Podobno prezydent Komorowski „nie kryje satysfakcji, bo w 2011 roku był inicjatorem budowy tarczy antyrakietowej”. Dość zabawna historia, gdyż wtedy prezydent głosił budowę polskiej tarczy antyrakietowej, z naciskiem na polskość: „Chodzi o to, żebyśmy dysponowali własnym narodowym systemem obrony naszej przestrzeni powietrznej przed atakiem z powietrza, a więc i samolotami, i rakietami”.
No i będziemy mieli narodowy system, a nawet wielonarodowy – amerykańskie rakiety, francuskie helikoptery, polski będzie chyba jadłospis dla załogi obsługującej system. Jeszcze zabawniejsze jest, że kiedy Komorowski w 2011 palnął o tej polskiej tarczy, to natychmiast wyskoczył szogun Koziej i sprostował, że to tylko „skrót myślowy prezydenta”. Dzisiaj jednak prezydent wrócił do starej wersji, bez zbędnych skrótów. To tyle, jeśli chodzi o wizje Komorowskiego na temat obronności kraju…
Jednak przy okazji takich wydarzeń wychodzą na jaw przeróżne sprzeczności, które dotąd były skrzętnie skrywane. Dlatego warto się na chwilkę zatrzymać przy wypowiedzi wiceministra obrony narodowej Czesław Mroczka, który piejąc hymny na temat dobrodziejstw kontraktu na amerykańskie rakiety i francuskie helikoptery, przy okazji bezwiednie deprecjonuje inną narrację w innym temacie.
Mroczek zagadnięty przez dziennikarza na temat możliwości zestrzelenia rosyjskiej rakiety Iskander zapewnia go, iż „z symulacji cyfrowych wynika, że zestawy Patriot i pociski PAC-3MSE takie możliwości mają”. Ta pewność Mroczka jest znamienna, bo do tej pory symulacje cyfrowe nie cieszyły się dobrą opinią władzy. Przykładowo, symulacja komputerowa profesora Biniendy dotycząca utraty skrzydła Tupolewa na brzozie smoleńskiej, była traktowana przez polski rząd jako nic nie warta i niczego nie wnosząca do sprawy.
Tymczasem w przypadku rakiet Patriot polska władza właśnie na podstawie tak pogardzanej przez nią symulacji czerpie niezbitą pewność, że będą one skuteczne przeciwko rosyjskim Iskanderom. Ciekawe podejście, zwłaszcza, że chodzi o kwestię najbardziej żywotną dla państwa i narodu - czy zdołamy obronić się przed ewentualnym atakiem putinowskiej Rosji?
To bardzo interesujące, także ze względu na biadolenie władzy, że pokaźna część narodu podejrzewa zamach, co ponoć fatalnie wpływa na życie społeczne, dzieląc Polaków na dwa przeciwne obozy. Skoro więc z wypowiedzi wiceministra Mroczka wynika, że władza już się przekonała do symulacji cyfrowych, to niech zafunduje społeczeństwu symulację zderzenia skrzydła z brzozą, żeby ostatecznie zdeprecjonować hipotezę zamachową. Ileż to roboty? Przecież to same korzyści dla rządzących - odzyskają zaufanie obywateli, raz na zawsze pognębi się wrażego Macierewicza i Kaczyńskiego, zatryumfuje obywatelska postawa Donalda Tuska, który w geście pojednania oddał śledztwo Rosjanom. Czemu takiej symulacji nie zrobić? Koszty dla państwa żadne, a korzyści dla władzy ogromne…
Ale w tym nagłym i niespodziewanym rozstrzygnięciu przetargu na „polską tarczę antyrakietową” są jeszcze zabawniejsze historie, chociaż to się wydaje już niemożliwe po tych dwóch powyżej opisanych. Otóż jeszcze niedawno władza zapewniała, że decyzje w tych sprawach zapadną po wyborach, żeby nie było podejrzeń o grę wyborczą. Zapadły jednakowoż tuż przed wyborami. Przypadek? Wolne żarty… Ba! Jeszcze dwa miesiące wcześniej ten sam wiceminister Mroczek twierdził, że zarówno amerykańska, jak i francuska oferta nie spełniają założeń postawionych przez Polskę. Aż tu nagle pstryk! szast prast! – i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki warunki okazały się w sam raz do przyjęcia! I to jeszcze przed wyborami, żeby nie tracić drogocennego czasu. Cóż za korzystny zbieg okoliczności. A że polskie firmy zbrojeniowe zostały na lodzie…
Najzabawniejsze jest jednak, że nastąpiła kolejna odsłona kosztów europejskiej posady dla Donalda Tuska. Wcześniej wiedzieliśmy, że angielskiego premiera Camerona kupiono dla tej sprawy obietnicą ustępstw wobec zamierzonych przez niego ograniczeń praw emigrantów, których z Polski są w Wielkiej Brytanii setki tysięcy. Potentatom ze strefy euro, kiedy zażyczyli sobie haraczu, Tusk w zębach przyniósł sześciomiliardowe gwarancje kredytowe i jeszcze przymilnie zamerdał ogonkiem. Angelę Merkel Tusk już dawno kupił całkowitą uległością i dzisiaj nie bez powodu w europejskich salonach jest nazywany osobistym sekretarzem niemieckiej kanclerz.
Dzisiaj dowiadujemy się, że Francuzów polski rząd przekonał do polubienia Tuska kilkunastomiliardowym kontraktem na helikoptery. A te kilkanaście miliardów odjęto przemysłowi zbrojeniowemu w Polsce. I to wszystko robi partia mieniąca się obywatelską. Jakaś dziwna obywatelskość, raczej obywatelszczyzna albo zgoła obywatelszczyna…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/241859-polski-kontrakt-antyrakietowy-czyli-niespodziewany-przyplyw-wiary-w-symulacje-komputerowe
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.