Debata TVN: mocne i słabe strony rywali. Duda nie powinien powtórzyć błędów z TVP, ale prezydentowi znacznie trudniej będzie tym razem kontrkandydata zaskoczyć

fot. PAP/ Paweł Supernak
fot. PAP/ Paweł Supernak

Część komentatorów uważa, że dzisiejsza debata w TVN nie będzie mieć większego wpływu na wynik wyborów. Nie jest to jednak pewne, bo jej znaczenie może być tym większe, im mniejsza różnica pomiędzy kandydatami i im skromniejsza grupa niezdecydowanych.

Przy czym chodzi nie tylko, a może nawet nie przede wszystkim o niezdecydowanych, na kogo oddać głos, ale czy w ogóle pójść do głosowania.

Po pierwszej debacie, w której Andrzej Duda wypadł słabiej niż oczekiwano, a prezydent Komorowski – lepiej, wydawałoby się, że debata we wrogim środowisku, jakim dla kandydata opozycji bez wątpienia jest TVN, niesie ze sobą niebezpieczeństwa. I tak jest faktycznie, ale po zastanowieniu można dojść do wniosku, że więcej ma po swojej stronie atutów.

O kogo walczy Andrzej Duda?

Nie chodzi o odbicie wyborców Komorowskiemu. Dudzie wystarczy prawdopodobnie, jeżeli utrzyma przy sobie grupę wyborców umiarkowanych spoza stałego elektoratu PiS, którzy w trakcie kampanii zdecydowali się głosować na niego. Ewentualnie może zyskać niewielką grupę tych, którzy wahali się dotąd, na kogo głosować lub czy głosować w ogóle. To wszystko nie wymaga od Dudy fajerwerków, ale przede wszystkim niepopełnienia błędów z pierwszej debaty z Komorowskim, także czysto technicznych, takich jak przekraczanie czasu wypowiedzi.

Co może Dudzie zagrażać?

Jeżeli powtórzy swoje błędy – jeśli nie będzie miał gotowych odpowiedzi na wszelkie drażliwe kwestie, jakie mogą przywołać jego oponent i prowadzący. Jeśli będzie widać jego zdenerwowanie. Jeśli jego pytania do oponenta będą niejasne i mało celne.

Co działa na korzyść Dudy?

Po pierwsze – próg oczekiwań. Po wcześniejszym średnim występie teraz wystarczy, że Duda będzie po prostu dobry. Nie musi być świetny.

Po drugie – doświadczenie z pierwszej debaty. Można założyć, że sztab Dudy i on sam wyciągnęli z niej wnioski. Jeśli tak, to kandydata opozycji tym razem znacznie trudniej będzie zaskoczyć.

Po trzecie – wrogie otoczenie może być paradoksalnie czynnikiem sprzyjającym. Zakładając, że znaczna część osób będzie oglądać debatę ze świadomością, że Duda jest we wrogiej mu stacji, ewentualne potknięcia będą gotowi zrzucić na karb nieprzychylności prowadzących.

Po czwarte – Duda dostał od Komorowskiego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin niespodziewany prezent w postaci pogardliwego stosunku prezydenta i jego ludzi do wyborców Kukiza i jego samego. Byłoby dziwne, gdyby w tej sytuacji głos na Komorowskiego oddało więcej niż kilkanaście procent wyborców Kukiza z I tury. To jest mocny wątek, który Duda powinien przywołać.

Po piąte – na korzyść Dudy mogą zadziałać problemy, które stoją przed prezydentem.

O kogo walczy Bronisław Komorowski?

Na pewno już nie o wyborców Kukiza. Jego działania w ciągu ostatnich dwóch dni przekreśliły szansę na pozyskanie większej części tego elektoratu. Wszystko wskazuje na to, że sztab Komorowskiego skupił się na pobudzeniu strachu przed PiS i co za tym idzie – woli głosowania na kandydata PO u osób mało zainteresowanych polityką, być może nawet nie głosujących w I turze. Chce więc wykorzystać ten sam mechanizm, który dał PO zwycięstwo w 2007 roku. Czy to się teraz uda? Można mieć poważne wątpliwości, przede wszystkim dlatego, że mamy za sobą osiem lat rządów Platformy.

Co działa na niekorzyść Bronisława Komorowskiego?

Po pierwsze – próg oczekiwań. W poprzednim starciu Komorowski wypadł wyraźnie lepiej niż średnia jego kampanii. Jeśli dziś wypadnie trochę gorzej, będzie postrzegany jako przegrany.

Po drugie – brak zdolności do trzymania nerwów na wodzy i skłonność do protekcjonalnego stosunku do oponenta. Było to wyraźnie widać w pierwszej debacie obu kandydatów, a to budzi niechęć odbiorców.

Po trzecie – świadomość tego, że podczas gdy Dudzie wystarczy utrzymać stan posiadania, a więc nie popełnić błędu, on sam musi swój stan posiadania powiększyć.

Po czwarte – wykorzystanie wielu potencjalnych narzędzi ataku już w pierwszym spotkaniu z Dudą. Prezydentowi znacznie trudniej będzie tym razem kontrkandydata zaskoczyć.

Wynik wyborów wydaje się wisieć na włosku. W niedzielę, a nawet jeszcze w poniedziałek może nas czekać niezły dreszczowiec. Najważniejsze jednak – niezależnie od wyniku – że na polskiej scenie politycznej powiewa w końcu wiatr zmian. Inna sprawa, że powinien to być nie wiatr, ale tornado.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.