Sasin: Reakcja na apel prezydenta Dudy wskazuje na nieczyste sumienie rządzących w tej sprawie. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Profil A. Dudy/Facebook;PAP/Paweł Supernak;PAP/Jacek Turczyk
Fot. Profil A. Dudy/Facebook;PAP/Paweł Supernak;PAP/Jacek Turczyk

Apel prezydenta Andrzeja Dudy był zasadny. Pamiętajmy co ostatnio zdarzyło się w Sejmie. Sądzę, że prezydent Andrzej Duda wygłosił ten apel pod wpływem tego, co działo się w ostatnim tygodniu w parlamencie

— mówi portalowi wPolityce.pl Jacek Sasin, poseł PiS.

wPolityce.pl: Nie ustaje debata, jaką zapoczątkowała wypowiedź prezydenta-elekta. Andrzej Duda apelował do rządzących, by nie w prowadzali zmian ustrojowych w „okresie przejściowym”, czyli do czasu objęcia przez niego urzędu. W reakcji na te słowa premier Kopacz wskazała, że „rząd nie jest od ziewania”, zaś marszałek Sejmu przyznał, że liczy, iż Sejm nie będzie musiał zajmować się jedynie projektami prezydenta Dudy. W Pana ocenie apel prezydenta-elekta był potrzebny?

Jacek Sasin: Widzę zasadność takiego apelu. Pamiętajmy co ostatnio zdarzyło się w Sejmie. Sądzę, że prezydent Andrzej Duda wygłosił ten apel pod wpływem tego, co działo się w ostatnim tygodniu w parlamencie. W szybkim tempie Sejm kończył prace nad ustawą o Trybunale Konstytucyjnym. Ta ustawa umożliwi obecnej większości parlamentarnej mianowanie pięciu nowych sędziów TK. Według dotychczasowych przepisów to miało się odbyć dopiero w grudniu, czyli już po wyborach. Decyzje w tej sprawie podejmować miał nowy Sejm. Mamy i inne zapowiedzi rządzących, że jeszcze w najbliższym czasie uchwalone mają być przepisy, na których zależy władzy. Koalicja chce się spieszyć, by prezydent Bronisław Komorowski mógł składać podpisy pod projektami. Słowa prezydenta-elekta to była reakcja na to, co dzieje się w Sejmie. To całkowicie naturalna reakcja i to wyrażona w bardzo miękki sposób, w charakterze prośby i apelu.

Jednak koalicja i prezydent wciąż mają swoje uprawnienia i muszą działać. Czy to nie daje im mandatu, by podejmować wszelkie decyzje?

Prezydent Andrzej Duda apelował, by rządzący przestrzegali pewnych reguł życia polityczno-społecznego. Nie odbierał prawa koalicji czy prezydentowi. Oczywiście ta koalicja ma większość, a mając przychylnego prezydenta, może de facto zrobić wszystko. W apelu prezydenta chodziło raczej o zachowanie dobrego obyczaju.

Reakcja rządzących okazała się bardzo twarda. Władze przesadziły w Pana ocenie?

Reakcja ze strony rządzących, zarówno premier, jak i marszałka, ale i innych polityków PO, wskazuje na nieczyste sumienie w tej sprawie. Jeśli ze strony władz nie byłoby żadnych niepokojących zamiarów, rządzący przeszliby do porządku dziennego nad słowami Andrzeja Dudy i nie robiliby z tego problemu. Widać jednak, że ta prośba uprzedza jakieś działania, które ta władza zamierza podejmować, albo miała zamiar podejmować. Reakcja i słowa marszałka Sikorskiego świadczą z kolei o zupełnym braku zrozumienia o co chodziło prezydentowi Dudzie.

O czym Pan mówi? Czego marszałek nie zrozumiał?

Najmocniejszy mandat do zmian ma dziś prezydent-elekt, za chwilę prezydent Andrzej Duda. On ma pełne prawo kierować do Sejmu projekty ustaw, szczególnie tych, które zapowiadał w kampanii. Przecież Polacy wybrali go m.in. dlatego, że on takie ustawy zapowiadał i obiecywał.

Rządzący i obecny prezydent kontynuują jednak kadencję, za którą również stoi mandat społeczny.

Sytuacja koalicji PO-PSL i prezydenta Komorowskiego jest zupełnie inna. Bronisław Komorowski przegrał wybory. Zarówno on, jak i rządzący społecznego mandatu już nie mają. Rząd rzeczywiście ma większość w parlamencie, ale wiemy, że ta formacja nie posiada już poparcia większości społeczeństwa. Zrównywanie aktów prawnych, które chce kierować prezydent Andrzej Duda z działaniami rządu, który utracił mandat społeczny, jest nieporozumieniem.

Co z prezydentem? Jego kadencja trwa 5 lat, on przecież musi działać do końca…

Spójrzmy, co po wyborach mówił Bronisław Komorowski. Prezydent sam uznał, że nie będzie kierował do Sejmu swoich inicjatyw ustawodawczych, w reakcji na wyniki wyborów. On uznał, że stracił mandat, by ważne akty prawne, przebudowujące polskie życie społeczne, gospodarcze i polityczne, kierować do parlamentu. Prezydent Komorowski ma oczywiście do końca swoje kompetencje i prerogatywy. Jednak on zrozumiał i przyjął, że nie ma już demokratycznego mandatu, by z tych praw korzystać. Widać, że pani premier, marszałek Sikorski i pozostali politycy koalicji PO-PSL nie są gotowi, by to dostrzec. Chciałoby się natomiast, by politycy w demokratycznym państwie potrafili wyciągać wnioski z werdyktu wyborców i ten werdykt szanować.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych