Wolanda w tej sprawie nie ma. Za dużo tu autentycznej dynamiki, układ został za bardzo rozchwiany

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Jak to zwykle bywa w sytuacji, gdy scena polityczna pogrąża się w chaosie pod wpływem trudnych do zinterpretowania i ogarnięcia działań, inspirowanych przez trudno orzec, kogo – wśród komentatorów pojawia się tendencja do nadmiernego racjonalizowania tego, co się dzieje. Internet huczy od hipotez o spisku służb, mającym na celu precyzyjnie zaplanowaną przebudowę sceny politycznej. Przestrzegam przed takim myśleniem.

To nie znaczy, że wierzę w idealizm Zbigniewa Stonogi, nie biorę pod uwagę całkiem już otwartej wojny pomiędzy poszczególnymi służbami, sytuacji prokuratora generalnego i wszystkich innych podobnych czynników. Przeciwnie – nie mam wątpliwości, że mamy do czynienia z grą – trzeba by być idiotą, żeby tego nie dostrzec. Prawdopodobnie jednak chodzi o sprawę sektorową, wycinkową, a nie o wielki projekt przebudowy sceny politycznej zgodnie ze z góry założonym planem. O co dokładnie – nie mam pojęcia. Może o zapobieżenie wydostaniu się do opinii publicznej kolejnych nagrań; może o interes, który pragnie zrobić ten czy inny oligarcha; może o zabezpieczenie swojej przyszłości przez konkretną, niewielką grupę funkcjonariuszy, a może o uderzenie w prokuraturę – nawet nie ogólnie, ale w konkretne osoby. Możliwych wyjaśnień jest wiele, a danych w ogólnym chaosie za mało, żeby stawiać ostateczne tezy.

Jednak błędem jest umieszczać wydarzenia w jakimś diabolicznym planie stworzonym przez grupę, dajmy na to, byłych funkcjonariuszy służb, ponieważ takiego planu po prostu nie da się dzisiaj zbudować. Nie da się uwzględnić odpowiedniej złożoności czynników, zwłaszcza w takim momencie, w jakim dziś znajduje się kraj, żeby móc z wysoką pewnością przewidzieć wynik takich działań. Za dużo tu autentycznej dynamiki, którą nie da się sterować, układ został za bardzo rozchwiany i za wiele jest w nim czynników trudnych do kontrolowania. Komentatorzy i uważni obserwatorzy życia publicznego, rozsmakowujący się czasem w swojej zakulisowej wiedzy, mają niebezpieczną tendencję do przypisywania środowiskom, owszem, faktycznie wpływowym, mocy niemalże demonicznych. Zapominają, że państwo i jego mieszkańcy nie są jak komputer, gdzie kliknięcie w określonym miejscu wywołuje określony, z góry możliwy do przewidzenia efekt. A nawet i komputer potrafi się czasem znarowić.

Dziś, przed wyborami parlamentarnymi, po rozhermetyzowaniu układu, wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, przy odśrodkowych siłach rozsadzających partię władzy i przy nowych formacjach, które starają się oczarować wyborców, a ci pierwszy raz od dawna mają autentycznie spory wybór – zaplanowanie koronkowej operacji według schematu „wypuszczamy akta – dostajemy pożądany efekt na jesieni (lub kiedykolwiek)” jest zwyczajnie niemożliwe. Wymagałoby to mocy, których nie miałby być może nawet Messer Woland, zaś Stonodze, Dukaczewskiemu czy innym aktorom dramatu daleko jednak do złowrogiego profesora czarnej magii.

Nie są to jednak wnioski radosne. Wygląda bowiem na to, że ktoś wygodnie schowany jest w stanie załatwiać swój drobny interes kosztem rozchwiana całego państwa, a państwo okazuje się wobec jego zagrywek kompletnie bezsilne.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.