Nie rozumiem. Patrzę i nie rozumiem. Słucham Magdaleny Ogórek w „Faktach po Faktach” i słyszę rozsądną osobę. Nie z mojej bajki. Ale z pewnością nie kosmitkę. Nie lalkę Barbie, wspomaganą syntezatorem mowy ale samodzielnego polityka z programem.
W ostatniej fazie kampanii kandydatka SLD przestała unikać mediów. Przychodzi do stacji telewizyjnych. Odpowiada na pytania. Argumentuje. Widać, że przed kamerą czuje się swobodnie.
CZYTAJ TEŻ: Ogórek o Komorowskim: „Pan Bronisław skompromitował nas za granicą”
Sukcesy i porażki pani Ogórek ani mnie ziębią ani grzeją. Ale zachodzę w głowę dlaczego nie występowała w ten sposób przez ostatnie kilka tygodni? Skąd ta idiotyczna kampania? Przyzwolenie na ośmieszanie? Chowanie się przed mediami? Nienajmądrzejsze grepsy?
Tak jakby uparła się, żeby osiągnąć jak najsłabszy wynik. Gdybym była zwolenniczką spiskowych teorii dziejów - rozważałabym teorię, że ktoś celowo podsunął ją Leszkowi Millerowi, by ostatecznie pogrzebać postkomunistyczną lewicę. Czy to nie aby nie jakaś super-agentka Kaczyńskiego? Aż szkoda, że nie pojawiła się dekadę temu.
No ale żarty na bok. Tak na poważnie- kampania Magdaleny Ogórek to najlepszy przykład jak można „zmarnować” całkiem obiecującą kandydatkę. Pomysł był: osoba nowa i niezużyta w polityce, ale już trochę znana, efektowna wizualnie, wykształcona - wyrobiona medialnie. Przekraczająca granice tradycyjnego elektoratu lewicy. To przy odpowiedniej oprawie naprawdę mogło się udać…
Nie wnikam w osobiste relacje Leszka Millera z Magdaleną Ogórek, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby taki polityczny wyjadacz postawił na kompletnie nierokującą osobę. Zaryzykować mógł. Ale przecież nie oszalał.
Skąd więc ta wielka klapa? To prawda, że od samego początku nie było łatwo, bo mainstream nad wyraz chłodno przyjął jedyną kobietę w prezydenckim peletonie. Można zaryzykować twierdzenie, że Magdalena Ogórek ściągnęła na siebie więcej krytycznych uwag niż Andrzej Duda.
Tym niemniej jej początkowe „schowanie się” przed mediami - mogło być niezłym zagraniem. Gdyby nie zostało przeciągnięte ponad miarę. Milcząca kandydatka przyciągała uwagę, prowokowała do spekulacji. Ale też irytowała. Co najzabawniejsze - najbardziej lewicujące publicystki, te które domagają się z urzędu więcej kobiet w polityce…
Ośmieszano Ogórek zanim zdążyła się odezwać. W tych samych mediach które zachwycają się kobiecością Anny Grodzkiej - kandydatka SLD - musiała zmagać się z wizerunkiem „głupiej blondyneczki”. Bo skoro ładna , to nie może być mądra. I gdyby ten etap przerwała jednym mocnym wystąpieniem, efektownym „wejściem do akcji” - wszystko mogło wyglądać inaczej.
Ale do głosu doszły środowiskowe zawiści i ambicje. Oraz nieco wymuszone „zosiosamosiostwo” kandydatki. Spory o pieniądze i wpływ na kształt kampanii odcisnęły fatalne piętno na II fazie kampanii, która przerodziła się w szereg tandetnych grepsów i niezbyt zręcznych uników.
Fatalne klipy, niezbyt udane wpisy twitterowe - nie mogły zastąpić kampanii, która - chcemy czy nie toczy się w mediach elektronicznych. Przekaz merytoryczny pani Ogórek zupełnie się nie przebił. Napisać prawo na nowo? Telefon do Putina? - tyle mniej więcej pozostało w głowach wyborców po odsianiu zdjęć z medialnych spacerów, i zdawkowych, sztampowych, trochę aroganckich wypowiedzi.. Reszta to słabe notowania w rankingach, szum medialny wokół lojalności sld-owskiego zaplecza, braku środków na kampanię i pogłoski o rychłym wycofaniu się.
Szkoda. Bo jak udowodnił dzisiejszy występ - Magdalena Ogórek ma potencjał. Ale zapewne nie zdąży go już wykorzystać. SLD-owski beton nie wybaczy jej dystansowania się od partyjnego aktywu, elektorat centro-lewicowy może pozostać w domu, zniechęcony niskimi notowaniami. Choć jak mówi sama kandydatka- czuje się coraz silniejsza - to to poczucie przyszło zdecydowanie zbyt późno.
Być może zresztą na ostatniej prostej Magdalena Ogórek zdoła odrobić parę punktów, ale jeśli przegra z pozbawionym zaplecza Pawłem Kukizem - będzie to największa porażka lewicy od czasów wyprowadzenia sztandarów PZPR.
„Wszystko zawsze doprowadzam do końca” - powiedziała wczoraj Ogórek w TVP Info. „Coraz poważniej się obawiam, że to może dotyczyć SLD!” - dopowiedział na facebooku jeden z działaczy lewicy.
Zanim jednak jednak dojdzie do końca formacji Leszka Millera, możemy być świadkami jeszcze jednej spektakularnej wolty. W mainstreamie. Bo nawet te kilka procent, które ugra Ogórek może okazać się bezcenne dla Bronisława Komorowskiego w starciu z Andrzejem Dudą. Więc - kto wie - może dowiemy się, że Magdalena Ogórek nie jest tylko byłą modelką i lalką Barbie lecz prawdziwą przyszłością nowoczesnej lewicy? Wcale bym się nie zdziwiła. Swoją drogą, ciekawe, czy kandydatka na pochlebstwa okaże się równie odporna jak na szyderstwa….
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/242597-magdalena-ogorek-zaczela-mowic-wlasnym-glosem-dlaczego-nie-wystepowala-w-ten-sposob-przez-ostatnich-kilka-tygodni
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.