Czarzasty o sprawie Grabarczyka: "w obozie rządowym jest przeświadczenie, że nikt nam nic nie zrobi"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/tvn24
fot. wPolityce.pl/tvn24

Grabarczyk nie powinien zostać nawet powołany na to stanowisko. Każdy kandydat na ministra jest sprawdzany. Jeżeli toczyło się przeciw niemu postępowanie, to pani premier powinna zostać o tym poinformowana. Decyzja pani premier już po publikacjach prasowych, była o kilka miesięcy spóźniona. Dymisja Grabarczyka, którego zastąpił porządny i merytoryczny Borys Budka, nie może zamknąć sprawy. Trzeba wyjaśnić czy prokuratura nie była poddawana naciskom politycznym

— powiedział w programie „Kawa na ławę” Jarosław Gowin.

Do sprawy odniósł się Adam Szejnfeld z Platformy. Twierdząc, że premier Kopacz mogła nie wiedzieć nic o problemach Cezarego Grabarczyka.

Jestem przekonany, że mój stan wiedzy sprzed tych paru dni był identyczny z wiedza, która posiadała pani premier, więc nie miała żadnych przesłanek do tego by człowieka, które szanowała i ceniła, nie powoływać. Cieszę się, że podjęto tak szybką decyzję. Teraz wszystkie służby powołane do tego będą mogły realizować swoje zadania. Gdyby Grabarczyk nie był minister sprawiedliwości to ta sprawa miałaby inny wymiar

— mówił.

Marcin Mastalerek z PiS zwrócił uwagę na kwestie kampanii wyborczej, która jego zdaniem wpłynęła na odwołanie ministra sprawiedliwości.

To przede wszystkim jest decyzja kampanijna. Gdyby nie kampania nie doszłoby do dymisji ministra sprawiedliwości. Przecież Platforma Obywatelska przyzwyczaiła nas do tego, że wszystkie afery zamiatane są pod dywan. To jest też dymisja frakcyjna. Te informacje nie wypłynęły przez przypadek. Trwa walka w Platformie Obywatelskiej, walka frakcji. Publikacje medialne zawdzięczamy tej walce

— twierdzi Mastalerek.

Kopacz przestraszyła się kampanii. Nie bądźmy naiwni, na 10 dni przed wyborami pojawiają się publikacje prasowe na ten temat, kiedy postępowanie toczy się już od 2012 roku. Sądzę, że bardzo duży nacisk wywołała szybka reakcja Mariusz Błaszczaka. Dwie godziny po jego wezwaniach do dymisji, mamy odwołanie Grabarczyka

— dodał rzecznik PiS.

Prof. Tomasz Nałęcz stanowczo zaprzeczył, że to walka frakcji w obozie władzy.

Na pewno nie pomaga to kampanii prezydenta, którego przecież ta partia wspiera. W Platformie walk frakcyjnych nie ma. Mówienie o tym bardziej świadczy o autorze tych słów niż o rzeczywistości. Jestem przekonany, patrząc na ludzi, którzy wspierają prezydenta, że dobrze mu życzą. Chcą aby wygrał wybory i to w pierwszej turze. I nie są kukiełkami w PiS-owskim teatrze.

— powiedział doradca prezydenta.

Cezarego Grabarczyka bronił też minister rolnictwa, Marek Sawicki.

Niewątpliwie pan Grabarczyk dobrze zrobił, że złożył dymisje. Mógł to zrobić nawet wcześniej. To, że trwa kampania, nie ma nic wspólnego z decyzją pani premier i ministra Grabarczyka. Jeżeli jest podejrzenie, trzeba je do końca wyjaśnić. Nie może być minister w rządzie, który stoi pod takim oskarżeniem. Miejmy nadzieje, że to będzie wyjaśnione. Mieliśmy już dużo afer, gdzie ludzie byli oskarżani, a następnie uwalniani od oskarżeń

— mówił minister z PSL.

Włodzimierz Czarzasty stwierdził, że jedyną osobą która wie o co tak naprawdę chodzi w tej sprawie jest sam Grabarczyk.

Panie ministrze, jest przecież metoda na prokuraturę. Co roku jest przecież kwitowany generalny prokurator. Dlatego nie dość, że można sprawozdania nie przyjąć, to jeszcze go zdymisjonować. Jest to rozwiązane konstytucyjnie i ustawowo. Jedyną osobą, które wie jak było naprawdę w tej całej aferze, jest minister Grabarczyk

— powiedział Czarzasty.

Były poseł SLD, odnosząc się do sprawy Grabarczyka, zwrócił uwagę na przekonanie o bezkarności obozu władzy.

Jest tak od 8 lat, chociaż Platforma przychodziła do władzy z hasłem walki z aferami, jak przy każdej partii władzy atmosfera bezkarności i przyzwolenia. Jest w obozie rządowym takie przeświadczenie, że nikt nam nic nie zrobi

— mówił Czarzasty.

Następnie Czarzasty wymienił polityków Platformy, którzy pomimo oskarżeń o udział w aferach, nie ponieśli konsekwencji.

Pan Sienkiewicz oskarżony w aferze taśmowej jest szefem partyjnego think-tanku; pan Łukasz Pawełek pijany w lutym 2015 roku jest pełnomocnikiem finansowym kampanii Bronisława Komorowskiego; siedzący obok mnie Adam Szejnfeld stracił posadę sekretarza stanu po aferze hazardowej; Pan Jacek Protasiewicz, który był wiceszefem Parlamentu Europejskiego wykrzykiwał „Heil Hitler” i nic mu się nie stało; Pani Pitera, która miała stworzyć rządowy plan do walki z korupcją, została odwołana bo tego nie zrobiła, a teraz jest europosłem. Afery informatycznej nie ma, hazardowej nie ma, Amber Gold nie ma

— wyliczał Czarzasty.

Włodzimierz Czarzasty zwrócił się do Tomasza Nałęcza

Myślę, że pan prezydent Komorowski powinien od czasu do czasu zwracać uwagę na takie rzeczy. Powinien powiedzieć obozowi rządzącemu: „Tych rzeczy jest coraz więcej, niewyjaśnianie ich, rozdrabnianie, spada zaufanie do państwa”. I myślę, że w czasie tej kampanii prezydent powinien po prostu to potępić.

Do sprawy odniósł się Nałęcz

Prezydent nie jest od ferowania wyroków, ale muszę powiedzieć panu Czarzastemu, że z Polakami nie jest tak źle. Sam jestem z obozu, któremu poczucie bezkarności przygniotło ciężarem afer z 2005 roku i ten obóz też nie znalazł w sobie siły, żeby te afery wyjaśnić. Kiedy patrzę dzisiaj na notowania obozu lewicy, to widzę, że opinia publiczna potrafi oddzielić ziarna od plew. Z obozem rządzącym nie jest tak źle, skoro Platforma poddawana weryfikacjom wyborczym uzyskuje bardzo dobre wyniki

— tłumaczył doradca Bronisława Komorowskiego.

Na słowa Czarzastego zareagował też Adam Szejnfeld.

Polska po 1989 roku jest państwem prawnym. Oznacza to, że obowiązuje domniemanie niewinności. Jeżeli prokuratura i organa ścigania mają wystarczające dowody by postawić komuś zarzuty, to je stawia. Jeżeli pan chciałby stawiać na równi tych, którzy władze reprezentowali, a teraz siedzą lub siedzieli w więzieniu, z tymi którym nie przedstawiono żadnych zarzutów, to dyskwalifikuje pana by brał pan udział w jakiejkolwiek dyskusji publicznej

— mówił.

Ze słowami Szejnfelda nie zgodził się były minister w rządzie Platformy, Jarosław Gowin.

Te zarzuty ze strony posła Szejnfelda są całkowicie demoagogiczne. Ta lista wymieniona przez pana Czarzastego jest dla mnie smutna. Przystępowałem do tego obozu kiedy liderami byli Zyta Gilowska i Jan Maria Rokita. Dzisiaj jest to partia Grabarczyka i Biernata

— mówił Gowin.

Lewica miała aferki nie afery, w porównaniu z tym co robi Platforma

— powiedział Marcin Mastalerek.

Tomasz Nałęcz mówił o słownych atakach na prezydenta podczas jego wieców wyborczych. Oskarżył o to PiS. Na oskarżenia odpowiedział Mastalerek.

Andrzej Duda powiedział, że nie podoba mu się to co robią ludzie na wiecach Komorowskiego. Proszę pamiętać, że ci sami ludzie przychodzą na spotkania z Andrzejem Dudą. Tylko różnica jest taka, że Andrzej Duda z nimi rozmawia, a Bronisław Komorowski na nich krzyczy

— skomentował poseł PiS.

mly/TVN24.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych