Dariusz Loranty: „Stonoga przypomniał o bankructwie środowiska, które aktualnie rządzi”. NASZ WYWIAD

Fot. PAP/wPolityce
Fot. PAP/wPolityce

Aspekt polityczny działalności Zbigniewa Stonogi niestety mi się podoba. Rozkład instytucji państwowych jest ewidentny i Stonoga to pokazuje

— mówi portalowi wPolityce.pl nadkom. Dariusz Loranty, były policjant, autor książek „Siedem dni z życia psa” i „Spowiedź psa”.

wPolityce.pl: Zbigniew Stonoga, czołowy wróg polskiej policji doprowadza do rekonstrukcji rządu. Jak ocenia pan jego działania?

Nadkom. Dariusz Loranty (były policjant): Należy zauważyć, że Zbigniew Stonoga nie jest postacią, która nagle pojawiła się znikąd. Ten człowiek już funkcjonował w przestrzeni publicznej. Pomijam już cały aspekt polityczny jego działalności, który niestety mi się podoba…

Dlaczego?

Stonoga przypomniał o bankructwie politycznym środowiska, które aktualnie rządzi. Przypominam, że ten biznesmen już wcześniej prowadził skuteczną walką z instytucjami administracji państwowej, która nie była sobie w stanie poradzić z wieloma problemami. Wystarczy przypomnieć choćby słowa potomka wybitnego pisarza Henryka Sienkiewicza – Bartłomieja: „Ch…j, d…a i kamieni kupa. Pan Stonoga dostarczył dowodów na prawdziwość tych słów. Rozkład instytucji państwowych jest ewidentny i Stonoga to pokazuje. Chciałbym jednak podkreślić, że wobec policjanta na służbie nie wolno używać inwektyw i należy podporządkować się wydawanym przez niego poleceniom w ramach prawnych czynności służbowych. Mamy jednak dziesiątki przykładów działań, gdy organy państwa nie podejmują żadnych działań. Policja może dać mandat, ale nic sama nie może zrobić ws. przestępstw karnych – od tego jest prokuratura. Problemem jest brak współdziałania tych dwóch instytucji. W przypadku Zbigniewa Stonogi mieliśmy na początku do czynienia z jakimiś drobnymi incydentami w postaci wyzwisk i innych obelżywości, natomiast teraz ten człowiek przekazał instytucjom państwowym czytelny sygnał: wy mi g…o możecie zrobić. Nie na tym polega sprawność państwa, że każdy z nas może zrobić to, co mu się podoba. Nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych osób.

Wspomniał pan o wyzwiskach pod adresem policjantów. Jak ocenia pan incydenty z udziałem Stonogi?

Z jednej strony, obserwujemy bardzo silną opresyjność ze strony policji. Wystarczy wspomnieć choćby odbieranie praw jazdy za przekroczenie prędkości, co nie powinno być domeną starostwa, lecz sądu. Wszyscy to odczuwamy. Jest jednak druga strona medalu – część społeczeństwa odbiera tę opresyjność zupełnie inaczej. Zwykli ludzie spacerujący z dziećmi wręcz domagają się, aby policja podjęła działania wobec jakichś chuliganów, którzy piją piwo pod blokiem i zaczepiają przypadkowe osoby. W ostatnim czasie dochodzi jednak do sytuacji, gdy obydwie te grupy znajdują wspólny język i wspólnie krytykują mundurowych. Pan Stonoga świetnie wpisał się w ten obszar twierdząc, że policjanci nic nie robią.

A jak odbiera pan konflikt Zbigniew Stonogi z byłym rzecznikiem policji insp. Mariuszem Sokołowskim?

Nigdy nie powiedziałem ciepłego słowa o Mariusz Sokołowskim, ale to nie on rozpoczął prywatną wojnę z panem Stonogą. Był po prostu rzecznikiem prasowym i wykonywał swoją pracę. Natomiast pan Stonoga uczynił z tego swoją prywatną batalię.

Biznesmen zarzucał jednak Sokołowskiemu zachowanie nielicujące ze sprawowaną przez niego funkcją. Chodzi m.in. o słynną balangę z Tomaszem Karolakiem…

Nigdy nie byłem fanem Mariusza Sokołowskiego, wręcz przeciwnie – często dochodziło między nami do sporu, ale czy ten człowiek nie ma prawa iść do knajpy z Karolakiem czy innym pajacem? Według mnie to nie jest problem.

Czy Stonoga przyczynił się do tak wczesnego przejścia na emeryturę przez Sokołowskiego?

Myślę, że nie. Jego działalność nie miała najmniejszego wpływu na odejście rzecznika policji.

Rozmawiał Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych