10 dni do wyborów. Majówka. Pięć tematów politycznych, które pojawią się przy grillu. Co z nich wynika?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Tomasz Murański/Rafał Guz
PAP/Tomasz Murański/Rafał Guz

10 dni do wyborów.

Tegoroczna majówka będzie najgorętsza od lat. I to nie z powodu pogody, która rozpieszcza nas umiarkowanie, ale, rzecz jasna, z powodu politycznych wyborów. Zanim Polacy, w tym czytelnicy naszego portalu, rozpalą grille (nawiasem mówiąc, nawet w piątek, Konferencja Episkopatu Polski podjęła decyzję o udzieleniu „dyspensy od obowiązku zachowania wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych” z powodu… majówki - łagodnieje ten nasz Kościół…), a inni wyjadą na działkę czy nad jezioro, zachęcam do małej zabawy i zastanowienia się, które z tematów politycznych mogą pojawić się przy rodzinno-towarzyskich rozmowach. Bo że się pojawią - to rzecz pewna. A druga rzecz pewna - że nieuchronnie zbliżająca się data 10 maja oznacza, że mogą to być bardzo ważne rozmowy.

Po pierwsze - czy w ogóle należy zmienić prezydenta, czyli po co nam Bronisław Komorowski i dlaczego dojdzie do drugiej tury. Temat wyborów prezydenckich pojawić się musi, a skoro się pojawi, to pierwszym narzucającym się pytaniem jest, czy potrzeba zmiany w fotelu prezydenta. Zdania, patrząc na sondaże, podzielone niemal równomiernie. Najczęstsze reakcje, jakich możemy się spodziewać (wyłączając zadeklarowanych zwolenników i przeciwników)?

Pierwsza, optymistyczna dla prezydenta, to pozytywna obojętność. Słowem, wuj Bronisław jest jaki jest, ale przynajmniej w kraju spokojnie, więc pewnie zagłosuję na niego (o ile pójdę zagłosować). Druga, mniej optymistyczna, to reakcja wstydu. Przywołane tu zostaną zachowania w Japonii i na wiecach, wrzaski - jak dziś -, krzyki o kurach („Nie widziałeś? Poczekaj, włączę Ci na laptopie…”), ale i pytanie - co w zamian za ten wstyd (do którego dojdziemy). Wreszcie trzecia reakcja - czyli próba merytorycznego podsumowania pięciu lat prezydentury. Pięć lat Komorowskiego kojarzy się dziś w powszechnej opinii ze spokojem („bo nie przeszkadzał”), ale i kwestią wydłużenia wieku emerytalnego, podwyższenia podatków czy konsekwentnego odrzucania projektów obywatelskich. Na ile prezydentura Komorowskiego utożsamiana jest dziś z całą Platformą Obywatelską? Okaże się przy grillu.

Po drugie - o co chodzi Andrzejowi Dudzie. Kandydat PiS na urząd prezydenta zbudował w ciągu tej kampanii bardzo dużą rozpoznawalność. Co, uczciwie dodajmy, przy sporych pieniądzach wydanych na kampanię nie było trudne, ale nie takie rzeczy opozycja potrafiła schrzanić w ostatnich latach.

Co z tym Dudą - to drugi ważny wątek, który pojawi się przy grillu i oglądaniu finałowego meczu Pucharu Polski. Andrzej Duda zagrał w tej kampanii na dwóch strunach - z jednej strony konsekwentnie i mocno krytykował prezydenturę Bronisława Komorowskiego, pokazując się jako jasna alternatywa. Do znudzenia - dla stałych obserwatorów polityki, a do zapamiętania - dla „zwykłych” wyborców powtarzał swoje hasła o odbudowie gospodarki, o reindustrializacji, o Narodowej Radzie Rozwoju, a także sprawach ekonomicznych: strefie euro, zwiększeniu kwoty wolnej od podatku i skróceniu wieku emerytalnego. Oczywiście, nie wszystkie te postulaty mocno zapisały się w świadomości wyborców - do obywateli docierają strzępki, a takie majówkowe rozmowy są często jedyną okazją, by skleić sobie w miarę jednolity obraz kandydata.

Z drugiej jednak strony Duda, mówiąc slangiem, nie jeździł po bandzie. Jego krytyka była zazwyczaj bardzo kulturalna, często wręcz za grzeczna, o co mają pretensje niektórzy zdegustowani dzisiejszym stanem rzeczy w polityce. Kandydat PiS próbując mrugać do wyborców centrowych i zniechęconych, nie stawiał jednoznacznie spraw in vitro, wsparcia militarnego Ukrainy czy szczegółów planu gospodarczego.

Rolą prezydenta jest słuchanie społeczeństwa, a nie realizowanie swoich osobistych przekonań

— mówił w czwartek w radiowej Trójce.

Krótko mówiąc, Andrzej Duda stał się, jak to usłyszałem niedawno od współpracującego z nim polityka, formą, którą wyborcy mają wypełnić. Chcecie antysystemową - proszę bardzo, wszak to jasne, że chce wygrać z Komorowskim. Chcecie centrową - ależ nie ma sprawy. Chcecie jeszcze inną - wysłucham, nie wykluczę, że się zgodzę. To bardzo sprytna gra, trochę w stylu Bronisława Komorowskiego - ale czy można zadowolić wszystkich? Znów - okaże się przy grillu. :-)

Po trzecie - co z tym Kukizem i Korwin-Mikkem? Kandydaci antysystemowi - a zwłaszcza piosenkarz, „przyswajalny” i akceptowalny przez bardziej zróżnicowany elektorat niż JKM będą przedmiotem rozmów. Obaj - mimo braku dużych środków na kampanię - przebili się przez mur i dotarli do znacznej części wyborców. Obaj niosą na swoich sztandarach postulaty wywrócenia stolika III RP. Nie akceptują Komorowskiego i Platformy, nie chcą Dudy i PiS. To pociągające dla pewnej części wyborców.

Inna sprawa, że wciąż głos na Korwin-Mikkego i Kukiza (w mniejszym stopniu), to powód do radykalnego opowiedzenia się po kontestujących aktualny porządek. JKM dalej uprawia politykę szoku, a jego prorosyjskie wypowiedzi być może zyskują poklask wśród części obywateli (tak wynika z sondaży, i dlatego tak, a nie inaczej to wygląda, do czego przyznał się Przemysław Wipler w przerwie programu „Kawa na ławę”), ale ciążą nad nim kuriozalne (w wersji bardzo delikatnej - przeinaczone i źle zrozumiane) słowa o Hitlerze, niepełnosprawnych dzieciach, prawach kobiet, etc. Tutaj lepiej wypada Kukiz, który jest bardziej łagodny, a jego ostatni spot - w stylu wczesnego Tuska - dobrze wpisuje się w oczekiwania sporej liczby wyborców, którzy chcą zmiany, ale nie chcą rewolucji. Choć to zapewnia im przecież Duda.

Tak czy inaczej, obaj ci kandydaci będą przedmiotem majówkowych rozmów. Jedni z niesmakiem wykrzywią usta, inni dodadzą, że „coś jest, w tym co mówią”, jeszcze inni będą na tyle zrezygnowani, że wesprą ich w wyborach, bo „przecież nawet Wojewódzki…” Jak duża to będzie fala? Znów - okaże się przy grillu. A już na pewno przy wyborach.

Po czwarte - wymiar sprawiedliwości i zamiatanie afer ludzi władzy. Niezwiązane bezpośrednio z kampanią wyborczą wydarzenia, które jednak będą żywo komentowane. W czasie zbiegły się bowiem (albo po prostu miało tak być) decyzje prokuratury zarówno w sprawie kilometrówek Radosława Sikorskiego i innych posłów, jak i Cezarego Grabarczyka i afery z pozwoleniem na broń. Powszechne przekonanie, że ludzie władzy mają lepiej, są chronieni nieformalnym immunitetem i nie można wyrządzić im krzywdy tylko się umocni. Taki wniosek z kolei pracuje na niekorzyść urzędującego prezydenta, który jest przecież jednym z przedstawicieli tej ekipy.

Z drugiej strony Grabarczyk jednak został zrzucony z sań, więc część wyborców - bardziej przytulonych do Platformy - może uznać całą sprawę za potwierdzenie rzekomo wysokich standardów w ich ulubionej partii. Że nie ma to nic wspólnego z prawdą? Nie ma to znaczenia. Z miesiąca na miesiąc przekonuję się coraz bardziej, że PO nie ma wyborców. Ma wyznawców. Warto dać im do przeczytania tekst Marka Pyzy poświęcony kilometrówkom Sikorskiego. Daje do myślenia.

Po piąte - zagrożenie wojną. Choć wojna za naszą wschodnią granicą złagodniała w ostatnich tygodniach, to jednak zagrożenie przelaniem się militarnego konfliktu na granice paktu NATO, a zwłaszcza na granice Polski, jest powszechne wśród obywateli. Dyskusje - czy będzie wojna i co zrobi Putin nieco zelżały w związku z brakiem regularnej ofensywy na Ukrainę (czego spodziewały się wywiady państw NATO i co wciąż nie jest wykluczone), ale jednak wydawało się, że będzie to temat przewodni kampanii prezydenckiej w Polsce. Tak się nie stało.

Strach przed Rosją i wojną, co naturalne, służy obecnie rządzącym. Wyborcy o pamięci rybki akwariowej nie pamiętają wszak gestów wobec Putina i jego reżimu sprzed trzech, czterech czy siedmiu lat, a mają w pamięci jednoznacznie antyrosyjskie gesty z ostatnich tygodni. Nie lekceważyłbym jednak tego tematu.

Szóstym, dodatkowym tematem jest książka i oskarżenia Wojciecha Sumlińskiego - wymierzone oczywiście w Bronisława Komorowskiego. Dodaję ten wątek nieco na wyrost, mając wszak w świadomości ograniczone pole, do którego autor dotrze ze swoimi tezami. Ale majówka to również wolny czas poświęcony na lekturę. A pnąca się na szczyty list bestsellerów książka „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” może przynajmniej trochę namieszać i zasiać wątpliwości.

Czy to pięć punktów i tematów, które wywrócą stolik w tej kampanii i pozwolą kandydatowi opozycji pokonać Bronisława Komorowskiego? Pytanie pozostaje otwarte - ale już samo to, że dziś poważnie się nad tym zastanawiamy dowodzi, że coś pękło. Czy pęknie do końca?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych