Polskie czołgi, na wojnę czy do muzeum? Niepokojące doniesienia mediów. Dezinformacja czy kompromitacja MON?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Mjr Artur Pinkowski/Dgrsz.mon.gov.pl
Fot. Mjr Artur Pinkowski/Dgrsz.mon.gov.pl

Rząd PO-PSL i MON od miesięcy przekonują, że modernizują polską armię. Władza podpiera się przy tym ogromnymi sumami, jakie z budżetu państwa mają iść na polską armię. Jednak kolejne doniesienia wskazują, że z zapowiedzi może niewiele wyjść. Sukcesy mogą się okazać fikcją.

Poważny znak zapytania widać choćby w sprawie czołgów Leopard, które trafiły i będą trafiać do Polski. Niemieckie maszyny, które kupiła Polska, miały stać się podstawą polskiej siły uderzeniowej. Rząd, MON i generałowie informując o zakupie maszyn nie mogli się nachwalić kupowanych produktów. Tymczasem okazuje się, że mogą one być dla Polski zupełnie nieprzydatne. Niemiecka prasa pod koniec kwietnia informowała, że niemieckie czołgi Leopard są bezużyteczne w walce z rosyjskimi czołgami.

Wszystko z racji zbyt małej siły uderzeniowej pocisków, jakie maja na wyposażeniu Leopardy. Wolframowe pociski nie są w stanie przebić pancerza rosyjskiego T90, ani zmodernizowanej wersji T80 – informują eksperci i niemieckie media.

Z tego powodu Niemcy podjęli decyzję o modernizacji amunicji czołgowej. To dobra wiadomość, ale nie dla nas. Będzie ona pasować tylko do najnowszej wersji leoparda (model A7). Polskie wojsko posiada natomiast wersję A5 i starsze

— pisał w swoim komentarzu dziennikarz i ekspert ds. międzynarodowych Krzysztof Rak. Wskazał, że jeśli niemieckie doniesienia są prawdziwe, „nasze leopardy nadają się na złom, na defiladę lub do muzeum”.

Niestety wydaje się, że niemieckie doniesienia są prawdziwe. W podobnym tonie o zdolnościach niemieckich czołgów wypowiadali się eksperci.

DM33 mają przebijalność na poziomie ok. 500 mm. Te pociski były nowością w drugiej połowie lat 80. Teraz najnowocześniejsza amunicja ma przebijalność na poziomie 700 mm i więcej. W końcu seryjnie produkowane rosyjskie czołgi T90 mają grubość pancerza na poziomie 650–700 mm

— mówił „DGP” Andrzej Kiński, z „Nowej Techniki Wojskowej”. Jego słowa jasno wskazują, że pancerz rosyjskiego czołgu jest poza zasięgiem pocisków Leopardów.

Mając tego typu pociski, nasze leopardy w starciu z rosyjskimi T90A będą musiały liczyć na umiejętności swoich dowódców. Zdolnością bojową na pewno będą odstawać

— dodawał Mariusz Cielma z portalu DziennikZbrojny.pl.

Sytuacja wydaje się więcej niż poważna. Jeśli czołgi nie są w stanie poradzić sobie z armią potencjalnego agresora, trudno uznać je za przydatne dla polskiego wojska. Na pewno nie mogą być przedstawiane, jako przełom dla polskich zdolności.

Tymczasem MON nie tylko kupiło dla armii niemieckie Leopardy, ale i wydaje ogromne pieniądze na ich wyposażenie. Jak informował portal Defence24.pl sam zakup maszyn to koszt ok. 200 mln euro, na zakup pocisków MON przeznaczył kolejne 240 mln złotych. Te mają być produkowane w Polsce, w zakładach Mesko. W świetle doniesień niemieckich mediów oraz opinii ekspertów są to pieniądze wyrzucone w błoto.

Dziś pytaniem otwartym pozostaje, na ile przydatne mogą być czołgi, w które Polska włożyła już tak ogromne pieniądze. Może się okazać, że niemieckie doniesienia są jedynie częścią wojny propagandowej, czy próbą osłabienia Polski i polskiej armii. Jeśli by tak było oznaczałoby to, że wojna informacyjna przeciwko Polsce jest poważniejsza i prowadzona szerzej niż dotąd sądzono. Może się jednak okazać, że niemieckie media mówią prawdę.

MON powinno więc wyjaśnić, jakie są faktyczne zdolności kupionych maszyn, a jeśli niemieckie media mają rację, wyjaśnić, jak mogło dojść do takiej sytuacji.

Jeśli doniesienia dotyczące polskich czołgów by się potwierdziły, ta historia kładłaby się cieniem na zdolnościach ekipy rządzącej do modernizacji polskiego wojska. Wydatkowanie ogromnych pieniędzy na modernizację nie wystarczy. Pieniądze trzeba wydać mądrze. „Sukces” MON, jakim ma być zakup niemieckich czołgów Leopard, budzi poważne wątpliwości dot. zasadności wydatków.

CZYTAJ TAKŻE: O zgrozo. Ten człowiek naprawdę jest szefem komisji obrony. „Leonardy to są czołgi ćwiczeniowe”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych