Mainstream jest w szoku, że demokracja potrafiła się obronić przed jego haniebnymi manipulacjami. Prosimy o więcej!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Pietruszka
Fot. PAP/Pietruszka

Po wielkim sukcesie Andrzeja Dudy ciśnie się do głowy wiele myśli, ale kilka wybija się chyba na plan pierwszy.

Po pierwsze to dzień radości dla wszystkich, którym leży na sercu odnowienie Polski, wyrwanie jej ze szponów sitwy polityczno-biznesowej, zakłamanej, nieodpowiedzialnej i niezdolnej do działań dla dobra publicznego, zdolnej za to do każdego świństwa na drodze do umacniania własnych wpływów, także na tych na konto.

Po drugie to dzień wstydu dla wszystkich, którzy z Andrzeja Dudy drwili, jak Bronisław Komorowski, który nie wiedział, „który Duda startuje”, jak Tomasz Nałęcz, który nazywał Dudę „giermkiem wysłanym przez Kaczyńskiego”. Nad publicystami z prawej strony, którzy w co drugim tekście pisali, że „Duda nie ma szans”, jednocześnie szanse te mu rzeczywiście zmniejszając, rozsunę litościwie zasłonę milczenia. Dziwne, że zdanie Stefana Niesiołowskiego: „Nie ma najmniejszych szans, że Duda zostanie wybrany” było ozdobą także Waszych sztandarów. Parafrazując słynny cytat z Węgier: myliliście się rano, myliliście się wieczorem, zajmijcie się nareszcie publicystyką, a politykę zostawcie politykom. Jak widać – są od was lepsi w organizowaniu kampanii wyborczych, bo – przypominam - niedawne wybory samorządowe także wygrało PiS. W piersi, gdyby mieli własne, nie pożyczone, mogliby się uderzyć także ci liczni „niezależni” politolodzy, którzy Dudę skracali każdym zdaniem. Dość przypomnieć słowa jednego z nich, doktora Jacka Zaleśnego z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego: „To propozycja miałka, wątpliwa, skazana na porażkę. Realne szanse, aby faktycznie powalczyć o zwycięstwo z Bronisławem Komorowskim miałby kandydat większego formatu”. Tak to leciało i tak to jeszcze poleci przez najbliższe dwa tygodnie.

Po trzecie: widać jak na dłoni potworne zdenerwowanie mainstreamu, Beata Tadla prawie mdleje na wizji, Justyna Pochanke wije się jak wąż w poszukiwaniu kolejnych pomysłów na to, jak wydrwić opozycję, Piotr Kraśko mizdrzy się do Pawła Kukiza, aż przykro patrzeć na ten taniec. Może wam to ulży, jaśnie państwo z TVP, TVN, „GW” i „Newsweeka”, jeśli uświadomię wam, że na starej rurze propagandy, chamstwa i kłamstwa tańczycie już dzisiaj dla pustej sali. Agencja towarzyska „Mainstream” jest na krawędzi bankructwa. Czas wrzeszczących babuni i medialnych żigolaków Platformy mija.

Po czwarte: miałem rację, pisząc kilka dni temu, że za tak ordynarne spoty, jak dwa ostatnie Bronisława Komorowskiego, normalna demokracja daje czerwoną kartkę. Komorowski właśnie ją zobaczył. Jego medialne wykidajła z pewnością dadzą z siebie wszystko, tyle że przypominać to będzie raczej zaciąganie lassa na własnej szyi niż polowanie z nagonką. Pomysł na przedstawianie Dudy jako „kata in vitro” uważam za genialne posunięcie jego sztabu. A nie, przepraszam, to był pomysł sztabu prezydenta. Zważywszy na to, że ludzie nie mają ani pracy w Polsce, ani szansy na lekarza, ani stu innych normalności, których wdrożenie postuluje Duda, był to pomysł tak głupi, że pan Kononowicz wysiada.

Po piąte: jednym z najważniejszych pytań najbliższych dni musi być kwestia prosta jak drut – o ile mniej głosów miałby Bronisław Komorowski, gdyby wszystkie sondażownie nie kreowały go na lidera w prezydenckim wyścigu? Co z tym zrobimy? Czy pozwolimy tak sobą pomiatać?

Po szóste: paru Kolegom muszę to uświadomić na początku tego zdania, bo są szybcy w przyklejaniu łatek – nie, nie uważam, by Paweł Kukiz był marionetką. Ale pytanie jest ciekawe: czy gdyby nie startował w tych wyborach, głosy elektoratu „antysystemowego”, zniechęconego rządami PO-PSL, ale i agresywnością PiS, przypadłyby Januszowi Korwin-Mikkemu czy też może znacznie łagodniejszej twarzy PiS, czyli Andrzejowi Dudzie? Bo jeśli np. rozłożyłyby się po połowie, Duda byłby dziś o włos od wygranej w pierwszej turze. To daje pewien obraz II tury.

Po siódme: sztab Bronisława Komorowskiego nie ma zielonego pojęcia jak wygrać te wybory. Dzisiejsze „wezwanie do debaty”, jakie popłynęło w stronę Dudy z ust prezydenta, pokazuje, że albo sztabem tym trzęsą amatorzy, albo przeświadczenie obozu władzy o tym, że jego miękka „dyktatura” będzie trwała w Polsce do końca świata i o jeden dzień dłużej, było większe niż się komukolwiek w Polsce śniło. I fajnie, i super, i wielka brawa dla tych państwa.

Biorąc po uwagę wszystko powyższe - osobiście pragnę się zwrócić do sztabu prezydenta z wielką prośbą, którą kieruję w imieniu wielu „twitterowców”, internautów i telewidzów: proszę o jeszcze więcej kampanii negatywnej, agresywnych spotów, mówienia o kontrkandydacie per „on”, o jeszcze więcej wystąpień telewizyjnych nieszczęśliwego łysego Misia Kamińskiego, który każdym zdaniem opluwa twarz Misia sprzed kilku sezonów. Błagam wręcz o więcej Stefana Niesiołowskiego, Beaty Tadli, Jarosława Kulczyckiego, Moniki Olejnik czy Justyny Pochanke, o nowe materiały Jakuba Sobieniowskiego i jego pojętnych kolegów. Im więcej Ciebie, tym mniej – była kiedyś taka piosenka i to mógłby być hymn kampanii Bronisława Komorowskiego.

A co do debaty – proponuję już dziś zaplanować ją według klucza: prezydent przepytuje kontrkandydata, a potem kontrkandydat jest przesłuchany przez Lisa. Lis mógłby być w mundurze, bo wiem, że w niektórych naprawdę mu do twarzy, a i przesłanie o ostatecznym rozwiązaniu pewnych kwestii też nie pozostają chyba zbyt odległe. Jutrzejsza okładka „Niuskwika” przypomina o tym wyraźnie. Do boju zatem, panie i panowie z mainstreamu. Nic tak skutecznie nie da Andrzejowi Dudzie zwycięstwa, jak wasza nienawiść, wasza buta i wasze zawsze z wiatrem łopoczące niewymowne.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych