Beata Szydło: Decyzje Komorowskiego wynikają tylko ze strachu i paniki po tym, co się wydarzyło. "Debata z Kukizem? Duda jest na tak, a prezydent?" NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

wPolityce.pl: Paweł Kukiz zaprasza Andrzeja Dudę i Bronisława Komorowskiego na debatę. Chce mówić i JOWach i sam zamierza prowadzić spotkanie. Kandydat PiS już zapowiedział, że pojedzie do Kukiza, jednak PiS jest przeciwnikiem JOWów w Polsce. Czy decyzja Andrzeja Dudy to zatem tania kampanijna zagrywka?

Beata Szydło, wiceprezes PiS, szefowa sztabu Andrzeja Dudy: JOWów nie ma w programie PiS, jednak Andrzej Duda jest niezależnym człowiekiem, jest kandydatem na Prezydenta RP. I może mieć inne zdanie. On zresztą mówi otwarcie, że o JOWach trzeba rozmawiać. Jeśli ponad 20 procent Polaków popierając Pawła Kukiza potwierdziło wolę, by tym tematem się zająć, to trzeba z nimi rozmawiać. Szczególnie, że padła konkretna propozycja ze strony Pawła Kukiza i zaproszenie na debatę.

Warto tam jechać?

Myśmy przyjęli na samym początku kampanii, że nie odmawiamy żadnych rozmów i debat. W Polsce rozmowy brakuje. Jeśli chcemy dzielić Polaków, to nie rozmawiamy. Jak chcemy łączyć, a Andrzej Duda chce łączyć, to rozmawiamy. Przyjmujemy więc zaproszenie na tę debatę.

Taka debata to szansa na pozyskanie elektoratu Pawła Kukiza, więc decyzja wydaje się racjonalna. Czy dlatego Andrzej Duda chce rozmawiać?

Nie, najważniejsza jest rozmowa o Polsce. Dziś nie można odrzucać nikogo, nie można dzielić Polaków na lepszych i gorszych, na tych, których głos jest ważniejszy czy mniej ważny. Dla nas każdy głos jest cenny, więc na pewno będziemy się starali przekonać ten elektorat i tych wyborców. Jednak będziemy się także starali przekonać tych, którzy oddali swoje głosy w I turze na innych kandydatów, czy też tych, którzy nie poszli do wyborów. Jednak najważniejsze w rozmowie i debacie u Pawła Kukiza jest to, żeby porozmawiać o Polsce. Dziś Polska takiej rozmowy potrzebuje, potrzebuje konsensusu. Podziały przez 7 lat rządów PO-PSL zostały bardzo mocno pogłębione i zaostrzone. Dysproporcje między poszczególnymi grupami społecznymi są wielkie. Je trzeba zacząć zasypywać i niwelować. Nie zrobi się tego, mając przekonanie, że mój program, moja partia ma najlepsze rozwiązania. Trzeba szukać konsensusu.

Andrzej Duda i Paweł Kukiz mają w sumie ponad 55 procent głosów. Czy to daje Pani optymizm przed II turą wyborów?

To jest przede wszystkim kapitał zmiany. To jest pokazanie, że ponad 55 procent chce zmian. Wyborcy chcą zmian. Dziś więc wybór jest taki, albo wybieramy to, co jest, betonujemy ten układ polityczny, co wiąże się z utrwaleniem przywilejów dla grup wspierających środowiska rządzące, albo wprowadzamy zmianę. Andrzej Duda proponuje zmianę i naprawę Polski. I mówi, że chce to zrobić w porozumieniu z jak największą grupą Polaków. Kładziemy swoją propozycję na stole, mówimy, że oddajemy się do dyspozycji. Mamy jednak świadomość, że jeśli za pięć lat Andrzej Duda nie wywiążę się ze swoich zobowiązań, będzie musiał odejść. On zdaje sobie z tego sprawę. Mówił zresztą, że jeśli w ciągu pierwszego roku nie przeprowadzi zmian dotyczących wieku emerytalnego i kwoty wolnej od podatków, odejdzie. On stawia sprawy uczciwie, a jest człowiekiem honoru, więc słowa na pewno dotrzyma.

Mówiła Pani o potrzebie dialogowania i rozmowy, m.in. o JOWach. Bronisław Komorowski też chce rozmawiać, a dodatkowo rzuca na stół pomysł przeprowadzenia referendum. Czy to dobry krok? To też przejaw chęci debatowania?

Tydzień przed pierwszą turą wyborów Bronisław Komorowski mówił, że ten kto chce zmian konstytucji w Polsce jest niepoważny, bo taka zmiana jest niepotrzebna. Po tygodniu sam złożył projekt zmian w konstytucji. Pokazał, że jest osobą niewiarygodną. W tej chwili jego decyzje wynikają tylko ze strachu, paniki po tym, co się wydarzyło. To jest jedynie zagrywka polityczna, wyborcza. To jest gest rozpaczy Bronisława Komorowskiego. Jednak my samo referendum traktujemy, jak zwykle poważnie. Dlatego m.in. PiS zgłosił już jakiś czas temu propozycję zmian, by referendum po zebraniu 1 miliona było poddawane debacie. Chcemy, by prezydent miał możliwość przejmowania obywatelskiej inicjatywy referendalnej. Jeśli ludzie zbierają podpisy w ważnej dla nich sprawie, jeśli wykonują taki wysiłek, parlament ma obowiązek się tym zająć. Jesteśmy reprezentantami wyborców, więc jeśli oni mówią: „zajmijcie się tym, bo uważamy, że to ważna sprawa”, parlamentarzyści powinni to robić. Andrzej Duda na pewno nie będzie wrzucał obywatelskich projektów ustaw do niszczarki.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych