Zofia Romaszewska o Biurze Pomocy Prawnej Andrzeja Dudy: „Wreszcie robimy coś dla ludzi, to jest wspaniałe”. NASZ WYWIAD

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

wPolityce.pl: Dlaczego zdecydowała się Pani zaangażować w pracę Biura Porad Prawnych Andrzeja Dudy? Z poczucia niesprawiedliwości, która dotyka obywateli?

Zofia Romaszewska: Z oczywistego poczucia obowiązku, że jeżeli coś takiego się organizuje, to ja tutaj muszę być i to natychmiast. Pomoc obywatelom w zderzeniu z państwem jest jedną z najważniejszych rzeczy. Przecież ten prezydent, ten rząd i ten parlament wiszą w powietrzu. Same nie maja oparcia, więc jak mają być oparciem dla ludzi.

Co jest największym problemem?

U nas w kraju jest straszny problem, bo nie ma systemu skarg. Może się pan na przykład poskarżyć na ministra, ale tylko do tego właśnie ministra. Przecież to, delikatnie mówiąc absurd. A jeśli się panu to nie podoba, to proszę bardzo, może pan pójść do sądu. I może się pan sądzić z urzędem przez kolejne dziesięć lat. Pozycja: urząd - petent jest, powiedziałabym - pochyła. Najczęściej urząd ma jednak znaczną przewagę nad obywatelem, więc sprawa jest z góry przesądzona.

Z jakimi sprawami zwracają się do was ludzie?

Udzielamy tutaj pomocy wszelkiego typu. Przychodzą tutaj ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić, albo cierpią, bo nie mają poczucia bezpieczeństwa. Przed chwilą rozmawiałam z panem, który ma do załatwienia skomplikowaną sprawę mieszkaniową i nie ma poczucia, że pomogą mu organa państwowe. A my jesteśmy od tego, żeby mu pomóc, ewentualnie tych organów przypilnować, żeby one zafunkcjonowały tak, jak zafunkcjonować powinny.

Na czym to polega?

Tak się porobiło, że urzędnicy boją się podejmować decyzje. Bo jeśli on podejmie jakąkolwiek decyzję, to bierze na siebie odpowiedzialność i może mieć z tego powodu kłopot. Działa to zatem tak, że kilku urzędników się umawia, że podejmują decyzje wspólnie. I bardzo dobrze, że ja podejmują, ale proszę spojrzeć w jakiej pozycji stawia to petenta. Do kogo on się ma zwrócić z ewentualną skargą lub reklamacją? Odpowiedzialność znika, rozmywa się wśród tego gąszczu. Nie ma jej.

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Przed laty zaangażowała się pani w Komitet Obrony Robotników. Czy ta dzisiejsza atmosfera jakiejś mobilizacji choć trochę przypomina pani tamten czas?

Czas jest jednak inny, wtedy nie staliby tutaj dziennikarze, tylko milicjanci. (śmiech) Ale te działania doraźne, które podejmujemy. Ta organizacja, coś się dzieje, jest jakaś afera, wszyscy biegają, zastanawiają się, jak to załatwić - to rzeczywiście przypomina „Solidarność”. Wreszcie robimy coś dla ludzi, to jest wspaniałe. To, że zgłaszają się do nas ludzie z całej Polski, mówią, że chcą pomagać w swoich miastach - to jest rewelacja! Świetna sprawa, wreszcie coś do przodu!

Chwali pani Andrzeja Dudę, m. in. za tę inicjatywę pomocy prawnej, ale jednocześnie mówi pani, że będzie mu się pani uważnie przypatrywała na ręce, kiedy już zostanie prezydentem.

Ależ oczywiście! Politykom należy się przyglądać i należy ich rozliczać z obietnic. Będę to robiła, dopóki będę żyła.

Rozmawiał Marcin Wikło

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.