Prof. Legutko: Jeśli jakiś polityk jest w stanie odbudować w Polsce wspólnotę, to jest nim Andrzej Duda. NASZ WYWIAD

Fot. PAP/Jacek Turczyk
Fot. PAP/Jacek Turczyk

Kampania Dudy była kampanią jednoczącą. Kampania prezydenta była kampanią zbudowaną na konflikcie, na podziale. Tej stronie chyba nie zależy na zasypywaniu rowów i podziałów

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Andrzej Duda w czasie kampanii wiele razy wskazywał na potrzebę odbudowy wspólnoty narodowej i odwoływał się do jedności. Czy prezydentowi może się udać odbudować wspólnotę?

Prof. Ryszard Legutko: Jeśli jest jakiś polityk, który tę wspólnotę jest w stanie odbudować, to jest nim właśnie Andrzej Duda. Wiemy o tym, że Polska jest podzielona. Mamy niemal dwie Polski. I to od dekad. Ten podział zaczyna się de facto jeszcze przed 1989 rokiem. On został ogłoszony przez Adama Michnika. To wtedy doszło do podziału na Polskę oświeconą, tolerancyjną i ciemną, ksenofobiczna. Ten podział na dwie części został wpisany w naturę III RP. Podziały zostały potem wyostrzone, szczególnie mocno w 2005 roku, kiedy nie doszło do powstania koalicji na rzecz odbudowy państwa, którą wcześniej zapowiadano. PO wypowiedziała wojnę PiSowi i programowi reformy państwa, zyskując poparcie ze strony elit, mediów. To się pogłębiało z czasem. Sytuacja stała się wręcz nieznośna. Andrzej Duda, jako pierwszy, wyszedł z hasłem wskazującym na potrzebę odbudowy wspólnoty. Jego kampania była kampanią jednoczącą.

Kampania Bronisława Komorowskiego też?

Kampania prezydenta była kampanią zbudowaną na konflikcie, na podziale. Zwycięstwo Andrzeja Dudy daje szansę, że po raz pierwszy od kilkunastu lat Polacy opowiedzieli się za kandydatem, który nie chce prowadzić wojny z tą „drugą Polską”. Widać, że agresja przeciw drugiej połowie nie przysporzyła Bronisławowi Komorowskiemu poparcia, nie dała mu zwycięstwa.

Bronisław Komorowski w swoim przemówieniu po ogłoszeniu sondażowych wyników wskazywał, że 47 procent Polaków to pospolite ruszenie, które pozwoli zatrzymać falę nienawiści w Polsce. Jak to oceniać?

To jeden z wielu sygnałów, że obóz związany z obecną władzą nie życzy sobie zasypania rowów. Bronisław Komorowski rzeczywiście zakończył swoje przemówienie w sposób zaskakujący. Można mówić, że to przemówienie zakończyło się nawet pogróżkami. On mówił o pospolitym ruszeniu, o tym, że ta grupa 47-procentowa będzie walczyła z nienawiścią i agresją. Nie bardzo wiadomo, kogo miał na myśli, jednak wydaje się, że te 47 procent Polaków ma walczyć przeciwko 53 procentom Polaków. To nie rokuje dobrze. Ten fragment przemówienia prezydenta Komorowskiego był bardzo nieprzyjemny. Aż dziwi, że nie został dobrze wypunktowany przez komentatorów.

Wracając do prezydenta Dudy. W jaki sposób on miałby doprowadzić do zasypywania polskich podziałów? Jakie konkretne działania w tej sprawie powinien podejmować?

Prezydent Duda znajdzie zapewne swoje sposoby, jednak sądzę, że należałoby działać tak, jak czynili prezydenci, którzy mieli analogiczne problemy bardzo głębokich podziałów w swoim społeczeństwie. Wydaje się, że należy kierować swój przekaz bezpośrednio do ludzi, omijając media, struktury, omijając ciała pośredniczące, które nie są zainteresowane komunikacją. Andrzej Duda to robił. On spotykał się z ludźmi, on w tych kontaktach jest bardzo dobry. On ma w sobie ciepło, ma coś przyciągającego. Podobne jego zachowania w takiej formule mogą zmienić nastawienie sporej części społeczeństwa. On ma szansę zyskać poparcie znacznie szerszych grup społecznych niż ta 52-procentowa grupa Polaków. Demokracja ma to do siebie, że nastawienie większości może stać się pewnego rodzaju normą. Czasem to jest bardzo niedobre, a czasem pozytywne dla wspólnoty. Jeśli prezydent Duda, a wierzę, że mu się uda, dotrze ze swoim przesłaniem, że dość już wojny do kolejnych grup społecznych, to emocje opadną, zaś grupy jątrzące przestaną mieć amunicję.

Społeczeństwo samo wymusi wygaszenie wojny polsko-polskiej?

Tak, to bowiem może wymusić inne zachowania polskiej inteligencji, mediów, polityków, profesorów, urzędników, ludzi kultury itd.

Mówiąc o wygaszaniu wojny polsko-polskiej nie sposób uciec od pytań o rozliczanie byłego prezydenta i obecnego rządu. Afer w ostatnich latach było wiele, ale większość nie zostało rozliczonych. Jak prezydent Duda powinien do tej sprawy podchodzić?

To nie jest główne zadanie i rola prezydenta. Prezydent ma inne obowiązki. Do prezydenta należy dbanie o prawo. Od niego zależy jednak również atmosfera w kraju. On ma inicjatywę ustawodawczą, on może oddziaływać pośrednio. Jednak sprawa rozliczeń to zadanie przede wszystkim dla sądów. Jeśli one się uprą, że kolejne afery, które pamiętamy z ostatnich lat, to nie są żadne afery, że wszystko jest w porządku, jak robiły do tej pory, to mamy problem. Instytucje, które powinny służyć bezstronności i praworządności działają na szkodę Rzeczpospolitej. Zarówno sądy jak i media są dziś pogrążone w kryzysie, nie działają zgodnie ze swoją misją. Prezydent wiele w tej sprawie jednak nie może. On takiej władzy nie ma. Może w sposób pośredni wymusić odnowę.

Jak? W jaki sposób może zatem coś zmienić?

Prezydent może wspierać odnowę wspólnoty. Jeśli to będzie skuteczne, być może i sędziowie przestaną się czuć bezkarni, może poziom agresji widoczny w mediach upadnie, przestanie być tak wysoki. Tak mi się wydaje. Pamiętajmy jednak, że przed nami wybory parlamentarne. Od nich wiele zależy, m.in. funkcjonowanie niektórych instytucji. To również nie zależy od prezydenta. Byłoby więc dobrze, gdyby jesienią powstała taka władza, która zadba o dobre funkcjonowanie struktur państwowych. Trzeba liczyć na poczucie odpowiedzialności obywatelskiej. Nie tylko patologie i choroby toczące III RP są zaraźliwe. Sądzę, że dobre standardy i zjawiska również będą się robić coraz popularniejsze, co będzie wpływać na szersze grupy i rzesze społeczeństwa.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych