Tak się jakoś składa, że najwyższe rzekomo standardy etyczne Platformy Obywatelskiej mają zastosowanie wyłącznie w przypadku delikwenta przyłapanego na gorącym uczynku i ujawnionego publicznie. Natomiast w dzień powszedni standardy nie obowiązują i nie mają żadnej mocy prewencyjnej.
Tak było w każdej z niezliczonych afer Platformy, więc śmiało można uznać, że nie jest to przypadek, lecz efekt świadomego działania. Standardy w takim układzie nie służą utrzymaniu zachowań etycznych, lecz tuszowaniu przekrętów działaczy Platformy i rządu.
Identycznie było z Grabarczykiem – gdy załatwiał sobie cichcem lewe pozwolenie na broń, to standardy swojej partii miał w du… to jest, tfu!…chciałem powiedzieć oczywiście, że w głębokim poważaniu. Nie mogło być inaczej. Przypomniał sobie o standardach, podając się do dymisji, gdy sprawa ujrzała światło dzienne. Grabarczyk jest dziedzictwem po Donaldzie Tusku, którego filozofia rządzenia sprowadzała się do znanego skądinąd przesłania – róbta co chceta, tylko nie dajta się złapać. Taki etos mają w Platformie Obywatelskiej i co im zrobicie?
Można powiedzieć, że partia obywatelska przypomina sobie o standardach, gdy któremuś z jej członków zagotuje się koło tyłka. Potwierdził to dzisiaj Marcin Kierwiński, szef gabinetu premier Kopacz:
Warto podkreślać honorowe zachowanie Cezarego Grabarczyka. Nie ma żadnych zarzutów formułowanych wprost przez prokuraturę, a zdecydował dla dobra systemu, że złoży dymisję.
Według tej specyficznej etyki Grabarczyk jest człowiekiem honoru, gdy podaje się do dymisji. Ale gdzie w takim razie był honor Grabarczyka, gdy załatwiał sobie lewe pozwolenie na broń? Tego Kierwiński już nie ujawnia. Sama wypowiedź Kierwińskiego jest cudaczna i pokrętna niczym tłumaczenie kieszonkowca złapanego z ręką w kieszeni ofiary – minister nie ma zarzutów, jest honorowy, zaś system jest dobry z definicji – dlaczego więc Grabarczyk, rzekoma podpora dobrego systemu, podaje się do dymisji?
On sam twierdzi, że „moja dymisja leży w interesie państwa”. Trzeba przyznać, że prominentom Platformy nie brak goebbelsowskiej wręcz bezczelności – delikwent nie wspomina już o przekręcie jako przyczynie swojego odejścia, lecz dymisję przypisuje sobie jako państwowotwórczą zasługę. Można nawet powiedzieć, że myśl doktora Goebbelsa trafiła w tej partii na podatny grunt i została twórczo rozwinięta.
Jednak Kierwiński także strzelił swojej partii w kolano, bo z poręki tegoż systemu kandyduje na drugą kadencję prezydent Bronisław Komorowski. To on jest uosobieniem tego systemu, jego twórcą i podporą. Od początku istnienia PO zajmował bardzo prominentnę pozycję w strukturach partyjnych, w parlamencie, potem - jak na szyderstwo - został głową państwa. Teraz zaś, po rejteradzie Tuska do Brukseli, stał się twarzą systemu, dla „dobra” którego odchodzi Grabarczyk.
W tym sensie Komorowski jest odpowiedzialny za wszystkie afery i machinacje Platformy. Dlatego w najlepszym goebbelsowskim stylu wygłasza na okrągło bujdę, że polskie państwo zdaje egzamin. Niczym przysłowiowy złodziej, który najgłośniej krzyczy „Łapaj złodzieja!”. Jeśli dzisiaj Grabarczyk ugruntował pogląd, że osławione standardy Platformy to pic na wodę fotomontaż, to pamiętajmy, że oprócz Tuska, to właśnie obecny prezydent ma największą „zasługę” w totalnym sparszywieniu obecnej władzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/242845-przypadek-ministra-grabarczyka-czyli-zywe-wcielenie-szemranych-standardow-platformy-obywatelskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.