Prezydent i kandydat na najwyższy urząd nie tylko nie może, ale wręcz nie ma prawa traktować części współobywateli jak „bydła” czy „motłochu”. Nawet wtedy, gdy zakłócają jego wiece wyborcze.
„Dziękuję tym, którzy wrzeszczą”, „ci wrzeszczący”, „awantura”, „awanturnicy” - tymi słowy Bronisław Komorowski rozmawiał z rodakami na wiecu w Stargardzie Szczecińskim. Nie podobają mi się naparzanki na wiecach wyborczych urzędującego prezydenta, ale nie jest to nielegalne i absolutnie mieści się w kanonie środków wyrażania opinii. Mimo że dla samego zainteresowanego nie jest to przyjemne. Ale polityk musi to uwzględniać. A tym bardziej powinien to uwzględniać prezydent, bo część obywateli nie musi go wcale lubić. Ale także ich on reprezentuje. I choć może być zły czy oburzony, nie może tych współobywateli traktować jak motłochu. W USA, Niemczech, Francji czy Włoszech przeciwnicy prezydentów czy premierów są wobec nich jeszcze bardziej niemili niż w Polsce, ale Obama, Bush, Hollande, Sarkozy, Merkel, Kohl czy nawet porywczy Berlusconi nie pozwalali sobie na to, na co pozwala sobie Bronisław Komorowski.
Kiedy Bronisław Komorowski na wiecach i spotkaniach „wchodzi z dialog” z tymi, którym jego kandydatura nie odpowiada, a wręcz uważają ją za szkodliwą, puszczają mu nerwy. I wtedy wychodzi to, co u kogoś, kto jest od pięciu lat prezydentem, a był także marszałkiem Sejmu, nigdy wyjść nie powinno.
Bo polityczni przeciwnicy istnieją, będą istnieć i mają do tego pełne prawo. I tylko z tego powodu, że bywają niemili, Bronisław Komorowski nie może ich traktować jak „bydło”, „hołotę” czy „motłoch” - jak o przeciwnikach obecnego układu rządzącego mówili niektórzy politycy PO. Społeczeństwo, w którym nie ma nawet ostrych i niemiłych krytyków prezydentów czy premierów może funkcjonować tylko w systemie totalitarnym. Oczywiście są granice tego bycia niemiłym, dotyczące naruszania godności czy degradujące do poziomu podludzi, ale i to się zdarza. Taki jest „urok” demokracji.
Bronisław Komorowski nawet nie próbuje swoich przeciwników przekonywać. On ich swoimi „dialogami” po prostu wyklucza. Powtarza, że zostaną pokonani i że jest jedyna słuszna koncepcja. Z tego, co mówi można wnioskować, że to pokonanie polega na uczynieniu przeciwników obywatelami drugiej kategorii, a nawet nie obywatelami, tylko pozbawioną praw tłuszczą. Bo „wrzeszczący awanturnicy” nie zasługują na inne potraktowanie niż jako tłuszcza właśnie. I to głosi jeden z najważniejszych przed lipcem 2010 r. polityków partii określającej się mianem obywatelska, obecnie kandydat tej partii na prezydenta. Można w tym dostrzec i pogardę dla inaczej myślących, i skłonność do swego rodzaju politycznego apartheidu, i jakiś dziwaczny, nuworyszowski arystokratyzm. Za tym ostatnim kryje się myślenie kastowe, skazujące część społeczeństwa na marginalizację albo wykluczenie. Ci „wrzeszczący” są traktowani niemal tak jak w Indiach „dalitowie”, czyli pariasi, nietykalni, a w najlepszym razie jak „śudrowie”, czyli usługujący wyższym kastom. A przecież to równoprawni obywatele i prezydent w systemie republikańskim nie prawa ich dyskryminować, wykluczać czy degradować.
Jeśli spojrzeć na istotę wiecowego „dialogu” Bronisława Komorowskiego z częścią obywateli, widać jak na dłoni, że jego hasło „zgoda i bezpieczeństwo”, przynajmniej w pierwszej części, jest puste, a nawet groteskowe. Jakaż to zgoda, gdy część obywateli, których prezydent także przecież reprezentuje, traktuje on jak nietykalnych pariasów? Zgoda nie polega na zmuszeniu wszystkich do wyznawania tych samych poglądów i wartości, a przez to do jedynie słusznych politycznych wyborów, lecz na różnorodności i szacunku dla inaczej myślących. Nawet wtedy, gdy bywają oni niemili. Tymczasem w Stargardzie Szczecińskim czy wcześniej w Lublinie tego szacunku, a choćby neutralnej obojętności nie dało się zauważyć nawet pod mikroskopem elektronowym. Bronisław Komorowski takimi wystąpieniami, gdy puszczają mu nerwy, czyli wychodzi to, co gdzieś głęboko w nim siedzi, dowodzi, że ani nie chce zgody, ani nie robi niczego, by ona funkcjonowała na co dzień.
Z wiecowych wystąpień Bronisława Komorowskiego wyłania się obraz kogoś, dla kogo wartością jest jednomyślność, zglajszachtowanie, front jedności narodu i nietolerowanie wszystkiego, co się z tego wyłamuje. Widać w tym jedynie słuszną ideologię nieboszczki Unii Demokratycznej - partii, która miała monopol na mądrość, słuszność, wszechwiedzę i moralną wykładnię wszystkiego. Nieprzypadkowo w otoczeniu Komorowskiego jest tyle osób czynnych kiedyś w Unii Demokratycznej. Zgoda w takich warunkach to wymaganie od inaczej myślących i wyznających inne wartości poddaństwa, kapitulacji i totalnego oportunizmu. O drugim członie hasła Bronisława Komorowskiego - bezpieczeństwie - można powiedzieć niemal wszystko, co jest jego odwrotnością, a co jednoznacznie wynika z polityki PO prowadzonej przez ostatnie prawie osiem lat oraz z pięcioletniej prezydentury Komorowskiego. W skrócie chodzi o to, że nie zrobili oni niczego, co by dawało Polakom poczucie bezpieczeństwa. Czyli także to pojęcie jest absolutnie puste, a wręcz jest parodią rzeczywistego stanu rzeczy.
Prezydent i kandydat na najwyższy urząd w państwie nie tylko nie może, ale wręcz nie ma prawa traktować części współobywateli jak „bydła” czy „motłochu”.
Nawet wtedy, gdy zakłócają jego wiece wyborcze. Skłonność do dyskryminacji i pogardzania inaczej myślącymi stwarza bardzo poważne przesłanki do tego, by podczas sprawowania urzędu, kiedy nie trzeba się już hamować i kontrolować tak jak podczas kampanii, spodziewać się tego samego, tylko w znacznie gorszej wersji. Gdyby jakimś cudem doszło do reelekcji Bronisława Komorowskiego, możemy się spodziewać prezydentury wydumanego arystokraty, który w najlepszym wypadku z wyżyn swego pałacu części obywateli nie zauważa. Tak jakby nie tylko byli nietykalni, ale i niewidzialni. Jeśli to jest wizja prezydentury zgody i bezpieczeństwa Polski oraz jej obywateli, to wszyscy jesteśmy Marsjanami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/242919-dla-komorowskiego-zgoda-to-traktowanie-czesci-polakow-jak-dalitow-pariasow-i-sudrow-sluzacych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.