Na finiszu kampanii nowy Komorowski znokautował starego Komorowskiego. Tylko po co?

fot. PAP/Marek Zimny/Paweł Supernak
fot. PAP/Marek Zimny/Paweł Supernak

Ludzie, ludzie, prezydent znowu coś obiecał! Możecie się państwo śmiać, ale to jest śmieszne tylko częściowo. Jak w pamiętnym skeczu z lat PRL, w którym były „jajeczka częściowo nieświeże”, widownia płakała ze śmiechu, ale po wyjściu z kabaretu śmiech był już raczej nie do łez, a przez łzy.

Jeszcze w piątek u Wojewódzkiego Bronisław Komorowski twierdził, że ustawa emerytalna jest najlepszą z możliwych, dziś już się nad nią pochyla. Przeklęty Andrzej Duda, gdyby ta kampania potrwała jeszcze z miesiąc, można przyjąć za pewnik, że Komorowski byłby lepszym prezydentem niż jest. Niczym Hanna Gronkiewicz-Waltz w Warszawie tuż przed referendum, choć i ona na króciutko, bo i króciutkie nóżki miały jej bajki o terminie oddania II linii metra oraz kilka innych.

Tyle że po pierwsze – kampania już się kończy i wygląda na to, że więcej obiecać prezydent może nie zdążyć. Chyba że studentom na wykładach o politycznym życiu i śmierci z punktu widzenia osoby niezwykle doświadczonej przez los, sztab, doradców, partię, samego siebie i pisowskich Japończyków, którzy rzucali mu siedziska jak kłody – pod nogi. Po drugie – sam prezydent wyraźnie zaznaczał, że wolałby kampanię 12-dniową (znowu japońscy doradcy!), a powód jest prosty jak drut – pochylając się nad Polakami dłużej niż przez 12 dób podważa ponad 1800 dób prezydentury opartej na odznaczaniu popleczników, wyznaczaniu dziennikarzy do wywiadów oraz podpisywaniu aspołecznych ustaw niczym wyborczych ulotek lokalnym działaczom Platformy. Wszak był przeciwnikiem wszelkich zmian w Konstytucji RP, wszak autorytety medialne twierdziły, że jej artykuły tworzyli nadludzie z mitycznej okrągłostołowej opozycji. Jakże niewielu z nich może dziś jeszcze zawołać głosem człowieka humoru: „Nie łoddajmy Polskie gówniarzom! Szkoda Polskie, szkoda Polskie!”.

Na takie hasło odzew może być tylko jeden: nowy Komorowski pokonuje starego Komorowskiego strzałem z półobrotu. Stary leży na deskach, a nowy liczy: jeden, dwa, trzy… Bo nowy jest lepszy, bystrzejszy, szybszy, bardziej otwarty na ludzi, luźniejszy, nawet u Kuby Wojewódzkiego używał słów „forsa” i „odpaliłem”. Bo nowego popiera nawet Darek Michalczewski, bokser Platformy i zwolennik wielodzietnych rodzin gejowskich. Bo do nowego Komorowskiego ludzie podchodzą i pytają, jak żyć, a on im mówi, że na kredyt.

Stary to był jednak, co tu kryć, dziad nad „Dziady” i wypadł z łaski, jak mickiewiczowski Senator, nowy to polityczny Robocop. Nic to, że program czasem się wiesza, czasem zacina dźwięk i obraz, a komendy trzeba powtarzać za plecami, ważne, że chodzi. Idzie. Z ludźmi. Z ochrony i z mediów. Z młodzieżówki PO. Z celebrytami opłacanymi przez firmę senatora Platformy – jak Tomasz Karolak, którego niezasłużenie spotkała niedawno fala hejtu. Przecież przy poprzednich wyborach wspierał nie tylko Platformę, nie tylko kłamał (Boże, to już drugi raz?), że „popiera ją ponad połowa środowiska aktorskiego”, to jeszcze w przerwach między leninowskimi agitkami zachęcał w całkiem „neutralnym” spocie, by… iść na wybory.

Już państwo nie pamiętacie? A ja owszem – taka to była kampania, że pewna fundacja zrealizowała spoty „profrekwencyjne” z udziałem jawnie wspierających władzę członków komitetu jej zaparcia, pardon, poparcia –Karolaka i aktorki Magdaleny Boczarskiej. Boczarska kilka dni temu wsparła Dudę, bo wierzy w swój talent i nie musi się mizdrzyć do żadnej władzy… Żartowałem, oczywiście wsparła „Bronka”. Wszak tylko „Bronek” tak „angażuje się w sprawy kultury”, że - jak stwierdził Karolak u Wojewódzkiego – „przychodzi na premiery teatralne”…

Trudno uwolnić się od myśli, że rzadko kiedy, jak w tej kampanii widać sens hasła: pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci, kim jesteś. I nie popadając w zbytni cynizm spieszę wyrazić głębokie współczucie prezydentowi, że nadal wspierają go ludzie pokroju Lisa, Urbana czy Michnika. Bo robili mu podczas tej kampanii krzywdę nie mniejszą niż Misiek Kamiński, gdy namawiał do przerywania Dudzie podczas debaty albo kolejnych wolt światopoglądowych przypominających ćwiczenia słonia na gimnastycznym drążku czy jak kto woli lot czekoladowym orłem nad przepaścią obciachu - że popłynę na suchego przestwór oceanu – w upalny dzień.

Bo Karolak, Boczarska, Lis czy Michnik to są ludzie, którzy różnic między starym a nowym Komorowskim nie widzą chyba zupełnie. Popierali starego, popierają nowego, a że w tylu kwestiach zmienił poglądy (konstytucja, referendum, polityka zagraniczna, ustawa emerytalna, klasa polityczna Dudy, młodzież, Paweł Kukiz, polowania… itp. itd.) – cóż z tego? W końcu najważniejsze się nie zmieniło: i stary, i nowy Komorowski to wciąż ten sam wuj Bronisław z całej Polski, który jest taki jak my, to znaczy oni. Potrafi wygrać z sobą samym, dusząc przeciwnika, gryząc i kopiąc, o ile popłyną z tego jakiekolwiek wymierne korzyści i wymaga tego sytuacja wyższej od Giertycha konieczności.

A puenta? Moim zdaniem to jest ostatnia wygrana walka nowego Komorowskiego. W kolejnej raczej polegnie, wygwizdany przez starego jak młokos, co to i rubla nie zarobił, i cnotę stracił. Wtedy na wcześniejszą, ale bardzo zasłużoną emeryturę odejdą obaj, ramię w ramię.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych