Czystka w rządzie to rozpaczliwa próba ratowania władzy Platformy. Kopacz zagrała va banque czy „va Stonoga”?

Ewa Kopacz jednym ruchem wymiotła z rządu wszystkich notabli, którzy pojawili się na taśmach prawdy. Głowy pod topór położyli również Radosław Sikorski i Bartłomiej Sienkiewicz. Ale wcale nie znaczy to, że polskie państwo przestało działać „tylko teoretycznie”.

Niechlubni bohaterowie kompromitujących nagrań powinni zniknąć ze sceny politycznej zaraz po ujawnieniu taśm prawdy. Trzeba było klęski Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich i widma oddania władzy po jesiennej elekcji parlamentarnej, by Platforma „dojrzała” do takiej decyzji. „Dojrzała” w cudzysłowie, bo mentalnie partia rządząca nie zmieniła się ani na jotę.

Ogłoszone przez Kopacz dymisje, a także jej spóźnione przeprosiny, to zagranie, które ma uratować Platformę przed pójściem na dno. Desperacja musi być wielka, bo i strach przed wynikiem jesiennych wyborów i spodziewaną utratą władzy jest ogromny. Dlatego nawet zapatrzony w siebie Sikorski, wiceszef PO, został zmuszony do opuszczenia fotela marszałka Sejmu i pokornie poddał się woli Kopacz.

Swoją drogą ciekawe, czy „solidarnością” ze zdjętymi ministrami i marszałkiem Sejmu wykażą się inne postaci występujące na taśmach - choćby prezes NBP Marek Belka, komisarz Elżbieta Bieńkowska czy szef CBA Paweł Wojtunik – i podadzą się do dymisji.

Nagła czystka w rządzie skłania do zastanowienia się czy bezprecedensowy wypływ akt afery taśmowej nie był operacją odgórnie sterowaną, której celem był wewnętrzny przewrót w ekipie władzy. Jaką rolę odegrały w tym służby? Czy Ewa Kopacz zagrała va banque czy raczej „va Stonoga”?