznanie się do wątpliwości w kwestii zasadniczej, czyli osoby laureata.

Z kampanii wyborczej wiemy, że prezydent Komorowski nie miał za grosz poczucia obciachu i śmieszności własnych poczynań, wręcz przeciwnie, stał się uosobieniem pychy i odlotu od rzeczywistości. Pytanie, czy Komorowski po tej porażce posiadł tyle ludzkiego dystansu do własnej osoby, żeby sobie uświadomić, że w oczach Polaków na tytuł Człowieka Roku nie tylko od Gazety Wyborczej, lecz od żadnej innej instytucji nie zasługuje?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych