Adam Lipiński: „Ludzie są zmęczeni tą ekipą. Chcą zmian. Wszystko wskazuje na to, że wygramy wybory na jesieni”

Sądzę, że formacja Pawła Kukiza zaistnieje na scenie politycznej, choć nie wiem, na ile to będzie trwałe zaistnienie - mówi Adam Lipiński, wiceprezes PiS w rozmowie z „Polska The Times”. Według niego kampania prezydencka PiS nie była niemrawa.

Natomiast prawdą jest, że, jak to postanowiła Beata Szydło, ogłosiliśmy, iż cała partia jest takim wielkim sztabem wyborczym. Wiedzieliśmy, że wysiłek struktur partyjnych może doprowadzić do tego, że Andrzej Duda wygra. Nie tylko jego zdolności, nie tylko jego deklaracje programowe, ale olbrzymie zaangażowanie struktur w terenie

—przekonuje wiceprezes PiS. Według niego powołane zostały sztaby wojewódzkie, sztaby okręgowe oraz sztaby na szczeblu powiatów.

Mobilizacja maksymalna. Wielki nasz atut, że mamy te struktury w skali kraju i możemy je zmobilizować do dużego wysiłku

—dodaje Lipiński. Jego zdaniem mamy właśnie moment, gdy ludzie „są zmęczeni tą ekipą, tą retoryką, która dominowała na scenie politycznej”.

I na tej bazie mogą powstać nowe podmioty polityczne i pewnie powstaną. Sądzę, że formacja Kukiza zaistnieje na scenie politycznej, choć nie wiem, na ile to będzie trwałe zaistnienie. Natomiast wątpię, aby formacja Ryszarda Petru mogła zdobyć jakieś większe poparcie. Oni chorują na coś, co jeden ze znanych publicystów nazwał „dziecięcą chorobą neoliberalizmu”

—tłumaczy wiceprezes PiS. Jak przekonuje, Andrzej Duda „już pokazał, że jest samodzielny”.

Pokazał to tym, jak się zachowywał w kampanii wyborczej. Sam wymyślał swój przekaz, wymyślał swój program. Nawiązywał do tradycji Prawa i Sprawiedliwości, ale to nie było nawiązanie bezpośrednie

—uważa Lipiński. Oraz zaznacza, że Jednomandatowe Okręgi Wyborcze to „żadne panaceum na problemy sprawowania władzy w Polsce”.

Z jednej strony eliminują one bowiem mniejsze partie, pozbawiając reprezentacji w parlamencie duże grupy społeczne. Z drugiej strony prowadzą do dominacji na danym terenie jednej formacji. Mogłoby się tak zdarzyć, że np. na ścianie wschodniej wszystkie mandaty do Sejmu bierzę PiS, a na ścianie zachodniej Platforma. Czy to byłoby dobre? Mimo wszystko jesteśmy za dyskusją na temat JOW-ów. Musi być ona jednak rzetelna i spokojna

—mówi polityk. Według niego wszystko na to wskazuje, że PiS wygra wybory parlamentarne na jesieni.

Wszystko na to wskazuje, że będziemy mieli najlepszy wynik. I będziemy mieć szansę stworzenia samodzielnie rządu, albo koalicji większościowej

—twierdzi Lipiński. Jednocześnie przyznaje, że PiS jeszcze nie rozmawiał o ewentualnej koalicji z Pawłem Kukizem.

Nie ma sensu teraz rozmawiać o tym, co się wydarzy po wyborach parlamentarnych, chociażby z tego względu, że Kukiz będzie pracował na jak najlepszy wynik i my będziemy pracować na jak najlepszy wynik. Dzisiaj takie kontakty są pozbawione sensu. Co nie oznacza, że do nich nie dojdzie. Jeżeli nie będziemy mieć większości samodzielnej, to będziemy rozmawiać z tymi partiami, które wejdą do parlamentu

—wyjaśnia. Jak zaznacza do tegoż parlamentu mogą wejść tylko trzy partie: PiS, PO i Kukiz, choć „jest jeszcze ten nieszczęsny PSL, który zawsze się przeczołga przez próg, ale to nie będzie miało znaczenia”.

Lipiński podkreśla także, że premierem może zostać Jarosław Kaczyńskim, ale decyzja w tej sprawie „zapadnie tuż przed wyborami”. Przyszły rząd PiS także ma już mniej więcej rozpisany.

Mniej więcej wiadomo, bo wiemy, kto się czym zajmuje w parlamencie. Są tzw. spikerzy w komisjach, czyli posłowie prowadzący pracę w komisjach. To oni są takimi naturalnymi kandydatami na objęcie funkcji ministerialnych. Na pewno będziemy musieli sięgnąć też do kadr ekspercko-profesorskich

—wylicza. Oraz zaprzecza jakoby Antoni Macierewicz miał zostać szefem MON.

Nie mam zielonego pojęcia, czy Antoni Macierewicz zostanie szefem MON., ja podkreślam jedynie, ze spikerzy naszych komisji są naturalnymi kandydatami na ministrów. […] Dzisiaj dyskusja o przyszłym rządzie to takie dzielenie skóry na niedźwiedziu

—mówi.

Ryb, Polska The Times